|
|
Przyjaźń |
|
07.01.2007. |
Jakuba: 2,23 I uwierzył Abraham Bogu i poczytane mu to zostało ku usprawiedliwieniu, i nazwany został przyjacielem Boga. Jana 15,13 Większej miłości nikt nie ma nad tę, jak gdy kto życie swoje kładzie za przyjaciół swoich. 15,14 Jesteście przyjaciółmi moimi, jeśli czynić będziecie, co wam przykazuję. 15,15 Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego; lecz nazwałem was przyjaciółmi, bo wszystko, co słyszałem od Ojca mojego, oznajmiłem wam.
Możliwość nawiązywania przyjaźni wydaje się wyłącznie ludzką zdolnością. Nasza ważność dla innych wymaga potwierdzenia przez więcej niż jedną osobę. Błędem może być wymaganie od drugiego człowieka, by zaspokajał wszystkie nasze potrzeby emocjonalne, obarczając nasz najintymniejszy związek ciężarem ponad jego siły. Nasz partner może świetnie zaspokajać nasze niektóre potrzeby, lecz nie wszystkie. Nasz związek z dziećmi mógłby ucierpieć, gdybyśmy oczekiwali od nich emocjonalnego wsparcia kosztem zaspokajania ich potrzeb rozwojowych. Nasze poczucie wartości rośnie, gdy wiemy, że jesteśmy ważni nie tylko dla naszej rodziny. I właśnie dlatego potrzebujemy przyjaciół. Zwierzęta stojące niżej na drabinie ewolucji nie wydają się zdolne do tworzenia związków. Ryby i gady nie są w stanie odróżnić swoich młodych od innych. Każdy akwarysta wie, że niektóre ryby pożerają swoje potomstwo po wykluciu. Koty przyjaźnią się z myszami tylko w komiksach. Gatunki zwierząt stojących wysoko na drabinie ewolucji wydają się mieć bardzo złożone życie emocjonalne. Niektóre tworzą związki na całe życie i wyraźnie odczuwają smutek, gdy zdechnie ich partner. Młode zwierzęta bawią się ze sobą tak jak małe dzieci, psy bardzo przywiązują się do swoich właścicieli. Wydaje się jednak, że w królestwie zwierząt nie występuje więź emocjonalna płynąca z dzielenia się myślami.
W takim razie czym jest przyjaźń? Dziennikarka „Boston Globe" Ellen Goodman (i jej przyjaciółka od dwudziestu sześciu lat), napisały książkę o tym, co znaczyła dla nich ich przyjaźń, zatytułowaną „Dokładnie wiem, co masz na myśli”. Piszą w niej: „Przyjaźń nie ma żadnego czysto biologicznego celu, statusu ekonomicznego o ewolucyjnej roli. Lecz przyjaźń może przedstawić kobietę samej sobie, pozwalając jej spojrzeć na siebie innymi oczami i z innym nastawieniem. (...) W wadach może dostrzec zalety i wyzbyć się kompleksów, akceptując je. (...) Przyjaciele bardziej niż rodzina dodają odwagi do zaryzykowania zmian".
Instynkt nawiązywania przyjaźni wydaje się pojawiać bardzo wcześnie w życiu człowieka. Małe dzieci lubią przebywać w towarzystwie innych dzieci, jeszcze zanim dorosną na tyle, by brać aktywny udział we wspólnej zabawie. Obecność rówieśnika najwyraźniej zaspokaja jakąś ich potrzebę. Trochę starsze dzieci — a zwłaszcza dziewczynki — mają zawsze bliską przyjaciółkę, z którą trudno im się rozstać. Natomiast chłopców w tym wieku bardziej interesuje współzawodnictwo, jakby przygotowywali się do radzenia sobie w życiu.
Pewien mężczyzna zrezygnował z „życiowej szansy", gdyż skorzystanie z niej wiązałoby się z przeprowadzką na Południe, do miasta, w którym żyło niewiele rodzin chrześcijańskich. Oznaczałoby to również konieczność zmiany szkoły przez jego dwie nastoletnie córki, no i koniec ich dotychczasowych przyjaźni. Gdy jego córki usłyszały o tym, zaczęły rozpaczać i powiedziały, że chętniej pojechałyby ze swoimi przyjaciółkami, niż przeprowadziły się z nim do innego miasta. Zaczął więc planować, że wyjedzie sam, dopóki jego córki nie skończą szkoły, lecz odrzucił tę możliwość jako nierealną. A zatem nie pozostało mu nic innego, jak zrezygnować z intratnej oferty.
Spytałem, czy nie martwi go dawanie nastoletnim córkom tak wielkiej władzy, jaką jest decydowanie o jego karierze zawodowej. On na to odrzekł: „Nie. Gdybym był pięć lat młodszy, najprawdopodobniej przyjąłbym tę pracę, nie zważając na ich smutek, żal i protesty. A potem najprawdopodobniej żałowałbym tego. Odniósłbym sukces w pracy zawodowej kosztem tych, którzy są dla mnie ważniejsi niż cokolwiek w moim życiu. Rad jestem, że rodzina przypomniała mi, co jest dla mnie najważniejsze".
Okres dojrzewania może być czasem samotności i lęku, jeśli nie ma się grona przyjaciół, którzy uczynią życie łatwiejszym do zniesienia. Znam pewną kobietę, która jeszcze dziś płacze, wspominając lata liceum, gdy podczas przerwy na próżno szukała stolika świetlicowego, do którego zaprosiłyby ją jej koleżanki.
Przyjaźnie są kluczem do przetrwania w nieprzyjaznym świecie. Są dla nas sposobem zapewnienia sobie szczególnej pozycji, utwierdzającej nas w przeświadczeniu, że jesteśmy cenieni za to, kim jesteśmy. Choć odrobinę mniej wyrazistym niż małżeństwo i rodzicielstwo, prawdziwe przyjaźnie są zwierciadłem, w którym widzimy to, co inni o nas myślą. Ponieważ są dobrowolne, łatwiejsze do zawarcia i zerwania niż małżeństwo, rodzina czy stosunki zawodowe, dają nam zapewnienie, że mamy przyjaciół, ponieważ ludzie na ogół nas lubią, choć niejednokrotnie zdarza się nam ich ranić i rozczarowywać. Jak ujmuje to obiegowe powiedzonko: „Gdy przyjaciel popełni błąd, błąd pozostaje błędem, a przyjaciel — przyjacielem". Przyjaźnie są sposobem, dzięki któremu możemy być kimś ważnym w życiu innej osoby, wiedząc, że dzięki nam ktoś, kogo lubimy, o kogo się troszczymy, jest szczęśliwszy, bezpieczniejszy i dokona lepszych wyborów.
Patricia O'Brien tak pisze o swojej przyjaciółce: „Z Ellen mogłam pogadać o wszystkim — o rodzinie, o polityce, o zmianach, stratach i dostawałam od niej coś więcej niż zdawkowe odpowiedzi. A prócz tego potrzebowała mnie, a to liczy się najbardziej".
Nigdy nie wyrastamy z potrzeby przyjaźni. Przyjaciele są alternatywnym źródłem emocjonalnej odżywki, której pierwszym źródłem jest nasza rodzina. Zwłaszcza wtedy, gdy wsparcie rodziny nam nie wystarcza lub gdy mąż lub żona nie są w stanie ich całkowicie zaspokoić. Mamy pewne cechy, które lubimy, a których rozwój przyjaciele mogą wspierać lepiej niż członkowie naszej rodziny. Ludzie są istotami społecznymi. Kwitniemy w towarzystwie innych ludzi.
To dlatego chodzimy modlić się do zboru, zamiast rozmawiać z Bogiem w zaciszu mieszkania. Dlatego też niektórzy wolą pójść na koncert czy mecz, zamiast oglądać je w telewizji.
Podczas mojej nauki w szkole byliśmy na wycieczce w zoo i mieliśmy wykłady. Prowadził je naukowiec, który niemal całe życie spędził wśród szympansów, obserwując ich życie na swobodzie. Z podręcznika, w którym, zawarł swoje obserwacje, zapamiętałem tylko jedno zdanie: „Jeden szympans nie jest szympansem". By być sobą, szympans potrzebuje innych szympansów. Nie wiem, na ile to stwierdzenie rzeczywiście jest prawdziwe w odniesieniu do szympansów (biorę autora za słowo!), lecz z pewnością jest ono prawdziwe w odniesieniu do ludzi. Człowiek potrzebuje innych ludzi i musi czuć się potrzebny innym, by być tym, kim może być i do czego tęskni.
Człowiek jest sobą poprzez miłość do innych. Gdyby okoliczności życia Jakuba sprawiły, że nie mogąc nikomu ufać, nie mógłby nikogo miłować, wtedy nie mógłby być sobą. Nie mógłby być Jakubem, by stać się potem Izraelem. Tylko robiąc w swoim życiu miejsce dla innych ludzi, mógł rozwinąć swój potencjał.
Niektórzy ludzie wzbudzają w nas uczucie czy zainteresowanie z przyczyn niemożliwych do wytłumaczenia. Zatem potrzebujemy przyjaźni tak samo jak jedzenia, wody i powietrza, i jakoś identyfikujemy tych, którzy są zdolni tę naszą potrzebę zaspokoić. Dlatego często zaskakują nas przyjaźnie naszych dzieci, choć one nie potrafią nam wyjaśnić, czego w nich szukają. Najwyraźniej mają one dla nich jakieś znaczenie emocjonalne.
Smutnym faktem jest to, że w dzisiejszych czasach mężczyznom trudno zaprzyjaźnić się z innymi mężczyznami. Wpojono im, by na innych patrzyli jak na potencjalnych rywali lub potencjalnych klientów, i nauczono, by nie odsłaniali innym swoich słabych stron i wad charakteru. Przypuszczam, że z tej przyczyny mężczyźni niechętnie pytają o drogę, a jeśli się coś popsuje, sami próbują to naprawić.
Mężczyźni mają kumpli, z którymi chodzą na ryby lub na mecze. Jednak niesłychanie rzadko mężczyzna otwiera się emocjonalnie przed innym mężczyzną. Jeśli dwie kobiety siedzą przy jednym stoliku, najprawdopodobniej są to przyjaciółki, które rozmawiają o swoich życiowych doświadczeniach. Natomiast jeśli przy stoliku siedzi dwóch mężczyzn, niechybnie dyskutują na temat jakiegoś biznesu lub samochodów.
Przypuszczam, że przyczyną wielu romansów pozamałżeńskich nie jest potrzeba seksu, lecz potrzeba przyjaźni dającej zażyłość, której nie sposób znaleźć w kontaktach z innymi mężczyznami. Utwierdza mnie w tym obserwacja, że mężczyźni otwierają się emocjonalnie, jeśli znajdą się w środowisku, które zapewni im po temu odpowiednie warunki. Wtedy bardzo chętnie mówią o swoich lękach i uczuciach.
Niedawno zadzwoniłem do przyjaciela, by spytać go o adres naszego znajomego. Choć miała to być bardzo krótka rozmowa, coś zwróciło moją uwagę, więc spytałem go: „W twoim głosie wyczuwam jakieś napięcie. Czy wszystko w porządku?". I zaczęło się. Przez dziesięć minut opowiadał o swoich niepowodzeniach w pracy, które pociągnęły za sobą na tyle poważne problemy małżeńskie, że zaczął rozważać możliwość rozwodu. Czułem frustrację, nie mogąc pomóc mu inaczej, niż słuchając go. Pozostało mi tylko żywić nadzieję i modlić się za nim, że moje uważne słuchanie pomogło mu nie mniej niż jego szczera wypowiedź zamiast typowo męskiego: „Wszystko w porządku".
Tak jak najlepszym prezentem nie jest ten, o którym marzyłeś, lecz ten, o którym nawet nie wiedziałeś, póki go nie dostałeś, tak najlepszym darem przyjaźni jest zdolność przewidzenia przez twego przyjaciela, czego ci potrzeba, nim ty o tym pomyślisz. I podobnie jak w przypadku darów materialnych, satysfakcja ze sprawienia przyjemności komuś, o kogo się troszczysz, jest równie wielka jak przyjemność płynąca z przekonania się, jak ktoś inny troszczy się o ciebie.
Ralph Waldo Emerson ujął to tymi słowy: „Wartością przyjaźni nie jest wyciągnięta dłoń i uprzejmy uśmiech. Tą wartością jest duchowa inspiracja płynąca z odkrycia, że ktoś inny wierzy w ciebie i chce ofiarować ci swoją przyjaźń".
Przyjaciółmi nazywa się tych, którzy znają cię z najgorszej strony i mimo to cię lubią. To ludzie, w których towarzystwie możesz być sobą. Lecz co najważniejsze, przyjaciele to ci, którzy troszczą się o ciebie dla ciebie samego, a nie dla tego, co ty możesz dla nich zrobić. Oni będą się o ciebie troszczyć, gdy zachorujesz lub będziesz przygnębiony, i będą się wraz z tobą cieszyć, gdy odniesiesz jakiś sukces.
Chyba najprawdziwszym przyjacielem jest osoba, która szczerze ucieszy się z twojego sukcesu, o którym sama również marzyła, lecz nie było jej dane go osiągnąć — czy to z udanego małżeństwa, dobrej sytuacji finansowej, utalentowanych dzieci czy jakiegokolwiek innego błogosławieństwa. W prawdziwej przyjaźni jest coś ze świętości, gdyż daje nam ona to, co usiłuje nam dać Bóg, pragnąc nas zapewnić, że nigdy nie jesteśmy pozostawieni samym sobie wtedy, gdy desperacko potrzebujemy innych ludzi.
W najtrudniejszych chwilach mego życia niektórzy z tych, których uważałem za moich przyjaciół, opuścili mnie. Jedni dlatego, że zbyt troszczyli się o mnie i za bardzo bolało ich patrzenie na moje cierpienie, inni dlatego, że byłem dla nich lustrem, w którym dostrzegli własne słabości i nie mogli tego znieść. Natomiast prawdziwi przyjaciele przezwyciężyli dyskomfort, przyszli do mnie i byli ze mną. Jeśli nie mieli dla mnie słów pociechy, siedzieli w milczeniu (co było dużo lepsze niż mówienie, że Jakoś to będzie, poradzisz z tym sobie, bywa gorzej"). I za to ich miłuję.
To dlatego musimy uczynić w naszym życiu miejsce dla ludzi, którzy niekiedy nas rozczarowują czy irytują. Jeśli mielibyśmy dobierać sobie przyjaciół, posługując się miarą doskonałości, lub gdyby inni stosowali wobec nas takie kryteria, nie mielibyśmy żadnych przyjaciół i skazalibyśmy się na zupełną samotność.
Gdy spytano Martina Bubera — wielkiego żydowskiego filozofa i teologa — „Gdzie jest Bóg?", nie odpowiedział stereotypowo: „Bóg jest wszędzie, w kościołach i w synagogach". Buber oznajmił, że Bóg jest w stosunkach międzyludzkich. Bóg nie znajduje się w ludziach. Bóg znajduje się między ludźmi.
Gdy ty i ja dostroimy się do siebie, wtedy Bóg zstępuje i wypełnia przestrzeń między nami, by nas połączyć. I miłość, i prawdziwa przyjaźń są czymś więcej niż sposobem na to, by się przekonać, że znaczymy coś dla drugiego człowieka. Są sposobem odciskania piętna na zborze poprzez sprowadzanie doń Boga. Bez nich każdy zbór – społeczność byłaby mielizną samolubstwa i samotności.
|
|
|