|
|
Bóg do Hioba |
|
03.01.2007. |
Tak tedy w ciszy wypełnionej wielkim zmęczeniem Hioba i klęską jego przyjaciół daje się wreszcie słyszeć Bóg. Na tę właśnie część Księgi trzeba nam zwrócić uwagę najbaczniejszą. Trzeba się wsłuchać w ten tekst bardzo uważnie, szukając w nim klucza sprawy Hioba. A pozbądźmy się przy tym tego, czego się pozbyć najtrudniej: własnych oczekiwań. Tu, bowiem nie chodzi o to, co naszym zdaniem Bóg powinien Hiobowi powiedzieć, lecz o to, co Księga zanotowała jako Słowo Boże.
Jeśli takie będą założenia, nie obędzie się bez obfitego cytowania. A jest to tekst bardzo piękny. Posłuchajmy:
„A odpowiadając Pan Hiobowi spośród wichru rzekł: Któż to jest, który wikła wyroki słowami nieroztropnymi? Przepasz jak mąż biodra swoje; będę cię pytał, a odpowiadaj mi. Gdzieś był, gdym zakładał fundamenty ziemi? Powiedz mi, jeśli masz rozum. Kto założył miary jej, jeśli wiesz? Albo, kto nad nią sznur rozciągnął? Na czym podstawy jej są ugruntowane albo, kto założył kamień jej narożny, gdy mnie chwaliły wespół gwiazdy poranne i śpiewali wszyscy synowie Boży? Kto zamknął drzwiami morze, gdy się wyrywało, jakby z żywota wychodząc; gdym kładł obłok jako szatę jego i mrokiem jak pieluchami dziecinnymi je owijał? Otoczyłem je granicami mymi i przyprawiłem zawory i drzwi, i rzekłem: Aż poty przyjdziesz, a dalej nie postąpisz i tu rozbijesz nadęte fale twoje. Czyś to ty po narodzeniu twoim rozkazał świtaniu i ukazałeś zorzy miejsce jej? I czyś trzymał wstrząsając, krańce ziemi, i wytrząsnąłeś z niej niepobożnych? (...) Czyś wszedł do głębokości morskich i przechadzałeś się po dnie przepaści? Czy otworzyły ci się bramy śmierci i widziałeś drzwi ciemne? Czy obejrzałeś szerokość ziemi? Powiedz mi, jeśli wiesz, na jakiej drodze światłość mieszka i gdzie jest miejsce ciemności, abyś przywiódł każde z nich do granic swoich i poznał ścieżki do domu jego. Czy wiedziałeś wówczas, żeś się miał narodzić? I znałeś liczbę dni twoich? Czyś wszedł do skarbu śniegu albo oglądałeś skarby gradu, które nagotowałem na dzień nieprzyjaciela, na dzień bitwy i walki? Jaką drogą rozchodzi się światło, rozszerza gorąco na ziemi? Kto dał bieg bardzo gwałtownemu deszczowi i drogę grzmiącemu gromowi, aby deszcz szedł na ziemię bezludną na puszczy, gdzie żaden człowiek nie mieszka, aby napełnił bezdroża i pustynie i wywiódł trawę zieloną? Kto jest ojcem deszczu? Albo, kto zrodził krople rosy? Z czyjego łona wyszedł lód? A mróz z nieba, kto spłodził? Wody twardnieją jak kamień i ścina się wierzch głębiny. Czy zdołasz połączyć jasne gwiazdy Plejad? Albo okrąg Oriona będziesz mógł rozerwać? Czy wywodzisz Gwiazdę Poranną czasu swego, a wieczornej gwieździe nad synami ziemskimi wstawać każesz? Czy znasz porządek nieba i ustanawiasz wpływ jego na ziemię? Czy podniesiesz głos twój do obłoków, a nawał wód okryje cię? Czy wypuścisz błyskawice i pójdą, a wróciwszy się rzekną tobie: Oto jesteśmy; (...) Kto wysłowi układ niebios? A harmonii niebieskiej, kto każe usypiać? Kiedy się sypał proch na ziemię, a bryły się zlepiały? (...)".
Zastanówmy się:, co właściwie się dzieje?
Pierwsza mowa Boga nie zawiera żadnych tłumaczeń ani wyjaśnień. Nie ma żadnych uchwytnych związków logicznego wynikania pomiędzy tym przypomnieniem rzeczywistości Boga-Stwórcy, pomiędzy tym opisem porządku (właśnie porządku, tzn. uporządkowania, ładu) wszechświata i losem Hioba. Z ładu wszechświata nie wynikają cierpienia ani krzywda ludzka. Nie widać, aby mogły być one jakąkolwiek dorzeczną koniecznością ani też konieczną komponentą. Gdybyśmy je chcieli rozpatrywać właśnie w kategoriach ładu, odczuciem narzucającym się mogłoby być tylko wrażenie dysonansu podobne temu, jakie wywołuje liszaj na wielkim fresku. Bóg nie tłumaczy Hiobowi tych spraw. Niczego mu nie wyjaśnia. Nie mówi: „Hiobie, sługo wierny, niezasłużone cierpienie i cały niezmierzony ocean krzywd potrzebne są, bo..." Nic takiego się nie dzieje, chociaż może spodziewaliśmy się tego. Biblijny Bóg czyni natomiast coś całkiem innego. Przede wszystkim ukazuje Hiobowi obiektywną miarę rzeczy. Mówi mu: Hiobie, jeśli dotknie człowieka wielkie nieszczęście i wielkie cierpienie - dzieje się tak, że cały człowiek staje się cierpieniem. Nie ma w nim niczego, co nie byłoby bólem. Wydaje się mu, że cały wszechświat wypełniło cierpienie i poza nim nie ma już niczego. Lecz spójrz: wszechświat jest bez granic. Popatrz: ziemia jest tylko pyłem we wszechświecie, a człowiek na ziemi mniejszy od pyłu. Hiobie, istnieje bardzo wiele ogromnych spraw poza twoim cierpieniem. Nie potrafisz o nich myśleć, ponieważ boli cię życie. Lecz one nic nie wiedzą o twoim cierpieniu, a są ogromne. Hiobie, poznaj swoją miarę, gdyż i to stanowi mądrość.
To jest prawda. Prawda twarda i niemiłosierna, lecz na pewno pożyteczna, gdyż rozbijająca skorupę egotycznego cierpienia, wołającego nieustannie: ja, ja, ja, we mnie, dla mnie, przy mnie, obok mnie, beze mnie. Gdyby jednak to tylko miał Bóg do powiedzenia Hiobowi, byłoby to o wiele za mało. Sądzić wolno, że to zestawienie „skali Hioba" i „skali wszechświata" jest tylko najbardziej powierzchowną warstwą tekstu.
Biblijny Bóg mówi Hiobowi coś więcej: - Hiobie, istnieje bardzo wiele spraw, o których nie wiesz nic. I jeszcze więcej takich, których nie pojmujesz. Nie wiesz, czym właściwie jest wszechświat i jakie są fundamenty wszystkich rzeczy. Nie zszedłeś nawet na głębokości oceanu, nie zmierzyłeś dna przepaści. Nie pojmujesz - żaden człowiek tego nie pojmuje - jakie są osnowy, głębie i dno praw widzialnej rzeczywistości. Ludzie obserwują, rejestrują, starają się wiązać ze sobą zjawiska:, że morze się cofa, że deszcz pada, że światło, że chmury, kamień, liść. Rzeczy oczywiste, bo dane jakby od zawsze, nieodmienne, zastane. A przecież mogłoby nie być grawitacji, kryształów, światła, gromu, rosy i liści. Hiobie, cierpienia i krzywdy człowiecze są tak samo, jak są wszystkie moje rzeczy przedziwne, których człowiek dotyka, nie pojmując zgoła niczego, co istotne. Patrz: cała ogromna rzeczywistość wszechświata jest twoja, ponieważ tkwisz w niej i jesteś jej cząstką. Lecz jest także moja, gdyż to ja ją zamyśliłem, stworzyłem i utrzymuje w istnieniu, prowadząc do przemiany Dnia Ostatniego. A to są całkiem odmienne i zupełnie nieprzystawalne sposoby posiadania i uczestnictwa. Jakże ci wytłumaczyć miejsce i sens twojego cierpienia, skoro nie pojąłbyś nawet, dlaczego przyszło ci się urodzić - tobie właśnie, jaki jesteś - teraz, nie za lat tysiąc albo nigdy? Hiobie, przecież jest bardzo wiele spraw zakrytych, o które próżno pyta człowiek.
Mówiłeś i ty o śmierci, jak wszyscy ogarnięci cierpieniem, i byłeś smutny. Hiobie, popatrz: drzewa, gotując się na śmierć, stroją się w złoto i purpurę jak królowie na gody. I chociaż jest rzeczywistością wielki smutek umierania, może nie jest próżne ani głupie tamto złoto i czerwień? A chociaż jesteś cały cierpieniem, może w ciemności twego porzucenia wyrasta coś pięknego, o czym wiedzieć nie możesz? Czemuż by nie? Przecież kryształy rosną w ciemności, przygniecione ciężarem gór. Lecz nie tylko w ciemności. Także w milczeniu. A ty swój krzyk podnosisz aż do gwiazd.
Popatrz: nawet człowiek powstał z błota, a może być taki piękny. Dlaczego podejrzewasz, że twój ból jest rzeczą ostatnią? Jeśli nie możesz inaczej, krzycz. Kiedy ucichniesz, zrozumiesz bodaj to jedno: nikt nie rozerwie ładu gwiazdozbiorów ani też nie sprawi, aby ukośny promień nie zbudził tęczy w kropli wody. Nikt. Dlatego stanie się do końca, co zamierzyłem. Hiobie, jest jakiś ład we wszechrzeczy. I w twoim cierpieniu też.
|
|
|