Start arrow Nasza nauka arrow Nie kradnij
 
 
Nie kradnij Drukuj
07.01.2007.

Wj 20, 15;

Nie będziesz kradzieży czynił..."
Jest to niewątpliwie jedno z tych przykazań, które zdają się nie wymagać tłumaczeń ani komentarzy nazbyt inten­sywnych. Także i w biblijnych czasach zdawało się ono czymś raczej oczywi­stym. Posiadanie było i jest uważane za rzecz pozytywną, choć jego przedmio­tem mogą być oczywiście dobra nader różne, nie tylko materialne. Posiadanie dóbr materialnych było uważane za rzecz pozytywną z podwójnego powodu. Dawało niezależność, zwalniało od szukania pomocy u innych, a także i od niewoli własnych niedostatków. Ponadto zakładało ono zazwyczaj pozy­tywne cechy charakteru: pracowitość, zapobiegliwość, rozwagę, oszczędność. Tak, więc zasobność materialna w pośredni sposób zdawała się wystawiać dobre świadectwo człowiekowi zasobnemu. Stary Testament, aprobując przykazanie skierowane przeciwko kradzieży, widział w niej nie tyle zamach na jakieś abstrakcyjne „święte prawo własności", ile raczej akt bardzo konkretnie skierowany przeciwko człowiekowi, przeciw­ko słuszności i sprawiedliwości. Grzech przeciwko miłości bliźniego.

Należy pamiętać, że dla pasterskiego, a później też i rolniczego ludu zasobność na­prawdę nie była owocem jakichkolwiek mechanizmów automatycznego boga­cenia się. Ziemia nie rodziła sama, wymagała pracy bardzo uciążliwej, a nie było w zwyczaju, aby zostawiać ją wyłącznie tylko najemnikom. Zwierzę jucz­ne albo pociągowe nie było abstrakcyjnym „przedmiotem posiadania", dają­cym równie abstrakcyjną „satysfakcję posiadania"; było niezbędnym sojuszni­kiem i pomocnikiem, bez którego trudno byłoby się obyć. Odzienie - to była kwestia hodowli, uprzedzenia wełny, utkania, pracy rąk, zdobycia szeregu umie­jętności. Rzeczą słuszną i sprawiedliwą było, aby człowiek zbierał owoce trudu i zmęczenia. Grzechem przeciwko człowiekowi było burzenie tego słusznego i sprawiedliwego porządku rzeczy. Oparty na Dekalogu kodeks postanowień karał, więc kradzież bardzo surowo, a brzmienie poszczególnych praw bardzo dobitnie potwierdza dotykalną konkretność problemu. „Jeśli kto ukradł wołu albo owcę i zabił albo sprzedał, pięć wołów odda za jednego wołu, a cztery owce za jedną owcę. Jeśliby złapano złodzieja włamującego się do domu albo podkopującego się i umarłby, otrzymawszy ranę, ten, kto go ranił, nie będzie winien krwi. (...) Jeśliby nie miał, co by za kradzież mógł oddać, sam niech zaprzedany będzie".
Albo: „nie odmówisz zapłaty potrzebującemu i ubogiemu bratu twemu albo przychodniowi (...), ale tego dnia oddasz mu zapłatę za pracę jego przed zachodem słońca, bo ubogi jest, a z tego utrzymuje życie swo­je; aby nie wołał do Pana przeciw tobie i byłoby ci to poczytane za grzech".

Stary Testament przywiązywał dużą wagę do sprawiedliwej zasobności materialnej i kradzież była dlań złem zupełnie oczywistym. Równocześnie jednak należy stwierdzić, że nigdy zasobność materialna nie była uważana za dobro największe. Widziano rozliczne troski i ciężary związane z procesem zdobywania zasobności, a także i fakt, że w końcu wszelkie zasoby zostawi człowiek u progu śmierci. Widziano też ograniczenia: za pieniądze można było kupić uległość, lecz nie miłość. Istniały też rzeczy, które w pojęciu tych ludzi były więcej warte od wszelkich bogactw. „Lepsza jest odrobina z bojaźnią Pana : skarby wielkie a nienasycające. Lepiej jest być proszonym na jarzynę z miłością niż na cielę tłuste z nienawiścią" - mówiła Księga Przysłów. Kto więc burzył ludzkie Przymierze z Bogiem i pokój serca człowieczego, był złodziejem podwójnym, gdyż nie mógł zwrócić tego, co ukradł. „Lepsze jest dobre imię niż wielkie bogactwa, łaska nad srebro i złoto". Podwójnym jest złodziejem, kto przez oszczerstwo kradnie człowiekowi dobre imię; gorzej to, niż gdyby ukradł złoto. „Lepszy jest ubogi zdrowy i pełen sił niż bogacz słaby i strapiony chorobą" - mówi Księga Eklezjastyka. - „Zdrowie duszy w świętości sprawiedliwości lepsze jest nad wszelkie złoto i srebro, a ciało mocne nad nadmierne bogactwa. Nie ma bogactwa nad bogactwo zdrowia i nie ma uciechy nad wesołość serca". Czy więc nie jest złodziejem, kto odbiera wesele, kazi duszę człowieka albo odbiera zdrowie i siły ciała? Złodziejem podwójnym, bo niewypłacalnym? I jeszcze Księga Przysłów: „Lepsza jest odrobina ze sprawiedliwością, iż wielkie dochody z nieprawością". A więc ciężar winy nie zawsze zależy od względnej wartości przedmiotu kradzieży, nawet w rzeczach materialnych, drobiazg ukradziony sprawiedliwemu biedakowi może być więcej wart; niż powstałe z nieprawości rozliczne dobra bogacza. Ale reguła ta dotyczy nie tyle dóbr materialnych. Jeśliby człowiek ubogi miał tylko wesele serca albo pokój duszy, a ktoś zamąciłby mu ów pokój albo pomniejszył radość, większym: złodziejem niż wtedy, gdyby nieprawego bogacza wtrącił w rozpacz. A nade wszystko ceniło Pismo mądrość. Złodziejem jest i zabójcą, kto ogłupia.

Od tamtych czasów zmieniło się zarazem wiele i niewiele. Nie zmieniła się zasadnicza słuszność przykazania ani nawet szczegółowych jego interpretacji. Skomplikowały się natomiast wybitnie mechanizmy powstawania zasobności. Stary Testament znał sytuację lichwy, ale nie wspomina współczesnych mechanizmów pieniądza, który w naszych warunkach może się mnożyć bez jakiegokolwiek trudu (a czasem nawet i bez wiedzy) posiadacza. Zatarciu i zakwestionowaniu uległa wiec w naszej epoce moralna słuszność pew­nych form i przejawów posiadania; tym samym muszą też być zakwestionowa­ne kryteria oceny działań skierowanych przeciwko tego typu posiadaniu. Stary Testament był dość prostoduszny w widzeniu rzeczy należnych i nienależnych, dopuszczalnych i niedopuszczalnych. Nie wspomina złodziejstw tak wymyślnych, jak np. sprzedawanie za duże pieniądze bardzo kiepskich wyrobów albo przywłaszczanie z najniewinniejszą miną pięknych haseł, do których nie ma się żadnych praw faktycznych. Widział wielowarstwowość problemu i (jak widzieliśmy) wcale nie ograniczał sprawy do dóbr mate­rialnych. Jednak mógł przewidzieć imponującą i subtelną pomysłowość materialnych i pozamaterialnych złodziejstw naszego wieku? Pokój i ład człowieczego serca, zwyczajność roztropnego sumienia, wese­le, prawda, rozeznanie, sprawiedliwość, dyscyplina wyobraźni, elementarne zdrowie odruchów i równie prosta odwaga reakcji, tyle jeszcze dziesiątków spraw dobrych. Świat jest pełen hałasu. Gdybyśmy zdobyli się na godzinę spokojnej ciszy, chyba wszyscy poczulibyśmy się haniebnie okradzieni. Ale złodzieje są nieuchwytni, bo albo bezosobowi, albo też potężnie zabezpieczeni murami ha­seł, przyzwyczajeń, mód, autorytetów, terroru literatury albo filmu, stu nietykalnych bożków.
Kiedy nadejdzie Dzień Ostateczny, ukaże się w mrokach cywilizacji bardzo wielu nadętych, którzy spodziewać się mogli doprawdy wszystkiego, lecz nie tego najprostszego, pogardliwego słowa: złodzieju.


 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »