Start arrow Nasza nauka arrow Niepewność i nadzieja
 
 
Niepewność i nadzieja Drukuj
07.01.2007.

Ez 18, 1-32

Izrael wierzył w ścisłą więź pokoleń, więź tak zupełną, że synowie i wnukowie mogli być karani za winy ojców. Przekonanie to było sensowne. Nikt - choćby bardzo chciał - nie żyje wyłącznie tylko dla siebie i swojego czasu, ani pojedyn­czy człowiek, ani żadne pokolenie, ani też naród. W perspektywie historycznej zawsze jest tak, że pokolenie synów i wnuków dziedziczy dolę przygotowaną przez ojców, a choćby samo nie zawiniło, dźwiga na sobie ciężar ich przewinień i w tym właśnie sensie może być „karane" za nie.
Gdy średniowieczna i nowo­żytna Rosja fundowała centralistyczną, nieograniczoną wszechwładzę cara, który stanowił wszelkie prawo, sam żadnemu prawu nie podlegał, wsparty wszech-pokorą wykonawców jego woli, i gdy układ ten zdeterminował powstanie okre­ślonej obyczajowości i atmosfery mentalnej - rzecz nie kończyła się ze śmiercią tych oto ludzi czy zamkniętego czasowo pokolenia. W tej, bowiem atmosferze absolutnego uzależnienia, podlegania i osobistej bezsilności ujętej w karby oczy­wistości posłuchu rodziły się także pokolenia wnuków i duszyczka raba XIX wieku nosiła garb, który wyrósł na plecach dziadów i ojców, choć nie było winą tego oto konkretnego człowieka to wszystko, czym zgrze­szyli dziadowie. Wielcy rosyjscy pisarze i dramaturgowie XIX wieku piszą o swo­jej współczesności, dokumentują także pokaranie synów i wnuków za winy oj­ców i dziadów.
Podobnie też i polskie pokolenia wyrosłe w niewoli, same przecież bez winy, ponosiły jednak naturalne konsekwencje przewinień ojców, a przewiny te sięgały daleko wstecz, w głąb pokoleń, w wiek XVIII i XVII, może głębiej. Pokolenia wnuków i prawnuków były „karane" za winy ojców, własna ich duchowość była kaleczona przez niewolę osobiście przecież niezawinioną. Są to dość oczywiste sprawy - podobnie jak oczywisty jest fakt, że ciężka fizycz­na niedomoga ojca może spowodować cherlactwo syna, też bez winy synow­skiej.

Lecz nader łatwo ześlizgnąć się tu w omyłkę, łatwo bywa pomieszać i po­zamieniać pojęcie „kary" - jako oczywistej konsekwencji przeszłych przyczyn - z pojęciem kary, jako wykładnika i następstwa osobistej odpowiedzialności moralnej. Lud izraelski nader często gubił się w tym. Nie tylko w starożytności. Także i za czasów Jezusa mniemano na przykład, że musiał ciężko zgrzeszyć ten oto człowiek (on albo ojciec jego), skoro dotknęła go ślepota albo ułomność. Skoro „kara" nań spada, musiała być też i wina jego własna, osobista. Jego albo może ojca. Jezus prostował ów błąd oceny. A przed nim prostowali go także prorocy i nauczyciele.

„I oto stało się słowo Pańskie do mnie, mówiąc, Co to jest, że między sobą w ziemi izraelskiej przypowieść w takie przysłowie obracacie, mówiąc: »Ojcowie zjedli jagodę winną niedojrzałą, a zęby synów drętwieją«? Żyję ja, mówi Pan, Bóg, nie będzie wam dalej ta przypowieść za przysłowie w Izraelu. Oto wszystkie dusze moje są jak dusza ojca, tak i dusza syna moja jest dusza, która zgrzeszy, ta umrze".

Ustami Proroka Bóg wieści rozłączną, indywidualną i własną odpowie­dzialność każdego człowieka z osobna.
,„Jeśli mąż będzie sprawiedliwy, jeśli czynić będzie sąd i sprawiedliwość, (...) nikogo nie uciśnie, zastaw dłużnikowi zwróci, gwałtem nic nie weźmie, chleba swego da głodnemu, nagiego przykryje odzieniem, na lichwę nie pożyczy i przyrostu nie weźmie, od nieprawości odwróci rękę swoją, rzetelnie rozsądzać będzie między mężem a mężem, według przykazań moich chodzić bę­dzie i sądów moich strzec będzie, aby czynić prawdę: ten sprawiedliwy jest, na pewno żyć będzie, mówi Pan, Bóg.

Lecz jeśli urodzi syna łotra, który wylewa krew i uczyni jedną z tych rzeczy (...), żonę bliźniego swego zhańbi, nędzarza i ubogiego uciska, popełnia grabież, zastawu nie zwraca, a ku bałwanom oczy swe podnosi, obrzydłość czy­ni, na lichwę daje i przyrost bierze czy żyć będzie? Nie będzie żył, ponieważ te wszystkie rzeczy obrzydliwe czynił".
Lecz nieprawość jego nie przejdzie z kolei na syna jego. Jeśli bowiem syn łotra odwróci się od złych uczynków ojca i czynić będzie dobro i sprawiedliwość „ten nie umrze w nieprawości ojca swego".
„I mówicie, Czemu nie poniósł syn nieprawości ojca? Dlatego, że syn pełnił sąd i sprawiedliwość. (...) Dusza, która zgrzeszy, ta umrze. Syn nie ponie­sie nieprawości ojca, a ojciec nie poniesie nieprawości syna".

Są to cienkie sprawy. Prorok nie niweczy więzi pokoleń, jakby uczynki ojców miały być bez konsekwencji dla sytuacji tych, którzy nadejdą. W historycznej skali ziemi los nie zna takich przedziałów.

Prorok mówi, co innego, że to każdy człowiek ma swoje życie we własnym ręku i sam za nie odpowiada. I ta odpowiedzialność jest niepodzielna, jak niepodzielna bywa zasługa. Jeśli ojcowie żyli sprawiedliwie, pokolenie synów może w życiu odcinać kupony z prawości ojców, lecz nie jest ona ich zasługą i przed Bogiem nie oni będą mieli chwałę, lecz ci, przy których była sprawiedliwość. Mogą też nieść na sobie biedy, przygotowane przez praszczurów - podobnie jak cała ludzkość i ziemia sama niesie na sobie zawinioną przez prarodziców katastrofę Edenu. Lecz wszystkie te biedy mogą być kojarzone z ich winą tylko w tej mierze, w ja­kiej osobiście i sami powtarzają tamto odwrócenie się od Stwórcy. Lecz nie jest winą syna ojciec bez czci. Dlatego każdy sądzony będzie wedle własnych uczynków. Nic nigdy nie jest ani pewne, ani też stracone. Syn łotr może być zgryzotą ojca, nieszczęściem i wielkim cieniem jego życia, lecz przed Bogiem ojciec nie będzie karany za winy syna z wyjątkiem wypadku, kiedy w złych uczynkach syna jest także i własna jego ojcowa wina, bo może tak być. Podobnie ojciec bez czci może być hańbą i zgryzotą syna, jeśli jednak syn odwróci się od złych uczyn­ków ojcowych i nie podejmie ich, będzie sprawiedliwy i żadna ciemność nie zagarnie jego imienia przed Bogiem. „Żyć będzie". To nie znaczy: odjęta mu będzie za życia zgryzota z powodu ojca. Nie znikną na ziemi wszystkie natural­ne konsekwencje powiązań pokoleniowych.

Oznacza to natomiast, mimo wszyst­ko każdy człowiek odpowiada za swoje własne życie. Za własną nieprawość albo też za własne dobro. Synowi ojca prawego łatwo może przyjść przejęcie prawego imienia albo też roztrwonienie ojcowego dobra, synowi łotra ciężko i trudno przychodzić może budowanie własnego dobra. Lecz Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który widzi w skrytości. Może być i tak, że dwa zaśniedziałe miedziaki człowieka ubogiego w dobro policzy Bóg wyżej złota bogaczów, gdyż są one wszystkim, co człek ów posiadał. Nic nie jest pewne, nic nie jest straco­ne synowie wolnych mogą się obudzić w pętach, synowie niewolników nie muszą nosić garbu niewoli. Nic nie jest pewne i utwierdzone na ziemi, nic też nie jest stracone nie jest pewna prawość synów z dobrego gniazda, nie musi być stracone życie synów łotra. I tak się splata niepokój z nadzieją.

Ezechiel mówi więcej, oto również w indywidualnym życiu każdego czło­wieka jest podobnie. Bywa, że ludziom życie się plącze pięknie zaczęli, żyli uczci­wie i dobro czynili, a potem zeszli na złe drogi, czyniąc nieprawość „nie chwal dnia przed zachodem słońca". Niechaj nie sądzą, że przeszłe dobro ma moc wymazywania teraźniejszości. Wszystko po równi położone będzie na szalach. Jeśli jednak nawet odwrócił się człek od sprawiedliwości i żyje szpetnie, niechże nie traci nadziei, gdyż nic nie musi być stracone. Póki życia, poty także możliwości powrotu, a świat jest pełen powracających synów marnotrawnych choćby nawet i o zachodzie słońca. Zawsze jest czas na żal i na powrót. Co wtedy?

„Wszystkich nieprawości jego, które uczynił, pamiętać nie będę i w spra­wiedliwości swej, którą uczynił, żyć będzie. Czyż pragnę śmierci bezbożnego, mówi Pan, Bóg, a nie, aby się nawrócił od dróg swoich, a żył? (...) A gdy się odwróci bezbożny od bezbożności swojej, którą popełnił, a będzie czynił sąd i sprawiedliwość, ten duszę swą ożywi. Bo jeśli rozważy i odwróci się od wszyst­kich nieprawości swoich, które czynił, na pewno żyć będzie. (...) Czemu macie umierać, domu Izraela? Bo nie chcę śmierci umierającego, mówi Pan, Bóg; nawróćcie się, a żyjcie".

Poznajemy całkiem innego Ezechiela. A może inaczej, poznajemy całkiem inne nawiedzenie Pana. Żadnych gwałtownych wizji, żadnych nie uległych słowu cudowności, żadnego porwania poza rzeczywistość ziemi, ani symboli, ani świateł i ognia. Różnie kładł Pan rękę swoją na Ezechielu. Tym razem kładzie ją w ciszy i pokoju. Jest przy Ezechielu. Lecz mówi zwyczajnie, w wielkim pokoju i łagodności, a mówi o sprawach człowieczych. Lecz i to także jest wizją.
Różne bywają porwania przed oblicze Pana, nawet u tego samego proroka.


 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »