Start arrow Nasza nauka arrow Rozważania o wieży Babel
 
 
Rozważania o wieży Babel Drukuj
07.01.2007.

Dziewięć pierwszych wersetów jedenastego rozdziału Księgi Ro­dzaju, zawierających opowiadanie o wieży Babel, to zapewne je­den z najbardziej problematycznych tekstów całej tej Księgi. Od­nosi się wrażenie, że nie pasują do tego miejsca ani nie mają związ­ku z kontekstem wersetów poprzedzających i następnych. Są jak wtręt niewłaściwie umieszczony między poprzedzającym go rodowodem potomków Jafeta i Chama, synów Noego, a następują­cym po nim rodowodem potomków Sema, trzeciego syna Noego. Innymi słowy, opowiadanie o wieży Babel wydaje się - z redak­cyjnego punktu widzenia - rażąco nie na miejscu. Analizując dokładnie tekst, można ustalić przynajmniej siedem problemów, które wymagają przemyślenia:

1. Wiele tekstów z pierwszych jedenastu rozdziałów Księgi Rodzaju ma paralele w piśmiennictwie starożytnego Bliskiego Wschodu. Przykładowo, znajdujemy oczywiste paralele między biblijnym opowiadaniem o stworzeniu a starożytnym eposem ba­bilońskim, znanym jako Enuma elisz. Można także rozpoznać bli­skie paralele między opowiadaniem o potopie a niektórymi fragmentami starożytnego babilońskiego eposu o Gilgameszu. Jednak w żadnym tekście ze starożytnego Bliskiego Wschodu nie natra­fiono na paralele biblijnego opowiadania o wieży Babel.

2. Biblijny tekst opowiada, że ludzie zapragnęli zbudować wieżę sięgającą niebios, ale nie wiemy, co ich skłoniło do podjęcia tak gigantycznego dzieła. Tekst wzmiankuje dwa motywy, przy czym
każdy pozostaje niejasny, „w ten sposób uczynimy sobie znak”, czyli „abyśmy się stali sławni”, oraz „abyśmy się nie rozproszyli po całej ziemi” (w. 4).

Jaki związek - jeżeli w ogóle taki istnieje - zachodzi między tymi dwoma motywami, czyli pragnieniem sławy oraz obawą przed rozproszeniem się po całym świecie?

Wieża to oczywiście babiloński ziggurat, czyli świątynia, jako ogniwo łączące sferę boską i ludzką. Wiadomo, że autorzy Biblii znali kulturę starożytnego Bliskiego Wschodu, a w szczególności kulturę babilońską. Dlaczego więc w tekście nie pojawia się żadna wzmianka czy nawet aluzja do faktu, że owa wieża to rzeczywiście ziggurat czyli świątynia babilońska?

Ludzie zjednoczyli się, aby zbudować wieżę. Zjednoczyli się dla wspólnego celu. Wszyscy mówili tym samym językiem, to znaczy nie mieli kłopotów z porozumiewaniem się.

Czy to źle?

Czy to źle stanowić jedność i umieć porozumiewać się z innymi? A przecież w Nowym Testamencie czytamy o modlitwie Jeszuy (ew. Jana 17,21). Możemy założyć, że autor biblijny dobrze znał gramatykę hebrajską. Gdyby opowiadając stopniował nastrój, zacząłby na pewno od tonu „f'. Tymczasem tekst mówi, że wieża została na­zwana „Babel”, ponieważ Bóg pomieszał, po hebrajsku „balal", języki. Ale hebrajski rdzeń „Babel” nie ma etymologicznie nic wspólnego z „balal”, „pomieszać”. Ściśle mówiąc, etymologicz­nie znaczy „bab-El”, czyli brama Boga. Przykładowo w języku aramejskim „bab” znaczy „brama”. Dlaczego tekst podaje niewłaściwą etymologię słowa „Babel”?

Czy kara jest adekwatna do winy? Po pierwsze, na czym polegała ta wina? Czy budowa wieży jest zbrodnią albo grzechem? A nawet, jeżeli tak to, w jakim stopniu kara - pomieszanie języ­ków i rozproszenie ludzi - jest odpowiednia do popełnionej winy?

Przypatrzmy się tekstowi biblijnemu i postarajmy się odpowie­dzieć na te pytania.


1 - Motywację budowy wieży Babel rozważa midrasz. Według uczonych budowę wieży nadzorował sam Nimrod, ówczesny król babiloński. Imię „Nemrod” ma związek z hebrajskim słowem „me-red” czyli „bunt”. Posłużyło to jako zachęta do inter­pretacji motywów, którymi kierowali się budowniczowie wieży, a mianowicie buntu przeciw Bogu.
Talmudyczni uczeni objaśniają motywację budowniczych jako pragnienie wybudowania wieży, „której wierzchołek będzie sięgał nieba”, co umożliwiłoby ludziom wstąpienie do nieba i wyrwanie mocy Bogu. Nie wspominają jednak nic o motywacji, która popchnęła ludzi do buntu przeciw Bogu.

Jakie mogły to być motywy?

Pokolenie budowniczych wieży Babel pojawia się po potopie. Epizod potopu nastręcza niezwykłe problemy teologiczne, nawet większe i poważniejsze niż te, które w naszych czasach dotyczą Holocaustu. To Bóg, a nie ludzie, sprawia zniszczenie potencjal­nie całego życia, ludzi, zwierząt i roślin. W jaki sposób usprawie­dliwić taki akt unicestwienia? Sądzę, że potomkowie pokolenia potopu cierpieli na „syndrom dzieci tych, którzy przeżyli”. Wiedząc, że Bóg zniszczył niemal całe życie na ziemi, doszli do wniosku, że nie mogą dłużej na Nim polegać, że Bóg stanowi dla nich zbyt wielkie zagrożenie, bo może przecież zrobić jeszcze raz to samo. Wprawdzie przyrzekł Noemu, że nie pokryje już więcej świata wodami (Rdz 8,21), lecz następ­nym razem mógłby to uczynić za pomocą ognia albo trzęsienia ziemi. Pokolenie budowniczych wieży Babel decyduje się, więc na akt stanowiący nie tylko ostateczny protest przeciw niesprawie­dliwemu, kapryśnemu i niebezpiecznemu Bogu, lecz także na uczy­nienie czegoś, co pozwoli przetrwać im i światu.

Postanawiają ujarzmić albo nawet zabić Boga po to, żeby nie musieli się oba­wiać ponownego zniszczenia świata. Bóg, widząc, że straci u człowieka zaufanie względem siebie i wiarę w Niego na zawsze, miesza mowę ludzi, w nadziei, że zaufanie i wiara odrodzą się na nowo.
Tę nadzieję spełni Abraham. Opowiadanie o wieży Babel zostało umieszczone tuż przed rodowodem potomków Sema, syna Noego i praprzodka Abrahama, nie z powodu błędu redaktora Księgi Rodzaju, ale świadomie. Pokazuje ono więź między pomiesza­niem przez Boga mowy ludzi, którzy odrzucili wiarę w Niego, a po­twierdzeniem przez Abrahama wiary i zaufania wobec Boga, za­kwestionowanej przez pokolenie budowniczych wieży Babel.

2 - Wiemy, że ludzie na ziemi mówią wieloma językami. Dlate­go opowiadanie o wieży Babel można traktować jako etiologiczną odpowiedź na pytanie, jak doszło do obecnego zróżnicowania ję­zykowego. Innymi słowy, opowiadanie nie tylko wyjaśnia, dla­czego, lecz również jak się to stało, że ludzie zaczęli mówić wielo­ma językami. Otóż stało się to za przyczyną pomieszania przez Boga języków, co było karą za budowanie wieży Babel. Aż do tamtego czasu ludzie mieli jedną mowę, później zaczęli mówić wieloma językami wskutek nałożonej na nich kary. Jednak mogło być równie dobrze tak, że opowiadanie o wieży Babel nie powsta­ło w celu etiologicznego wyjaśnienia różnorodności języków, bo ten temat stał się w nim jedynie pretekstem, co nie ma żadnej paraleli w piśmiennictwie starożytnego Bliskiego Wschodu.

Celem opowiadania nie jest, zatem odzwierciedlenie uwarun­kowań starożytnego Bliskiego Wschodu, lecz ostra polemika z je­go kulturą i religią. Autorzy biblijni wiedzieli na pewno, że wieża to ziggurat, czyli świątynia babilońska. Przedstawiając ją jako nie chcianą przez Boga, opisując jej zniszczenie i ukaranie budowni­czych, tekst mówi wyraźnie, że nauka biblijna odrzuca kulturę i religię babilońską. Autor biblijny, dobrze znający gramatykę he­brajską, świadomie wprowadził polemiczny dwuznacznik, a mia­nowicie: „Ty, Babilończyku, sądzisz, że twoje świątynie to «bab-El» bramy [do] Boga, podczas gdy naprawdę są one «balal», czyli pomieszanie, tak samo jak twoja babilońska religia i kultura”. Ta­kie objaśnienie rzuca światło na rolę, jaką spełnia ten tekst umieszczony w kontekście rodowodu potomków Sema, praprzodka Abra­hama.

Abraham urodził się w Babilonii. Według legend jego ojciec, Terach, oddawał cześć bóstwom babilońskim. Ale Abraham odrzucił religię i kulturę babilońską. Dlatego prześlado­wał go ten sam król, który - według tychże legend - zbudował wieżę Babel, to znaczy król Nimrod. Jednak to nie Nimrod, lecz Abraham jest buntownikiem. Właśnie Abraham zapo­czątkował nową wiarę, religię biblijną, buntując się i odrzucając religię babilońską. Ku temu samemu zmierza opowiadanie o wieży Babel, polemizując i kpiąc z religii babilońskiej, jako „balal", pomieszania, a nie „bab-El", bramy do Boga. Teraz staje się jasne, dlaczego w piśmiennictwie babilońskim nie ma paraleli dla opo­wiadania o wieży Babel. Otóż, dlatego że to opowiadanie polemi­zuje z religią i kulturą babilońską i naśmiewa się z niej.

Najważniejszym celem opowiadania o wieży Babel wcale nie jest etiologiczne wyjaśnienie, skąd się wzięły rozmaite języki. Sta­nowi ono część dłuższej etiologii, wyjaśniającej, w jaki sposób i dlaczego zaistniała nowa religia zapoczątkowana przez Abraha­ma. Ukryte w tym miejscu znaczenie, rozwinięte dalej w opowia­daniach o Abrahamie, zawiera następujące przesłanie:

Bóg porzu­ca nadzieję, że ludzie będą mieli wiarę i ogranicza swoje pierwot­ne zamiary. Odtąd wiara w Boga nie będzie już związana z naro­dami, które istniały od początku świata, ani z ludami z prapoczątków, lecz z narodem przymierza. Aż dotąd narody na globie ziem­skim były określane przez miejsce ich zamieszkania: Egipcjanie w Egipcie, Etiopczycy w Etiopii itd. Po pomieszaniu ludzkiej mowy powstaje nowe pojęcie narodu i nowe pojęcie religii, naród i religia zostają stworzone przez przymierze Bosko - ludzkie, zo­staje powołany do istnienia naród przymierza, stworzony przez przymierze. Protoplastą tego narodu stał się Abraham. Pierwszy krok do powołania nowego narodu i nowej religii poprzedzała za­warta w opowiadaniu o wieży Babel polemika z religią i kulturą babilońską. Ten proces osiągnie swój szczyt w Abrahamie, przod­ku nowego narodu, nowego przymierza i nowej religii.

3 - Wciąż jednak pozostaje problem winy i kary. Odwołajmy się w tej sprawie do średniowiecznych komentatorów żydowskich.

Abraham Ibn Ezra żyjący w XII w. sugeruje że w opowiada­niu o wieży Babel nie ma mowy o żadnym grzechu, Bóg rozpro­szył ludzi, bo gdyby nadal pozostawali skupieni w jednym miej­scu, byliby bardziej wystawieni na zagrażającą im katastrofę natu­ralną. Rozproszenie uczyniło ich bezpieczniejszymi. Ale ta inter­pretacja jest problematyczna, gdyż zakłada karę bez winy.
Ponadto odrzuca koncepcję, że jedność jest koniecznie dobra. Jedność zwłaszcza, gdy chodzi o jednomyślność poglądów, to znaczy, gdy wszyscy mówią tym samym językiem, sprawia, że społeczeństwo staje się bardziej podatne na różnego rodzaju zagrożenia.
Inni ko­mentatorzy twierdzą, że grzech polegał na nieposłuszeństwie wo­bec przykazania Bożego po potopie, by ludzie rozproszyli się i wę­drowali po całej ziemi. Ale i to objaśnienie jest wątpliwe, bo tekst biblijny wspomina, że budowniczowie wieży wcześniej „wędro­wali ze wschodu” (11,2).

Don Isaac Abrawanel, szesnastowieczny komentator żydow­ski, też próbował wyjaśnić kwestie podniesione w omawianym tekście. Był to człowiek silnie osadzony w realiach swoich cza­sów. Sprawował funkcję ministra królów Hiszpanii i Portugalii w okresie, gdy Żydzi zostali wypędzeni z Półwyspu Iberyjskiego. Przyłączył się do swoich rodaków na wygnaniu i przeniósł się do Italii, gdzie przyczynił się do ustanowienia rządów republikań­skich. Był, więc głęboko zaangażowany w ówczesną realpolitikę. Według Abrawanela jednym z powodów, dla których powinniśmy poważnie traktować opowiadanie o wieży Babel, jest płynąca z nie­go nauka o życiu miejskim i społeczeństwie technokratycznym. Odnosząc do tekstu własne doświadczenie dyplomatyczne, Abra­wanel posłużył się nim, by sformułować wnioski natury społeczno - politycznej. Według niego opowiadanie o wieży Babel stawia następujące pytanie: O jakie społeczeństwo powinniśmy zabiegać? Jakie są tego moralne, polityczne i socjologiczne implikacje? Abra­wanel postrzega wieżę Babel jako pierwszy ośrodek miejski. Dla niego miasto to środowisko sztuczne, w przeciwieństwie do osad­nictwa wiejskiego jako środowiska naturalnego. W tej kwestii jego poglądy są zbieżne z tymi, którym hołdowali Thomas Jefferson i Abraham Lincoln. Oni też przedkładali rolnictwo nad urbaniza­cję oraz żywili głęboką niechęć do moralności miejskiej. Skoro traktuje się miasto jako środowisko sztuczne, stworzone przez lu­dzi, Abrawanel zapytuje: W jakim celu? Jaka jest istota, cele i im­plikacje życia miejskiego?

Według Abrawanela grzechem budowniczych wieży Babel - pierwszych mieszczuchów, pierwszej społeczności technokratycznej - są zagrożenia kryjące się w takim środowisku. Jakie to za­grożenia? Ludzie w społeczności, której typem jest wieża Babel, wybierają raczej cele doczesne niż wieczne, sztuczne niż prawdzi­we, produkty niż naturę. Dla Abrawanela celem człowieczej egzy­stencji jest intelektualne rozpoznawanie Boga i oddawanie Mu czci. Budowniczowie wieży Babel zlekceważyli ów cel i właśnie na tym polegał ich grzech. Wybrali doczesne korzyści, rażący pragma­tyzm, troskę o technologię, wygodę i luksus - czyli to wszystko, czym się odznacza życie miejskie - w miejsce celów intelektual­nych, duchowych i moralnych. Zdaniem Abrawanela istnieją dwa rozwiązania tego problemu. Pierwszy to rezygnacja z życia miej­skiego. Drugi to uwolnienie mieszkańców miast od ich dotych­czasowych priorytetów, tak by nie popadali w pułapki moralne, jakie niesie życie miejskie. Oto słowa Abrawanela, stanowiące bez wątpienia echo jego własnych doświadczeń:
„Byli oni niezado­woleni z darów natury, którymi Bóg ich pod dostatkiem obdarzył. Zamiast tego zaczęli poszukiwać innego celu - zbudowania mia­sta [...] i wieży w tym mieście, gdzie mogliby się spotykać. Do­strzegli swoje przeznaczenie w udoskonalaniu życia miejskiego, pracując wspólnie dla dobra społeczności. Właśnie to uznali za prawdziwie ludzki cel. Ale z takiego stylu życia wyrastają jedynie walki o sławę, tytuły, zmagania o władzę, o przelotne zaszczyty i skrzętne gromadzenie dóbr, co może prowadzić do przemocy, gwałtów, a nawet morderstwa”.

Dalej Abrawanel postrzega pomieszanie języków jako zrozu­miały skutek nowej społeczności miejsko - technokratycznej, jaką stworzyli budowniczowie wieży Babel. Wraz z mnożeniem się nowych zadań i zajęć, mnożyły się nowe, języki”. Każde zajęcie i każ­dy zawód tworzyły własny żargon, własny język, do czasu aż spo­łeczność straciła możliwość porozumiewania się i intymność kon­taktów międzyludzkich. Tak więc, zdaniem Abrawanela, judaizm nie przeciwstawia się życiu miejskiemu, ale musi właściwie rozpo­znać groźne problemy, jakie ono niesie, oraz dążyć do poprawy duchowej i moralnej jakości życia miejskiego. Zadaniem biblii jest ustawiczne przypominanie nam o duchowym wymiarze życia w spo­łeczeństwie, w którym jest on zagrożony całkowitym zatraceniem.

Rozpatrzony przez Abrawanela motyw zapowiada rabiniczny midrasz zawarty w Pirked Rabbi Eliezer. Dowiadujemy się z nie­go, że gdy wieża Babel osiągnęła już pewną wysokość, coraz trudniej było podawać do góry cegły potrzebne do kontynuowania ro­bót. Gdy jakaś cegła podczas wciągania spadała i rozbijała się, lu­dzie przerywali pracę, lamentując: „Skąd weźmiemy następną?” Natomiast, jeśli jakiś robotnik spadł z wieży i poniósł śmierć, nikt nie zwracał na to szczególnej uwagi, bo jednego robotnika łatwo zastępowano drugim. Sens tego jest oczywisty. Mentalność tech­nokratyczna zawsze rodzi duchowe niebezpieczeństwo przedkła­dania towarów nad ludzi i traktowania ludzi jak towary. Według komentatorów biblii na tym właśnie polegał grzech budowniczych. Społeczeń­stwo, które postrzega ludzi jak rzeczy, cenniejsze niż życie ludz­kie, nie jest w stanie przetrwać. Zatraca, bowiem moralne i ducho­we priorytety, własny cel. Nie chodzi wyłącznie o społeczność budowniczych wieży Babel, lecz i o nasze społeczeństwa. Bardzo dobrze wyraził to komiksowy bohater Pogo: „Spotkaliśmy wroga i to my nim jesteśmy”.

*

Na koniec warto rozpatrzyć implikacje opowiadania o wieży Ba­bel dla dialogu między religijnego. U podstaw możliwości prowa­dzenia dialogu leży uznanie pluralizmu religijnego. Do XX wieku idea pluralizmu religijnego była rzadka - zarówno w teologii ży­dowskiej, jak i chrześcijańskiej.

A przecież można ją odnaleźć w pi­smach szesnastowiecznego uczonego żydowskiego imieniem Elie­zer Aszkenazi, spoczywającego na starym cmentarzu żydowskim w Krakowie. Przybył do Polski z Egiptu i był rabinem w Pozna­niu oraz w Krakowie. Swoją najważniejszą pracę Ma aseh ha-Szem (Dzieła Boże) ukończył w 1580 roku w Gnieźnie. Aszkenazi roz­winął w niej pogląd na pluralizm religijny, który nawet dzisiaj brzmi bardzo współcześnie. A wyprowadził go z własnej interpretacji biblijnego opowiadania o wieży Babel.

Jak już powiedziano, żydowscy komentatorzy biblijni byli za­wsze zakłopotani kwestią, dlaczego Bóg ukarał budowniczych wieży Babel. Tekst biblijny przedstawia ich jako ludzi zjednoczo­nych wspólną mową i wspólnym celem. Na czym więc polegał ich grzech? I dlaczego Bóg ich ukarał, dzieląc jedną mowę na wiele języków? Według Aszkenazego budowniczowie wieży mieli nie tylko jeden język, lecz i jeden język religijny, jedną teologię. Wszy­scy wyznawali bowiem tę samą religię. Aszkenazi sugeruje, że taki stan doprowadził do absolutyzmu, który nieuchronnie tłumi wolne, twórcze myśli i autentyczne przeżycia religijne. Jego zda­niem społeczeństwo monolityczne znacznie częściej gasi indywi­dualne dążenia do prawdy religijnej, niż je wspomaga. Dlatego Bóg podzielił ludzi stosownie do różnych języków, to znaczy do różnych religii, aby wspomóc indywidualne poszukiwania praw­dy biblijnej (Dz Ap 17,30). W takim ujęciu absolutyzm religijny jest grzechem, podczas gdy pluralizm religijny jest zgodny z wolą Bożą.

Aszkenazi zwraca uwagę na fakt, że tekst biblijny opisujący Abrahama - ojca religii monoteistycznych, odkrywającego praw­dę religijną stanowi następny rozdział po opowiadaniu o wieży Babel. Wyprowadza stąd wniosek, że w absolutystycznej i mono­polistycznej społeczności budowniczych wieży poszukiwanie przez Abrahama prawdy religijnej byłoby wprost niemożliwe. Tylko dzięki wyłonieniu się pluralizmu religijnego Abraham mógł otrzy­mać wolność niezbędną do odkrycia prawdy religijnej. Aszkenazi napisał: Bóg „był zmuszony ich podzielić [...] ponieważ wielość doktryn wspomaga i stymuluje poszukiwanie prawdy celem osią­gnięcia pożądanych rezultatów”. Takim „poszukiwaczem” był Abraham, który „dokładnie badał jedną religię po drugiej [...] po­nieważ istnienie rozmaitych i odmiennych wyznań wiary sprzyja­ło duchowemu przebudzeniu i w ten sposób można było odnaleźć prawdę”. Dla Aszkenazego prawda nie jest czymś narzuconym przez absolutyzm religijny. Taki absolutyzm tłumi prawdziwą wiarę. Tę osiąga się dzięki swobodnym dociekaniom w at­mosferze pluralizmu religijnego.

Współczesny pogląd na pluralizm religijny wyraził wielki teo­log żydowski naszych czasów Abraham Joshua Heschel, który przypomniał objaśnienie opowiadania o wieży Babel dokonane przez Aszkenazego. Abraham J. Heschel, urodzony w Warszawie, lecz mieszkający od 1940 r. w Stanach Zjednoczonych, odegrał znaczącą rolę w dialogu katolicko-żydowskim. W swoim klasycznym eseju na temat dialogu między religijnego No Religion Is an Island (Żadna religia nie jest samotną wyspą), Heschel napisał: „Różnorodność religii wynika z woli Bożej. W opowiadaniu o budowniczych wieży Babel czytamy: «Pan powiedział: Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować» (Rdz 11,6). To zdanie objaśniane przez starożytnych uczonych znaczy: Co sprawiło, że zbuntowali się przeciwko Mnie? - Fakt, że są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę". Heschel dodaje: „Świętość nie jest monopolem jakiejś pojedynczej religii bądź tra­dycji. Ilekroć jakiś czyn został podjęty zgodnie z wolą Bożą, tylekroć myśli człowieka były skierowane ku Bogu i jest tam obecna świętość. Ludzka wiara nigdy nie jest ostateczna, ni­gdy nie jest ukończona, ale pozostaje raczej nie kończącym się pielgrzymowaniem”.




 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »