Start arrow ¦wiadectwa arrow ¦wiadectwo Elachanana
 
 
¦wiadectwo Elachanana Drukuj
11.03.2007.
PRZESZED£EM D£UG¡ DROGÊ

Elchatian, artysta malarz, tir. w roku 1942 w Stanach Zjednoczonych, w ¿ydowskiej rodzinie, której cz³onkowie przybyli do Ameryki z Wigier i dawnej Czechos³owacji. Jak sam mówi o sobie, wiêksza^ czê¶æ swego ¿ycia po¶wieci³ na poszukiwanie "¼ród³a". Szuka³ go w wielu krajach. Oto jego opowie¶æ.


Urodzi³em siê w Nowym Jorku. Rodzina nasza podobno wiele razy przenosi³a siê, wci±¿ dalej i dalej, na zachód Stanów. Wreszcie osiedli¶my na sta³e w Kalifornii, gdzie siê wychowa³em. Mo¿na by nazwaæ nas ¶redniozamo¿n± amerykañsko-¿ydowsk± rodzin±. Konserwatywn± ale nie ortodoksyjn±. Nie byli¶my zbyt religijni i s³abo znali¶my Bibliê. Mimo to, zawsze u¶wiadamiali¶my sobie, ¿e jeste¶my ¯ydami, chocia¿ w pe³ni nie potrafili¶my oganiaæ ca³ej g³êbi naszego narodowego przeznaczenia. Osobi¶cie, mia³em zawsze takie wra¿enie, ¿e jestem nie w tym miejscu i nie w tym czasie gdzie powinienem. Nigdy i nigdzie nie czu³em siê "w domu". Ju¿ od dzieciñstwa wszystko w moim ¿yciu jako¶ siê nie. uk³ada³o. Dzieci, z którymi siê bawi³em by³y nieciekawe, ich ¿arty mnie nie ¶mieszy³y, a sprawy, którymi ¿y³y, nie obchodzi³y.

Kiedy skoñczy³em 25 lat - a by³y to lata sze¶ædziesi±te - ¶wiat nagle siê zmieni³. Byæ mo¿e, ¿e to Duch Bo¿y zosta³ wylany na ¶wiat - nie wiem. Zdarzy³o siê to, czego ¯ydzi oczekiwali przez 2000 lat - zosta³a odzyskana Jerozolima. Ruch ³iippisów by³ w pe³nym rozkwicie, a Kalifornia zajmowa³a pod tym wzglêdem pierwsze miejsce. Co¶ mnie niepokoi³o, ale sam nie wiedzia³em co. Czu³em siê kompletnie oderwany od swojego pokolenia. Nieustannie my¶la³em, ¿e musi byæ co¶ wiêcej ni¿ tylko to, co widzê dooko³a. Przygotowania do mojej bar-micwy nic mi nie da³y. Powiedzia³em rodzicom, ¿e wszyscy tylko mówi±, o Bogu, aleja Go nie widzê. Mia³em wówczas 12 lat. Rodzice poradzili mi, abym obejrza³ film Dziesiêcioro Przykazañ. Byæ mo¿e my¶leli, ¿e ten film wywrze na mnie jakie¶ wra¿enie i zmusi do lepszego traktowania spraw religii. Obejrza³em ten film. Okaza³ siê wspania³y, a jego tre¶æ podzia³a³a na mnie. Pomy¶la³em sobie, ¿e je¶li Bóg istnieje, to jest w³a¶nie taki. Ale tam, w Kalifornii, Bóg nie by³ dla mnie tak± sam± rzeczywisto¶ci± jak na Synaju. Nie potrafi³em odczuæ Jego obecno¶ci i przerwa³em przygotowania do bar-micwy.

Zacz±³em studiowaæ sztukê na uniwersytecie. Tam zaczê³y rodziæ siê we mnie problemy.
Zbudowa³em sobie pewn± filozofiê, która sprowadza³a siê do nastêpuj±cych stwierdzeñ: wszystko, co do tej pory mi pokazywano by³o k³amstwem; wszystko, co dane mi by³o s³yszeæ, w istocie, nieprawd±; jedynym, czego mo¿na byæ pewnym to to, co mogê odczuæ moimi piêcioma zmys³ami, a uwierzyæ mogê tylko w to, co sam widzê albo czego sam do¶wiadczy³em. Najwa¿niejsz± czê¶ci± mojej filozofii by³o stwierdzenie - musimy koniecznie wróciæ do naszej przesz³o¶ci. W Ameryce nie ma niczego, co by³oby starsze ni¿ 250 lat. Wszystko jest "zapakowane w celofan" i nie ma nawet zapachu. Zatem - do Europy! Tam mo¿na cofn±æ siê w czasie. Tam przynajmniej mo¿na jeszcze poczuæ zapach chleba.

Przez piêæ lat mieszka³em w Pary¿u, gdzie pracowa³em rysuj±c ilustracje do ksi±¿ek oraz pisz±c artyku³y i opowiadania. W ten sposób zarabia³em na ¿ycie. Zwiedzi³em s±siaduj±ce z Francj±, Angliê, Niemcy i W³ochy. To, co ogl±da³em, porównywa³em z tym, o czym czyta³em w ksi±¿kach i we wszystko próbowa³em siê wg³êbiæ - poznaæ historiê. Chc±c wej¶æ jeszcze dalej w g³±b czasu, z Rzymu pojecha³em do Grecji, kolebki zachodniej cywilizacji. Szuka³em prawdy-¼ród³a, wci±¿ nie wiedz±c gdzie ani czym to jest. Wszystko siê pl±ta³o - zbyt wiele techniki, zbyt wielu artystów, zbyt wielu ojców i matek. Szuka³em samego siebie. Moja dusza by³a zagubiona. Grzech - po hebrajsku chat - to jakby "wystrza³ ze strzelby, nie trafiaj±cy do celu". A ja zagubi³em cel mojego ¿ycia - widocznie, szed³em w niew³a¶ciwym kierunku. Zatraci³em te¿ rado¶æ - widaæ, szuka³em prawdy i mi³o¶ci, nie tam, gdzie trzeba. W³a¶ciwie, przesta³em przyznawaæ siê, ¿e jestem ¯ydem. Pewnego razu zapytano mnie - Jeste¶ ¯yciem? Odpowiedzia³em pytaniem - Co (o znaczy - ¯yd? Wtedy zapytano mnie - Czy twoi rodzice s± ¯ydami? Odpowiedzia³em - Tak. W odpowiedzi us³ysza³em - To znaczy jeste¶ ¯ydem. Nie chcia³by¶ pojechaæ do Izraela? - A po co?
odpowiedzia³em. Izrael by³ wtedy ostatnim miejscem, gdzie mia³bym ochotê pojechaæ.
Ale, wiedzia³em te¿ to jedno - w Europie "¼ród³a" nie ma. Wkrótce przekona³em siê, ¿e nie docenia³em ró¿nic kulturowych. Bo chocia¿, bêd±c Amerykaninem, mo¿na czuæ siê w Europie prawie jak w domu, jednak Brazylia, to nie Europa. To doprawdy inna planeta - pierwotna i zmys³owa, mêcz±cy upa³, ¿adnego ¿ycia intelektualnego. Ca³y czas czujesz siê brudny i przepocony, a ¿ycie obraca siê wokó³ "czucia". Kiedy znalaz³em mieszkanie od razu rzuci³ mi siê w oczy, umieszczony nad drzwiami, napis w jêzyku portugalskim: „Tutaj jest obecny Bóg a Jezus ¯yje!” Otworzy³em drzwi - wtedy jeszcze nic nie wiedzia³em o Duchu ¦wiêtym - i jakby Kto¶ przemówi³ do mnie w moim sercu - otwierasz drzwi do nowego okresu w swoim ¿yciu.

Kiedy wszed³em do ¶rodka, poczu³em siê jak Alicja z Krainy Czarów, która trafi³a w krainê cudów przez królicz± jamê. Pogr±¿y³em siê w gêst± i g³êbok± ciemno¶æ. Od tego momentu wszystko przesta³o siê uk³adaæ. Je¶li wyci±ga³em po co¶ rêkê, to "co¶" od razu ulatywa³o i w mojej rêce pozostawa³a pustka. Sam sobie obrzyd³em i czu³em siê okropnie samotny. Ale nawet i wtedy, g³êboko w moim sercu mieszka³a pewno¶æ, ¿e posuwam siê w kierunku "¼ród³a". Otoczy³ mnie ¶wiat prymitywnych, niczym nie ograniczonych emocji. Pogr±¿y³em siê w przesz³o¶æ, jeszcze g³êbsz± ni¿ w Grecji. To by³a Afryka. Afrykañski element jest wyra¼ny w Brazylii, bardziej ni¿
gdziekolwiek indziej na ca³ym Kontynencie Amerykañskim. Kontynuowa³em pracê nad moj± ksi±¿k±, a obraz Jezusa coraz bardziej dr±¿y³ moje my¶li. W Grecji, gdzie pisa³em artyku³y
przeciwko chrze¶cijañstwu i ko¶cio³owi, broni³em ¯yda na krzy¿u, pozostaj±cego niezrozumia³ym. W jaki¶ sposób czu³em z Nim wiê¼, z tym niezrozumia³ym ¯ydem-Jezusem.
Ale religia nie znajdowa³a we mnie odd¼wiêku. Zbyt dobrze u¶wiadamia³em sobie istnienie prawdy i k³amstwa. Zbyt wiele widzia³em fa³szu i ob³udy. Szczególnie oburza³o mnie to, ¿e ¯ydzi i chrze¶cijanie wzajemnie siê os±dzaj±. Wiecie, jak to jest - Nie powiniene¶ z nim rozmawiaæ - on jest gojem (tzn. nie-¯ydem). Albo - Nie wolno ci siê z nim przyja¼niæ, bo nie jest ¯ydem, itp.
A ja, za wszelk± cenê chcia³em znale¼æ "¼ród³o" - pocz±tek. ¯adnych kompromisów.
Czasami my¶la³em, ¿e bêdê sobie statecznym ¯ydem, artyst± rysownikiem. Przez te 4 lata spêdzone w Brazylii czu³em siê jak ryba wyci±gniêta z wody. Odby³em, ¿e to co ja widzê, tego nie widz± inni. Id±c z przyjació³mi czêsto mówi³em - Widzicie to?... Widzicie tamto?... To nie mo¿e byæ przypadek... Moi przyjaciele nadali mi przydomek: "cz³owiek nie uznaj±cy przypadków". We wszystkim widzia³em okre¶lony porz±dek, przyczynê i skutek - pewien plan. Nie mog³em tylko zrozumieæ, do czego to prowadzi. Mia³em 30 lat a czu³em siê ju¿ starcem, który wszystko widzia³, wszystkiego do¶wiadczy³. W tym, co czyta³em i ogl±da³em, nie odnajdywa³em nadziei. Czy to polityka, czy religia lub sztuka - nigdzie nie by³o prawdy.

Na pocz±tku 1977 roku mia³em sen. Sta³em ko³o sadzawki w jakim¶ ogrodzie. By³ cudowny, orze¼wiaj±cy wieczór. Sadzawka pokryta by³a grub±, szklan± szyb±, w której by³ niewielki otwór. Od do³u dotyka³y j± wodorosty. By³o to tak piêkne i kusz±ce, ¿e rozebra³em siê i da³em nurka przez otwór w szybie. Nagle zrozumia³em, ¿e tu, pod szk³em, nie bêdê mia³ dostêpu powietrza. Zacz±³em p³yn±æ, szukaj±c wyj¶cia, ale nie mog³em go znale¼æ. Zacz±³em siê dusiæ... Na tym sen siê skoñczy³. Ale nie obudzi³em siê. Spacerowa³em brzegiem tej samej sadzawki. Tym razem st±pa³em po powierzchni szklanej szyby, chc±c sprawdziæ na ile jest mocna. Przekona³em siê, ¿e wytrzymuje mój ciê¿ar. Widzia³em, jak od do³u przyciskaj± siê do szklanej tafli przepiêkne lilie. I nagle spomiêdzy tych lilii wyjrza³a blada twarz topielca - to by³a moja w³asna twarz. Obudzi³em siê. Mój sen mocno mnie zdziwi³, ale dane mi by³o go zrozumieæ dopiero po jakim¶ czasie.

W styczniu 1977 roku pojecha³em z przyjació³mi do Salwadoru, ¿eby wzi±æ udzia³ w obchodach karnawa³u. W tamtym czasie karnawa³ w Salwadorze nosi³ nazwê Ostatków. Bawi³o siê ca³e miasto. Na ulicach by³o wszystko: muzyka, tañce, narkotyki, magia... Wszystko, co ludzie t³umili w sobie w ci±gu ca³ego roku, teraz wychodzi³o na zewn±trz. W tamtych dniach Bóg zaczyna³ wylewaæ na mnie Ducha ¦wiêtego. Mia³em takie uczucie, jakbym zbli¿a³ siê do "¼ród³a". Pewnego razu mia³em widzenie. Trwa³o trzy dni i trzy noce. Miêdzy snem a jaw± nie by³o praktycznie ¿adnej ró¿nicy. S± tylko dwie mo¿liwo¶ci - my¶la³em - albo wype³nia siê wszystko to, czego szuka³em, albo istnieje tylko demoniczna ciemno¶æ bez ¿adnej nadziei. Zrozumia³em, ¿e nie ma ani "bezpañskiej ziemi" ani "po¶redniej drogi", tylko - ¶wiat³o i ciemno¶æ. Jak ¶piewa Bob Dylan - musisz komu¶ s³u¿yæ [...] mo¿e to byæ diabe³ lub mo¿e byæ Bóg. Spêdza³em czas z przyjació³mi, obserwuj±c karnawa³, a Bóg nieustannie mówi³ do mnie -przez usta ludzi, których spotyka³em. Wtedy po raz pierwszy zacz±³em u¶wiadamiaæ sobie w³asn± grzeszno¶æ. Zrozumia³em, ¿e miara moich grzechów ju¿ siê wype³ni³a. To tak, jak z ziarnem. Zasiewa siê je, a ono *pó'jakim¶ czasie kie³kuje i wydaje plon. U¶wiadomi³em sobie te¿, ¿e grzech jest chorob± która w ostatecznym efekcie prowadzi do ¶mierci. By³o to tale, jakby kto¶ w³±czy³ ¶wiat³o i o¶wietli³ pokój, w którym jest pe³no ¶mieci. Nie mog³em ju¿ tego d³u¿ej tolerowaæ i dalej tak ¿yæ. Jednocze¶nie, wszelkie znaki wskazuj±ce na Jezusa dawa³y mi poczucie szczególnego uspokojenia.

Pozna³em dziewczynê. Na srebrnym ³añcuszku nosi³a wisiorek, a w nim ziarnko gorczycy... Na moje pytanie, poruszaj±ce mój problem, odpowiedzia³a przypowie¶ci± Jezusa. Wiara powinna byæ jak ziarnko gorczycy, które kryje w sobie wielki potencja³ i mo¿e "daæ ¿ycie" du¿emu drzewu. Jezus powiedzia³ o tym 2000 lat temu. Salwadorska dziewczyna nosi³a tê ozdobê, aby przypomina³a jej o Jego s³owach. Zamurowa³o mnie. Ja - ¯yd, by³em poruszony - to s³owo poruszy³o mój rozum, serce i duszê. To s³owo by³o naprawcie ¿ywe i skuteczne. "Zas³ona", zas³aniaj±ca wzrok mojego rozumu, zaczê³a opadaæ i dane mi by³o jasno i trze¼wo widzieæ. Biblia mówi o "zas³onie", le¿±cej na sercach ¯ydów, podobnej do tej, oddzielaj±cej niegdy¶ miejsce "¶wiête" od "naj¶wiêtszego", która rozdar³a siê od góry do do³u po ¶mierci krzy¿owej Jezusa.

Przez ca³e swoje ¿ycie próbowa³em rozedrzeæ tê zas³onê od do³u, ale nie udawa³o mi siê. Teraz, Bóg rozdar³ j± - z góry na dó³ - i nagle zobaczy³em ca³e moje ¿ycie, lata prze¿yte w Los Angeles, Paiy¿u, Grecji i Brazylii. Przez g³owê przelatywa³y mi obrazy ró¿nych miejsc i ludzi. Przesz³o¶æ na kszta³t zwoju rozwinê³a siê przede mn±. Historia cofnê³a siê do czasu dzieciñstwa moich rodziców, kiedy to ich rodzice wyje¿d¿ali z Wêgier, aby nastêpnie wyjechaæ do Ziemi Izraela. Potem zobaczy³em Syjon, "miasto wielkiego Króla", o którym nigdy przedtem nie my¶la³em. Wróci³em do Egiptu, do czasów "Wyj¶cia", potem do patriarchy Abrahama. Zwój rozwija³ siê dalej i dalej. Wszystko w nim by³o dobrze pouk³adane. Wszystko, nie tylko obraca³o siê zgodnie z porz±dkiem historycznym, ale co wiêcej, historia zamienia³a siê w duchow± rzeczywisto¶æ. Wraca³em tam z poczuciem konieczno¶ci wyspowiadania siê ze swoich grzechów. Bóg przypomina³ mi o ludziach, których wykorzysta³em do realizacji w³asnych celów. Trzeba by³o pój¶æ do tych ludzi w skrusze i pokucie. Poprosi³em mojego przyjaciela o przebaczenie, ale on powiedzia³ - To drobnostka. Ja .wcale nie uwa¿a³em, ¿e to "drobnostka". P³aka³em przed moimi przyjació³mi, bo wiedzia³em, ¿e czasami, w przesz³o¶ci, moje s³owa rani³y ich, a moje postêpowanie wyrz±dza³o im krzywdê. Nie mog³em znie¶æ swojej przesz³o¶ci, któr± Duch ¦wiêty mi przypomina³. Pomy¶la³em sobie, ¿e albo odchodzê od zmys³ów albo spotka³em siê z ¿ywym Bogiem. Przyjaciel, z którym wspólnie pracowali¶my nad ksi±¿k±, pochodzi³ z chrze¶cijañskiej rodziny, chocia¿ w codziennym ¿yciu nie trzyma³ siê swojej religii. Martwi³ siê o mnie i pojecha³ do miasta, a kiedy wróci³, powiedzia³ - Pos³uchaj. Wiem, ¿e przechodzisz teraz trudny okres. Znalaz³em cz³owieka, który byæ mo¿e bêdzie móg³ ci pomóc. - Kto to jest - zapyta³em. Poda³ mi kawa³ek papieru, na którym napisane by³o nazwisko pewnego psychologa. Nazywa³ siê Nazaret. Znowu! - pomy¶la³em - jeszcze jedno wskazanie na tego Jedynego, który mo¿e wyleczyæ mnie z mojej choroby - na cz³owieka ¿ Nazaretu. Wiedzia³em ju¿, ¿e pomóc mo¿e mi nie salwadorski lekarz, który przy pomocy g³adkich s³ów bêdzie próbowa³ mnie pocieszaæ, i z którym spotkanie byæ mo¿e przyniesie mi chwilow± ulgê, ale Cz³owiek, który umar³ na krzy¿u. Powiedzia³em - Wybaczcie, a³e do lekarza nie pójd±.

Pewnego dnia Bóg przyprowadzi³ mnie nad brzeg morskiej zatoki, której nazwa brzmia³a strasznie: Wszystkich Umar³ych (lub ¶wiêtych?). Dzisiaj to wiem, i rozumiem s³owa
Jezusa, ¿e nie mo¿na siê na nowo narodziæ zanim siê nie umrze. Wcieleniem w ¿ycie tej zasady jest chrzest wodny. Oczywi¶cie, wtedy niczego na ten temat nie wiedzia³em. Zostawiwszy na brzegu swoje "ja" - mój portfel z ca³± jego zawarto¶ci± - wbieg³em do morza. Poczu³em siê tak, jakbym dotar³ do "¼ród³a", w którym mogê oczy¶ciæ siê i wyleczyæ z mojej choroby. Zadziwiaj±ce by³o to, ¿e na swojej nodze naprawdê mia³em ropiej±c± ranê, jakby symbol choroby mojego ducha.
Ju¿ wiêcej nie chcia³em zara¿aæ innych ludzi swoimi "zarazkami". Prowadziæ dalej takie ¿ycie by³oby przestêpstwem. Bra³y mnie md³o¶ci na my¶l o moim malarstwie, artyku³ach, kontaktach z lud¼mi. Przed Bogiem by³em nieczysty. Dok³adnie tak, jak mówi prorok Izajasz -"Biada mi! Zgin±³em, bo jestem cz³owiekiem nieczystych warg i mieszkam po¶ród ludu nieczystych warg ..." (Izajasz 6:5) Zacz±³em p³yn±æ w kierunku pe³nego morza. By³em gotowy umrzeæ. My¶la³em - Bóg mo¿e zabraæ mnie, je¶li zechce; jestem gotowy. By³em w dobrej formie wiêc odp³yn±³em ok. 1-go kilometra od brzegu. Czu³em co¶ niezwyk³ego. Jakby Bóg by³ ze mn±. By³em wyczerpany, ale Bóg dawa³ mi nowe si³y.

Dop³yn±³em do trzech ska³, wznosz±cych siê ponad powierzchniê wody po¶rodku zatoki. Zacz±³em wspinaæ siê na jedn± z nich. By³em ju¿ ¶miertelnie zmêczony. Wspinaj±c siê na szczyt tej wulkanicznej ska³y zauwa¿y³em, ¿e by³ w niej otwór. Wyp³ywa³ z niego strumieñ wody, który spada³ w dó³ kaskadami, rozbijaj±c siê o ska³y. D¼wiêk bulgoc±cej wody przypomina³ odg³os wody sp³ukiwanej w toalecie. Zrozumia³em, co to za ska³a! Wiedzia³em, ¿e znala³em siê tutaj aby uwolniæ siê od swojej choroby. Wsun±³em chor± stopê pod strumieñ wody, sp³ywaj±cej z góry ..i poczu³em jak ból mnie opuszcza, tak jakby co¶ ciemnego, czarnego i nieczystego wychodzi³o ze mnie i sp³ywa³o w g³êbinê morsk±. By³em wstrz±¶niêty i p³aka³em jak nowonarodzone dziecko. Kiedy wróci³em wp³aw na brzeg, mia³em takie uczucie, jakby Bóg mnie ochrzci³, i sta³em siê innym cz³owiekiem. Mój portfel le¿a³ na swoim miejscu, a w jego ¶rodku nie by³o nic poza "cudz±" fotografi± obcego cz³owieka. Zupe³nie jak w moim ¶nie. Patrz±c w dó³, na twarz ton±cego cz³owieka, zobaczy³em siebie. Zasz³a zmiana. Jezus stan±³ na miejscu mojego dawnego "ja". To nieprawdopodobne, ale taka by³a rzeczywisto¶æ - dziwna i niezrozumia³a. I kto mi j± wyja¶ni?...

Po powrocie do Rio dosta³em Bibliê. Zupe³nie jej nie zna³em, ale jak tylko j± otworzy³em ju¿ nie mog³em siê od niej oderwaæ. W ci±gu 9-ciu miesiêcy robi³em tylko to, o czym przeczyta³em w Biblii, s³owo w s³owo, stronica za stronic±. Pewnego razu przeczyta³em w ksiêdze Micheasza 7:19 "Znowu zmi³uje siê nad nami, zmyje nasze winy, wrzuci do g³êbin morskich wszystkie nasze grzechy." W³a¶nie to sta³o siê ze mn±. Zna³em dobrze z Talmudu znaczenie hebrajskiego s³owa, taszlich - wyrzucaæ. Zwykle, pieiwszego dnia Rosz ha-Szana sz³o siê z modlitw± nad rzekê i wrzuca³o do wody swoje grzechy. P³aka³em i p³aka³em, kiedy nagle dozna³em ol¶nienia i
zrozumia³em, co zasz³o. I wtedy, pierwszy raz w ¿yciu, poczu³em siê czysty i rozpromieniony!
Dok³adnie zrozumia³em, co mia³ na my¶li aposto³ Pawe³, kiedy pisa³ -"¯yjê ju¿ nie ja, ale ¿yje we mnie Chrystus." On napisa³ te s³owa nie, ot, tak sobie, ale prze¿ywszy je samemu. Tak jak ja.

Moim pierwszym odkryciem podczas czytania Biblii by³o u¶wiadomienie sobie swojego ¿ydowstwa. Jakby jaki¶ wewnêtrzny g³os powiedzia³ - Oto ty, koñcowe ogniwo w d³ugiej historii ¿ydowskiego narodu. Jeste¶ z³±czony nasieniem Abrahama. I nawet je¶li rzucê ciê w g³êbok±
ciemno¶æ, albo rozproszê ciê po¶ród innych narodów, znowu ciê odnajdê. [5 Moj.30:3-4]

My¶la³em - Brazylia jest zbyt daleko od Izraela. ¯yjê w g³êbokim mroku, a powinienem teraz dok±d¶ i¶æ i co¶ robiæ. Bo ¯ydzi s± powo³ani, aby zwiastowaæ Imiê Bo¿e w¶ród innych narodów. Nie mia³em jeszcze przekonania do Jezusa, ale zd±¿y³em ju¿ go pokochaæ - jak ¯yd ¯yda. Kontynuowa³em studiowanie Biblii od I-ej Moj¿eszowej po Nowy Testament. Straci³em poczucie czasu. Czytaj±c w III-ciej Moj¿eszowej o Dniu Pojednania, my¶la³em sobie - widzisz, wszêdzie jeden i ten sam obraz; jeden przechodzi w drugi - jeden umiera, drugi ¿yje; zmiana, to zap³ata za grzech; potem nastêpuje pojednanie - wszystko by³o takie jasne, oczywiste. W pewnym momencie poczu³em, ¿e powinienem wyj¶æ na ulicê. Przeszed³em parê kroków. Podnios³em oczy i zobaczy³em gwiazdê Dawida. Wyobra¼cie sobie - w centrum Rio-de-Janerio! Ale, co robi± tu ci wszyscy ludzie? Podszed³em do jednego z nich i zapyta³em - Co siê tutaj dzieje? Odpowiedzia³ - Pan nie wie? Dzisiaj jest 'Jom Kipur' [hebr. 'Dzieñ Pojednania', zwany te¿ dniem 's±du' lub 'pokuty']. Nie od razu zda³em sobie sprawê, ¿e stojê przed synagog± i ¿e jest w³a¶nie Dzieñ Pojednania. Bóg da³ mi przeczytaæ o tym w Swoim S³owie, abym nawi±za³ kontakt z moim ludem.


Pó¼niej, odwiedzi³em g³ównego rabina Rio-de-Janerio. Jego sekretarka zapyta³a mnie w jakiej sprawie przyszed³em. Czy mo¿e pani umówiæ mnie z rabinem? - zapyta³em i powiedzia³em, ¿e chcia³em z nim porozmawiaæ o Bogu. By³em jak naiwne dziecko. Ona my¶la³a, ¿e ¿artujê i powiedzia³a - On nie rozmawia o Bogu. Tym niemniej, spotka³em siê z nim. Da³em mu do przeczytania teksty z Biblii, dotycz±ce proroctwa, ¿e Mesjasz powinien urodziæ siê w Betlejemie [hebr. 'bejt lanem' - dom chleba] i cierpieæ za nasze grzechy. On powiedzia³ - To nie odnosi siê do Jezusa. Pan siê ludzi. Zacz±³em odkrywaæ, ¿e ¯ydzi zgadzaj± siê przynajmniej w tym jednym, ¿e ¯yd nie powinien wierzyæ w Jezusa.

Odwiedza³em ró¿ne ko¶cio³y - katolickie, zielono¶wi±tkowe, grupy charyzmatyczne - staraj±c siê zrozumieæ jak funkcjonuj±. Po dwóch latach Bóg potwierdzi³ mi to, czego nie móg³bym sobie wyobraziæ nawet w najdzikszym ¶nie - ¿e pojadê do Izraela. Przeczyta³em - "Zbiorê was ze wszystkich stron ziemi i przyprowadzê do ziemi, któr± obieca³em waszym ojcom." To zdarzy³o siê, kiedy by³em w Stanach. Powiedzia³em wtedy mojej rodzinie, ¿e wybieram siê do Izraela. Moja rodzina do¶wiadczy³a rozmaitych b³ogos³awieñstw i przekleñstw, opisanych w Torze, ale moja matka zawsze sta³a przy. Bogu. Opowiedzia³em jej o moim prze¿yciu - ¿e uwierzy³em w Jeszue. Zapyta³a mnie - Jeste¶ katolikiem? Odpowiedzia³em - Bóg jeden wie. Ja - ¯yd znalaz³em Mesjasza. I dopiero teraz wiem, co to naprawdê znaczy byæ ¯ydem. Wybieram siê do Izraela i bêdê tam ¿yæ jak ¯yd. Moja matka - 81-letnia, m±dra, duchowa kobieta - rozejrza³a siê po pokoju, ¿eby przekonaæ siê, czy kto¶ nie s³yszy i opowiedzia³a mi o widzeniu, jakie mia³a kilka lat wstecz. Powiedzia³a, ¿e pocz±tkowo bala siê opowiadaæ o tyra komukolwiek. Widzia³am Go - powiedzia³a. - Sta³ tu¿ przede mn±; to by³ On - Jezus. Wyci±ga³ do mnie rêce. By³ przepiêkny. Potem powiedzia³a wprost - Co prawda, my -¯ydzi, nie powinni¶my wierzyæ w Jezusa, ale On jest cudownym cz³owiekiem. I w ogóle nie mam nic przeciw Niemu. Matka widzia³a, ¿e moje ¿ycie by³o natchnione, przepe³nione Bogiem i by³a z tego powodu szczê¶liwa. Pó¼niej i ona sta³a siê wierz±c±. Moja matka zrobi³a wtedy jeszcze co¶. Dala mi po¿o³k³y kawa³ek papieru, na którym by³o napisane co¶ po hiebrajsku. Kiedy, 30 lat temu, w ósmym dniu mego ¿ycia, przeszed³em obrzêd obrzezania, napisano na nim moje ¿ydowskie imiê. Pó¼niej, bêd±c znowu w Rio, poszed³em z t± kartk± do synagogi. Tam pewien cz³owiek powiedzia³ mi - Imiê, które otrzyma³e¶ przy obrzezaniu, brzmi ELCHANAN. Oznacza ono: 'Bóg przebaczy³', 'Bóg byl laskowy'. Czy to nie cud? Kartka papieru z moim nowym imieniem czeka³a na mnie wiêcej ni¿ 30 lat. Nigdy nie by³em zadowolony ze swojego angielskiego imienia. Tak jak i wszystko pozosta³e i ono by³o k³amstwem. Elchanan - Bóg przebaczy³ mi - by³o imieniem dla mojego nowego ¿ycia. By³em nowonarodzony i wolny.

Bêd±c w Rio (zdarzy³o siê to, gdy ¿ydowska Pascha zbieg³a siê w czasie z chrze¶cijañsk± Wielkanoc±), poszed³em do zboru baptystycznego. Niektórzy ludzi dziwnie na mnie patrzyli, kiedy ja - ¯yd, wszed³em tam z moj± przyjació³k± - mulatk±. Konieczne by³y du¿e zmiany na zewn±trz, po tym, jak Bóg zmieni³ mnie wewn±trz. Spotka³em siê z innymi wierz±cymi i poszli¶my ¶wiêtowaæ w pewne miejsce, gdzie ¶wiêtowali równie¿ ¿o³nierze z "piechoty morskiej". Okaza³o siê, ¿e byli to moi starzy przyjaciele. Ale tam zdarzy³o siê co¶ dziwnego. W czasie, gdy wszyscy pili i tañczyli, ja wyszed³em na balkon i zacz±³em mówiæ swoim przyjacio³om o Bogu. Nigdy nie by³em w ¿adnej szkole biblijnej ani innej podobnej instytucji, ale nagle otrzyma³em ogromn± wiedzê o Bogu. Moi przyjaciele dziwnie na mnie patrzyli. Niektórzy jednak zrozumeli, ¿e sta³o siê za mn± co¶ szczególnego.

Pó¼niej, tak siê z³o¿y³o, ¿e zostawiwszy wszystko - jedynie z Bo¿± ³ask± i Jego b³ogos³awieñstwem - wyjecha³em do Izraela. Na nowo zacz±³em stawiaæ pytania. Rozmawiaj±c z ortodoksyjnymi ¯ydami, pyta³em ich - Co to znaczy - byæ ¯ydem? Powiedzia³em sobie - przecie¿ Bóg nie sprowadzi³ mnie z powrotem do Jerozolimy, ¿ebym zosta³ baptyst±!. Zacz±³em uczyæ siê hebrajskiego. Zna³em ju¿ portugalski, francuski i angielski. Ale hebrajski by³ jak morska toñ, a inne jêzyki, jak fale na jego powierzchni.

Pyta³em niektórych chrze¶cijan - Dlaczego nie ¶wiêcimy szabatu, skoro Bóg poleci³ to czyniæ dzieciom Izraela? Mówili mi, ¿e to wszystko odesz³o wraz z Chrystusem, i ¿e weszli¶my teraz w szabat Chrystusowy. Odpowiedzia³em - Brzmi to nie¼le, ale tam napisane jest le¿, ¿e ustawa ta jest 'dla wszystkich waszych pokoleñ'. I znowu stan±³em przed dylematem.

W Izraelu te¿ spotka³em moj± przysz³± ¿onê, Juliê. Spotka³em j± na bawe³nianych po³ach kibucu. A raczej - jak to kto¶ prorokowa³ - "spotka³em swoj± Rut na polach izraelskich".
Pobrali¶my siê. By³a kobiet± moich marzeñ. Urodzi³o siê nam dwoje dzieci. Pewnego sobotniego poranka wsiad³em do samochodu w centrum Jerozolimy, gdzie mieszkali¶my, z zamiarem pojechania do zboru baptystycznego. Wszyscy byli w synagodze, albo jeszcze spali. Na ulicach by³o cicho i szum silnika jakby "zburzy³" otaczaj±c± ciszê. Wróci³em do domu i powiedzia³em do Julii - My¶l±, ¿e powinni¶my ¶wieciæ szabat. Ona odpowiedzia³a - Tak, ale kontakt z innymi wierz±cymi tak¿e jest wa¿ny. W koñcu pojechali¶my na to nabo¿eñstwo, ale my¶l pozosta³a. Wreszcie, pewnego dnia powiedzia³em - Od jutra bêdziemy obchodziæ szabat! Bóg bêdzie nasz±
opatrzno¶ci±, je¶li bêdziemy wype³niaæ wszystkie Jego przykazania. W pi±tkowy wieczór zapalili¶my ¶wiece i odmówili¶my kiditsz [hebr. 'u¶wiêcenie'], i odczuli¶my, ¿e zrobili¶my co¶, czego Bóg od nas oczekiwa³ (jest to ceremonia z³o¿ona z modlitw i b³ogos³awieñstw nad winem i jedzeniem, przed rozpoczêciem ¶wiêtowania szabatu). Nasi s±siedzi, których prawie nie znali¶my, zajrzeli do naszego okna i widz±c ¶wiece pozdrowili nas. W odpowiedzi, zaprosili¶my ich do
siebie na wieczerzê szabatni±. Weszli i zaczê³a siê rozmowa. Kiedy spojrzeli na pó³kê z ksi±¿kami i zobaczyli ksi±¿kê o Jezusie, pomy¶la³em - oj, ¿eby tylko nie by³o problemów. I oto moja ¿ona nagle mówi - Jeste¶my wierz±cymi ¯ydami i wierzymy, ¿e Jezus jest Mesjaszem. A¿ podskoczy³em, ¿eby j± powstrzymaæ, ale by³o za pó¼no - zosta³o to ju¿ powiedziane. Wyobra¼cie sobie, co odpowiedzieli nam nasi go¶cie - My te¿!
Tak to Bóg zatroszczy³ siê o nasz± potrzebê kontaktów z innymi wierz±cymi, kiedy postanowili¶my byæ Mu pos³uszni. Spotkali¶my jeszcze wiêcej wierz±cych. Zapraszali¶my ich do siebie i dok³adnie w 1,5 roku utworzy³a siê grupa domowa.

Gra³em na gitarze i razem ¶piewali¶my. Nie mieli¶my zbyt du¿o wiedzy, ale za to ogromny zapa³. Wci±¿ potrzebowa³em kogo¶, kto móg³by odpowiedzieæ na moje pytania. Niektórych z nich nie odwa¿a³em siê zadawaæ wierz±cym, których spotyka³em. Oni zbyt bali siê tych pytañ. Potem spotka³em cz³owieka. Nazywa³ siê. Josif Szu³am, i zna³ zarówno Talmud jak i Nowy Testament - i nie ba³ siê pytañ. Obecnie jestem cz³onkiem zgromadzenia ¯ydów mesjañskich w Jerozolimie -ruch mesjañski zacz±³ siê i trwa.

Je¶li chcecie ¿yæ spokojnie, zostañcie w Ameiyce, gdzie mo¿na sobie byæ mesjañskim ¯ydem z jarmulk± na g³owie i Bibli± w d³oni. Tam, to mo¿e byæ jeszcze jedna ciekawa forma pobo¿no¶ci. Kiedy przyjecha³em tutaj, do Izraela, co pó³ godziny p³aka³em. K³ad³em rêkê na ziemi izraelskiej i my¶la³em - oto ziemia i cia³o sta³y siê jednym. Nagle u¶wiadomi³em sobie, ¿e oto wreszcie jestem na w³a¶ciwym miejscu, we w³a¶ciwym czasie i mam ju¿ w³a¶ciwe imiê. Poszed³em do Zachodniej ¦ciany - ¦ciany P³aczu [hebr. 'Kotel ha-Maarawi'] i us³ysza³em Bo¿y g³os, mówi±cy do mnie - Witaj w domu!


 
« poprzedni artyku³   nastêpny artyku³ »