|
|
Rodziną jesteśmy... |
|
07.01.2007. |
...tacy, jak potrafimy kochać
1 Tymoteusza: 5,8 A jeśli kto o swoich, zwłaszcza o domowników nie ma starania, ten zaparł się wiary i jest gorszy od niewierzącego.
Niektórzy prorocy Biblii widzieli w związku między Bogiem a Izraelitami rodzaj związku małżeńskiego. Podczas gdy Amos widzi w Przymierzu między Bogiem a Jego ludem rodzaj kontraktu biznesowego, za którego złamanie grożą stosowne kary, współczesny mu, łagodniejszy prorok Ozeasz upatruje w nim związku przypominającego małżeństwo. Bóg w widzeniu Amosa żąda posłuszeństwa i zwraca się do swojego ludu tymi słowy: „Jakże mam być waszym Bogiem, skoro nie czynicie tego, co wam każę?". Ozeasz natomiast mówi, że Bóg pragnie, by ludzie miłowali się nawzajem i miłowali Jego. Dla Ozeasza prośba Boga brzmi następująco: „Jakże mogę mieć z wami zażyły związek, skoro wasz związek z Bogiem nie jest czymś najważniejszym w waszym życiu?".
W biblijnej historii życia Jakuba można wyróżnić trzy akty. Podobnie każdy z nas może podzielić swoje życie.
- Pierwszy akt mówi o dzieciństwie i wczesnej młodości Jakuba. - Akt drugi akt opisuje jego wiek młodzieńczy i mówi o nim przede wszystkim jako o mężu. - W akcie trzecim czytamy o dorosłości Jakuba, definiowanej przede wszystkim przez jego ojcostwo.
Gdyby życie Jakuba czy kogokolwiek z nas było prezentowane na scenie teatru, poszczególne akty byłyby oddzielone spuszczeniem kurtyny i antraktem, by zaznaczyć upływ czasu między poszczególnymi scenami. Ponieważ narracja biblijna płynie nieprzerwanie (dopiero dużo później wprowadzono podział na rozdziały), rolę kurtyny pełnią pewne zdarzenia.
Dzieciństwo Jakuba oddziela od lat duchowego wzrastania sen o drabinie, a jego późniejsze lata oddzielone są od lat odnalezienia integralności potyczką z aniołem. Sen o drabinie udziela odpowiedzi na dwa dręczące go podówczas pytania, dwa pytania zadawane sobie także przez każdego nastolatka i nastolatkę:
Dokąd udać się ścieżką swego życia? Kim będę jako dorosły?
We śnie Bóg zapewnia Jakuba, że znajdzie uznanie w oczach Boga, wyrośnie ze swoich żenujących nawyków i będzie Bożym człowiekiem. Bóg przyrzeka też, że będzie mu się powodzić w życiu, a inni będą się z nim liczyć.
Jest to, rzecz jasna, wiadomość, jakiej w tamtej chwili Jakubowi było potrzeba.
Każdy z nas - którzy zostali wybawieni z pułapki zwątpienia w siebie, usłyszawszy to przesłanie z ust rodzica, nauczyciela czy przyjaciela. Brzmiało ono: mimo swoich wad jesteś dobrym człowiekiem i możesz się stać kimś ważnym.
Uspokojony i zmotywowany zapewnieniem Jakub zakochuje się i zawiera związek małżeński. Przybywszy do wioski, w której mieszka jego wuj Laban, spotyka u wodopoju młodą, atrakcyjną kobietę, dowiaduje się, że jest jego kuzynką, i odruchowo całuje ją. Wkrótce potem prosi o jej rękę.
Należy zaznaczyć, że małżeństwo rodziców Jakuba zostało zaaranżowane przy tej samej studni, lecz w zupełnie innych okolicznościach. Izaak nigdy nie spotkał przed ślubem swojej przyszłej żony. To sługa Abrahama zobaczył Rachelę przy studni i w imieniu Izaaka rozmówił się z jej rodzicami.
Jak już wspomniałem, Jakub jest pierwszą i w zasadzie jedyną biblijną postacią, która romantycznie zakochuje się i żeni. Jego historia ukazuje naturalny proces dojrzewania pragnień młodego mężczyzny, który nie może liczyć na pomoc rodziców w wyszukaniu oblubienicy. Widzimy w niej również zwyczaje tamtej epoki i kulturę, które zachęcały młodych ludzi do zawierania związków małżeńskich, gdy tylko dorosną. Należy pamiętać, że wtedy nie było czegoś takiego jak randki czy przedmałżeńskie kontakty seksualne.
Jednak z równą słusznością w zachowaniu Jakuba można doszukiwać się reakcji na jego sen. Jeżeli ma się wspinać po drabinie z punktu, w którym obecnie się znajduje, by dotrzeć tam, gdzie Bóg chciałby go widzieć, musi wyrosnąć z nawyku polegania na samym sobie i wpuścić do swego życia innych ludzi.
Jeden z teologów, William J. Everest, definiuje grzech jako „odrzucenie więzi”, zarówno prywatnych, jak i publicznych, które są potwierdzeniem naszej własnej godności i szacunku dla godności innych ludzi". Według niego osoba grzeszna to taka, której „dusza jest zamknięta w więzieniu jaźni". Dostojewski pisał: „Piekło to cierpienie bycia niezdolnym miłować".
Miłość Jakuba do Racheli — jego gotowość do wyrzeczenia, do pracowania przez siedem lat bez zapłaty, by zasłużyć na tę miłość (a jak pamiętamy, ten młodzieniec nie dał nawet miski strawy swemu bratu bez zapłaty) — i jego odkrycie, że Rachela odwzajemnia tę miłość, zapoczątkowują proces dorastania Jakuba i stawania się osobą zasługującą na uznanie i szacunek. Owo dorastanie wymaga obecności w jego życiu drugiej osoby, kogoś, na czyjej miłości może polegać i dla której on będzie się zmieniać.
W tych motywach wpuszczenia do swego życia drugiej osoby znajdujemy odpowiedź na pytanie zadane przez pewnego piosenkarza rockowego: „Czemu głupcy się zakochują?". Dlaczego otwieramy się na zranienie, cierpienie i stratę, angażując się w związek z drugą osobą? Miłować kogoś — męża, żonę czy dziecko — to stać się „zakładnikiem fortuny". Wiele może się nam przydarzyć, gdy zdejmujemy pancerz ochronny i stajemy bezbronni wobec krzywd, które mogą nas spotkać. Czemu zatem ludzie tak ochoczo wyruszają na poszukiwanie życiowego partnera, skoro jest ono tak ryzykowne? Wielu nastolatków przeżywa męczarnie, będąc zdania, że ich życie jest beznadziejne, gdyż nie mogą znaleźć kogoś, kto ich pokocha. Dlaczego wystawiamy się na cierpienie i odrzucenie? Dlaczego rodzice są emocjonalnie tak silnie związani ze swoimi dziećmi i czemu ten związek wywołuje więcej dumy lub poczucia winy niż jakikolwiek inny? Dlaczego nie mielibyśmy tak jak zwierzęta wydawać swego potomstwa na świat i porzucać go, gdy tylko nauczy się samodzielnie dawać sobie radę? Dlaczego miłość, szukanie miłości i ból miłowania są tematem tak wielu piosenek, oper mydlanych, filmów i przyczyną tak wielu samobójstw?
Ano dlatego, że dla nas miłość jest czymś więcej niż reprodukcją. Miłość jest czymś więcej niż zaspokajaniem popędu płciowego. Małżeństwo i rodzicielstwo są najpowszechniejszym, choć nie jedynym środkiem wyrażania miłości, potwierdzenia poczucia wartości. Zaspokaja również naszą potrzebę bycia kimś ważnym w życiu drugiej osoby czy - jak to ktoś ujął - „bycia kimś dla kogoś".
Znawcy zagadnień zdrowia i szczęścia są zdania, że człowiek ma potrzebę zażyłości. Twierdzą też, że dusza emocjonalnie głoduje, gdy przez cały dzień przebywamy z obcymi ludźmi. Potrzebujemy ludzi, którzy nas dobrze znają i którzy się o nas troszczą.
Doktor Ornish napisał: „Nasza zdolność stawiania czoła wyzwaniom życiowym jest zależna od uzdrawiającej mocy miłości, zażyłości i stosunków z innymi ludźmi".
Potrzebujemy poczucia bycia kochanymi. Potrzebujemy innych ludzi, by mówili nam, że jesteśmy wyjątkowi i niezastąpieni, ludzi, którzy wyjdą naprzeciw naszym potrzebom, rozwieją nasze lęki i brak poczucia bezpieczeństwa, podobnie jak czyniły to nasze matki, gdy byliśmy niemowlętami. Aby zacząć znaczyć coś w życiu drugiego człowieka, musimy zacząć dawać mu miłość.
Nastolatki desperacko łakną związków z innymi nastolatkami, by rozprawić się z pierwszym lękiem, którego doświadczył Jakub: że pod jakimś względem są upośledzeni, przez co nikt ich nie pokocha.
Gdy tak jak Jakub poczują wstyd spowodowany występkami, których się dopuścili, będą potrzebowali zapewnienia, że ktoś gdzieś uzna ich za istoty zasługujące na miłość. Dopiero potem rozwiną w sobie dojrzalsze rozumienie miłości, takie, o którym jest mowa w drugiej części snu Jakuba. Chodzi mianowicie o potrzebę bycia kimś ważnym i znaczącym dla drugiego człowieka.
Zrozumieją, że miłość wiąże się ze wspieraniem czyjejś duszy, a nie tylko ze znalezieniem kogoś, kto zadba o nasze uczucia.
Ornish tak to ujął: „Kiedyś czułem się kochany, gdyż byłem wyjątkowy. Teraz czuję się wyjątkowy, bo jestem kochany i umiem kochać".
Zacząłem zastanawiać się nad przyczynami tylu rozwodów i separacji i to w zborach. Doszedłem do wniosku, że czasami małżeństwa rozpadają się, gdyż jeden lub oboje partnerzy nie otrzymują miłości, której potrzebują. Czasami jednak związki rozpadają się, gdyż jeden z partnerów czuje się tłamszony jej lub jego potrzebą dawania miłości, by wywierać wpływ na życie drugiej osoby.
Pamiętam pewną naszą znajomą, z którą od czasu do czasu rozmawiałem a ona narzekała na swoje małżeństwo. Skarżyła się, że w domu jest zmuszona sama troszczyć się o wszystko, a jej męża w ogóle nie obchodzą ich dzieci i jest emocjonalnie niedostępny. Okazywałem jej współczucie, pamiętając, że słyszę tylko połowę prawdy. Czasami zadawała sobie sama pytanie, czemu trwam w tak nieudanym związku i zaraz odpowiadała, że nie ma serca opuścić męża. Bez niej byłby taki bezradny. W jego życiu zapanowałaby pustka. Pewnego dnia spotkałem ją i była cała we łzach. Rzucił ją. Odchodząc, powiedział, że chciał być mężem i ojcem, lecz ona mu nie pozwalała. Wypełnianie tych ról nie przychodziło mu łatwo, gdyż nie był do tego przygotowany; jego ojciec nie dał mu najlepszego przykładu. On jednak czuł, że jego żona zamiast pozwolić mu się ich uczyć, z jakichś przyczyn, tkwiących zapewne w jej psychice, objęła te obszary w swoje władanie i nie dopuszczała go do nich.
Zawieramy związki po to, by zaspokoić naszą potrzebę zażyłości. By znaleźć kogoś, kto będzie się o nas troszczył. Zawieramy je też po to, by połączyć się z kimś, kto będzie wiódł nieco odmienne życie od naszego, byśmy wzajemnie mogli się tym życiem dzielić. Mamy dzieci, również po to, by mieć możliwość kształtowania życia drugiego człowieka. Pracujemy, by zarobić pieniądze, którymi płacimy nasze rachunki, lecz wielu z nas pracuje również po to, by w pewien sposób wpłynąć na otaczających nas ludzi. Wychodzimy z kokonu właściwego wiekowi dojrzewania — zainteresowania sobą — czując potrzebę bycia kimś ważnym dla kogoś drugiego, kimś zauważanym i znaczącym (typowy nastolatek czuje lęk przed wyróżnianiem się z tłumu). Wielu z nas — jeśli nie wszyscy — tęskni za czymś, co angielski pisarz Joseph Addison ujął następująco: „Jeśli moim życiem mógłbym w jakiś sposób przyczynić się do rozwoju mojego zboru ( kraju ), do zbawienia innych ludzi to odchodząc, miałbym satysfakcję, że nie żyłem na próżno".
Nie możemy żyć, nie mając pewności, że komuś na nas zależy. Małżeństwo jest jednym z możliwych, choć nie jedynym sposobem zaspokojenia tej potrzeby. Być może dlatego alternatywy małżeństwa — komuny i wspólnoty czy związki nieoficjalne, w których można bez słowa rozstać się z partnerem, jeśli nie spełnia naszych oczekiwań — nie sprawdziły się jako niezawodne źródło wsparcia dla dusz partnerów i nie zagroziły tysiącletniej instytucji małżeństwa. Wolne związki udzielają partnerom przesłania: „Nie ma ludzi niezastąpionych" zamiast: „Znaczysz dla mnie więcej niż ktokolwiek na tym świecie". Być może dlatego najczęstszą przyczyną rozpadu małżeństw jest niewierność małżeńska, a nie kryminalne wyczyny współmałżonka, choroba umysłowa czy trudne do zaakceptowania nawyki. Dopuszczając się zdrady, mówimy naszemu partnerowi: „Jest ktoś, kto w najintymniejszych chwilach mego życia znaczy dla mnie więcej niż ty". Co ciekawe, mężczyźni przyłapani na zdradzie małżeńskiej najczęściej zaprzeczają istnieniu jakiejkolwiek emocjonalnej więzi z kochanką, mówiąc: „Ona dla mnie nic nie znaczy. To był tylko impuls chwili". Kobiety zazwyczaj w takich sytuacjach mówią, że się zakochały, a kochanek wypełniał emocjonalną pustkę w ich życiu.
|
|
|