Start arrow Świadectwa arrow Rabin Charles Freszman
 
 
Rabin Charles Freszman Drukuj
07.01.2007.
Charles Freszman urodził się w mieście Miklosz, położonym nad rzeką Waag na Węgrzech, jako najstarszy z trojga dzieci. Jego rodzice byli rygorystycznymi zwolennikami judaizmu. Ojciec, niezamożny, ale uczciwy biznesmen, cieszył się dobrą reputacją. Gdy chłopczyk miał około trzech lat i jeszcze sługa musiał nosić go do szkoły, zaczął poznawać żydowski alfabet i pierwszą księgę Pisma Świętego (która znajduje się w V Mojż. 6:4-5 i nazywa się "Szema"). Chłopiec, mimo swego bardzo młodego wieku, uczył się dobrze i dlatego, gdy ukończył czwarty rok życia, ojciec na jego cześć urządził wielką ucztę. Krewni, koledzy i przyjaciele dziecka zostali zaproszeni na to niezwykłe przyjęcie, na które złożyły się pieczywa, owoce i szereg innych znakomitych potraw, aby wypić przy tym szklankę wina i posłuchać, jak dziecko czyta Torę w jej oryginalnym języku.
Cała religijna nauka chłopca była niezwykle zasadnicza i rygorystyczna. Był zobowiązany do systematycznych, każdego poranka i wieczoru, modlitw według z żydowskiego modlitewnika. Nie wolno mu było niczego jeść i pić bez uprzedniej prośby, z nakrytą głową, o błogosławieństwo. Charles Freszman czynił szybkie postępy w nauce imając osiem lat dobrze czytał w języku iwryt potrafiąc przetłumaczyć bez trudu każde słowo, rzadko posługując się słownikiem. Potrafił też recytować z pamięci wiele fragmentów ze Starego Testamentu i wszystkie Psalmy. Poznał nawet częściowo język chaldejski; umiał także czytać i pisać po aramejsku. Był przy tym z natury dzieckiem żadnym chwały i pysznym, stąd jego umysł całkowicie opanowało postanowienie zostania rabinem - ale nie takim "zwykłym" rabinem, którego można spotkać na co dzień, ale wielkim, na miarę tych, których imiona stały się nieśmiertelnymi, których myśli zostały utrwalone na stronicach Talmudu. Podgrzewany tym pragnieniem niezmordowanie dniem i nocą studiował Talmud, i wkrótce stał się na tyle profesjonalnym jego znawcą, że mógł pomagać swoim współuczniom i w ten sposób zarabiać sobie trochę pieniędzy. Gdy miał jedenaście lat, już był adorowany i chwalony za nadzwyczajną wiedze i wyraźnie widoczną pobożność. Był przyzwyczajony do czytania i modlenia się w samotności, często pościł i był przy tym bardzo poważny, stateczny i dokładny, wręcz drobiazgowy w pełnieniu służb religijnych. Był przy tym pyszny, zadufany w sobie i zarozumiały, będąc przekonany, że ma wiedzę większą niż sam nauczyciel. Lecz "Pycha chodzi przed upadkiem z wyniosłość przed ruiną" (Przyp. 16:18).

Niewyjaśniona zmiana nastąpiła w chłopcu w dwunastym roku życia - stał się nieposłusznym, wyłamywał się z karności. Zaprzestał modlenia się, bezcześcił szabat, usilnie poszukiwał i czytał świeckie książki, i popełniał czyn uważany za największy grzech prawdziwego Żyda - podjął próby potajemnego czytania Nowego testamentu. Słowa: "Ja i Ojciec Jedno jesteśmy" (Jan 10:30) wywołały w chłopcu tak wielkie wzburzenie, że rzucił księgę na podłogę i znienawidził chrześcijaństwo. Odrzucił swoje książki, opuszczał zajęcia w szkole i w końcu przestał uczęszczać do szkoły. Przyzwyczaił się do próżnowania i stracił zainteresowanie dalszą nauką, bezczynnie tracił czas i zwrócił się ku złu, nie mając już zamiaru zostania rabinem. Lecz Bóg sprowadził syna marnotrawnego do siebie. Jego ojca spotkało niepowodzenie w biznesie i on wszystko utracił. W domu zaczęło brakować chleba dla nakarmienia licznej rodziny. Nagłe nieszczęście i prośba ojca, aby mu pomóc, spowodowały podjęcie przez Charles’a decyzji, by stać się znowu bogobojnym młodym człowiekiem. Znowu poszedł do szkoły i przygotowywał się pod kierunkiem prywatnego nauczyciela do bar micwy. Ale kiedy przyszedł czas bar micwy, okazało się, że ojciec jest za biedny, by dać pieniądze na zakup filakterii i odpowiedniego ubrania. Hardy malec poczuł się obrażony - postanowił opuścić dom ojca i rozpocząć naukę w Żydowskiej Szkole Teologicznej, znajdującej się w odległym mieście. Mając kilka centów w kieszeni chłopiec pożegnał się z rodzicami, z domem i samotnie wyruszył w wielki świat.

Po męczącym pięciodniowym marszu dotarł pieszo do miasta Cholleszau i został studentem Kolledżu. Uczył się w nim ponad dwa lata, otrzymując honorowe wyróżnienia jako student, potem powrócił do rodziców. Rodzice byli niezadowoleni, że opuścił kolledż, ale on już nie miał zamiaru tam wracać. Przez pewien czas pracował jako nauczyciel w małej szkole niedaleko Miklosz. Potem znów opuścił dom i postanowił wyjechać do Pragi, gdzie zamierzał ukończyć swoje rabinackie wykształcenie. Kontynuując naukę odczuwał na sobie cały ciężar ciężkich czasów, ale przezwyciężając trudności wytrwale uczył się przez pięć lat, dopóki jego edukacja nie została ukończona. Gruntownie przestudiował iwryt i literaturę żydowską, dobrze poznał języki obce , historię, filozofię i przyrodę. Otrzymał dyplom i świadectwo ukończenia najwyższego stopnia i z dumą wrócił do domu, bo był już rabinem i, według własnej oceny - rabinem wybitnym. Zamiast jednak zająć się poszukiwaniem członków synagogi, zajął się poszukiwaniem żony, która wkrótce znalazł. Ożenił się w wieku 23 lat. Ponad dwa lata młoda para mieszkała u bogatych rodziców żony i od czasu do czasu prowadził nabożeństwa w synagodze. Zamiast jednak zajmowania się członkami Bożnicy, próbował on zająć się interesami. Dwa razy doznał niepowodzenia. W końcu zmuszony był do opuszczenia swojego kraju i udania się do Nowego Świata. Przyjechał do Kanady z żoną i pięciorgiem dzieci. Doktor De Sola, rabin portugalskiej kongregacji w Quebec’u. Od razu zaczął studiować język angielski, chociaż szło mu to z trudem.

Kongregacja, w której Freszman teraz służył, składała się z Żydów różnego pochodzenia, głównie niemieckiego i angielskiego. Nabożeństwa prowadził zazwyczaj w języku iwryt oraz w języku niemieckim i dopiero po długich kontaktach z ludźmi poprowadził pierwsze nabożeństwo po angielsku. Dla tych Żydów sprawa szabatu należała do kategorii drugorzędnych. Wielu z nich przychodziło do synagogi, a potem szli do pracy lub szukali miejsc rozrywkowych. Tak oczywisty brak pobożności przerażał surowego ortodoksyjnego rabina, stąd jego próby napominania ich za ich zachowanie, ale miało to niewielki, albo żaden, wpływ na zmianę ich postawy. W umyśle rabina rozpoczął jednak pracę Duch Święty. Często, kiedy przechodził ulicami i widział wielu członków gminy gromadzących się przy różnych chrześcijańskich kościołach lub powracających z nabożeństw, intensywnie te obserwacje rozważał. Pewnego razu pomyślał; "Jaka szkoda, że tak duża liczba ludzi lekkomyślnie przyjmuje kłamstwa i bluźnierczo oddaje cześć złemu człowiekowi." Ale potem zastanowił się: "Przecież są to ludzie mądrzy, wykształceni, głęboko znający naturę człowieka, ludzie, którzy posiadają i znają Stary Testament - słowem ludzie, którzy nie mogą bezmyślnie i bezwarunkowo ufać religii chrześcijańskiej nie mając ku temu mocnych podstaw. Co w tym tkwi? Może ja widzę tylko jedną stronę problemu? Co będzie, jeśli okaże się, że to oni, a nie ja, mają rację?!" Tego typu myśli zazwyczaj bez wysiłku ignorował automatycznie traktując je jako diabelskie pokusy, a teraz ciągle wracały wbrew jego woli. Pewnego razu, po kazaniu o odrodzeniu narodu izraelskiego, poczuł zamęt w myślach konstatując, że tak naprawdę , sam nie do końca wierzy w to, co powiedział ludziom.

W stanie niepokoju i zakłopotania podszedł do swego biurka i ostrożnie je otworzył, drżąc przy tym, jakby popełniał przestępstwo. W szufladzie schowana była ładnie oprawiona księga "Stary i Nowy Testament". Przed wielu laty, kiedy przebywał na Węgrzech namówiono go, by kupił tę księgę. Nigdy do niej nie zaglądał. Kiedy przyjechał do Quebec’u i rozpakował księgi odkrywając wśród nich Biblię, którą, jak sądził, zostawił na Węgrzech, głęboko ją schował wśród licznych dokumentów, aby ani jego żona, ni dzieci czy ktoś z kongregacji nie dowiedział się, że posiada taką rzecz. W tym momencie poczuł się winnym, że od razu jej nie zniszczył. Niewątpliwie kierował nim Sam Bóg, aby do końca urzeczywistnić Swój cel. W stanie silnego wzburzenia i wątpliwości wziął księgę i poszedł z nią do biblioteki, szczelnie zamykając za sobą drzwi, aby go nikt nie niepokoił. Usiadł, otworzył Nowy Testament i przeczytał kilka stron. Po krótkim czasie odrzucił ją z obrzydzeniem wołając: "To niemożliwe!" Wkrótce jednak wziął ją znowu, trochę poczytał - znów odrzucił. Trwało to około godziny. W końcu tak się zdenerwował, że wziął ją do ręki po raz kolejny i rzucił na ziemię z taką siłą, iż kilka stron oderwało się. Po chwili ogarnęło go zawstydzenie - podniósł oderwane kartki, włożył je na właściwe miejsca, zamknął księgę i powziął mocne postanowienie, że już nigdy do niej nie zajrzy. Nastał wieczór, a on nadal był niespokojny i tak zdenerwowany, że niemal nie mógł wypełniać swoich codziennych obowiązków w synagodze. Nadeszła bezsenna noc, następny dzień pełen niespokojnych myśli i zakłopotania i w końcu przyszła twarda decyzja dokładnego poznania Ksiąg Prorockich. W tym czasie odwiedził rabina Freszmana rabin z Jerozolimy. Freszman wykorzystał okazję, by wypytać uczonego z Jerozolimy o wszystko, co dotyczy ich Mesjasza. Kiedy biedny rabin nie potrafił dać odpowiedzi na te wszystkie pytania, rabin Freszman zaczął poważnie myśleć, że jest coś nie tak z wiarą Żydów i że chrześcijanie mogą mieć rację. On nawet swe myśli zaczął głośno wypowiadać wobec niektórych członków swojej społeczności. Nie patrząc na swoje niedawne postanowienia, czytał z ogromną uwagą Nowy Testament. Dzień i noc badał Biblię, ale przełom poglądów nie nadchodził. Nurtowało go szereg wątpliwości - nie do końca już wierzył żydowskiej religii, lecz nie był jeszcze przekonany do słuszności chrześcijaństwa. Chciał zrezygnować z funkcji rabina, ale sprzeciwiła się temu jego żona mówiąc: "Nigdy nie zostanę chrześcijanką".

Zbliżała się żydowska Pascha i w związku z tym rabin powinien przygotować na tę okazję specjalne kazanie. wybrał tekst z 1 Księgi Mojżeszowej 49:10. W czasie pisania kazania ogarnęły go tak duże wątpliwości, że postanowił nie wygłaszać kazania. Zawołał swoją żonę i oznajmił jej, że wierzy w Pana Jezusa, jako Mesjasza. Żona zaczęła gorzko płakać a starsze dzieci, kiedy dowiedziały się o co chodzi, dołączyły do matki. W całym mieszkaniu zapanował płacz; sam rabin także szlochał. Nie mogąc znieść cierpienia, które sam sprowadził na swoją rodzinę wyszedł z domu i udał się w ustronne miejsce, by przebywać w samotności. Nie mając świadków swego nieszczęścia i swoich duchowych mąk, rzucił się na ziemię i głośno zapłakał zwracając się do Boga. Ulga jednak nie nadeszła i z ciężkim sercem powrócił do domu. Nie mówiąc ani słowa swojej szlochającej jeszcze rodzinie, poszedł do swej sypialni, gdzie modlił się i czytał Biblię. Wreszcie po północy wyczerpany zasnął siedząc w krześle. We śnie ujrzał obraz Zbawiciela na krzyżu, a nad Jego głową napis: "Ja - twój Zbawiciel." Obudził się z mocnym postanowieniem opuszczenia stanowiska rabina, jednak zabrakło mu odwagi i odłożył to na później.

W przeddzień Paschy znów powróciły myśli o treści 49 rozdziału Pierwszej Księgi Mojżeszowej. W ich wyniku przeczytał Księgę Izajasza i w tu całkowicie uwierzył, że Jezus Chrystus jest oczekiwanym Mesjaszem. Bez dalszych wahań napisał prośbę o zwolnienie ze służby i wysłał ją przewodniczącemu swojej kongregacji. Teraz zagrożenie spadło na niego w całej swej wściekłości. Żona i dzieci chciały jak zwykle świętować Paschę - on już nie chciał. Żydzi ogłosili, że rabin jest psychicznie chory. Twierdząc, że jest przy tym także niebezpieczny, namawiali jego żonę i dzieci do zostawienia go. Jego przyjaciele opuścili go i unikali wszelkich spotkań. Rozpowszechniali historię, jakoby rabin Freszman otrzymał 10 tysięcy dolarów za zaparcie się swojej wiary. Kłamstwo krążyło z ust do ust. Najgorszym było to, że sam Freszman niedokładnie rozumiał sedno chrześcijaństwa. On wierzył w Jezusa Chrystusa jako Mesjasza, ale nie wiedział o usprawiedliwieniu przez wiarę, nie miał wyraźnego pojęcia o swoim stanie grzesznika a także o konieczności zmiany swego serca. Umysłem był nawrócony, ale intelektualnemu nawróceniu nie towarzyszyło nawrócenia serca.

Pewnego wieczoru wzywał Boga w głębokiej, szczerej modlitwie mocno cierpiąc ponieważ ujrzał siebie jako zgubionego grzesznika, nie zasługującego na nic, oprócz osądzenia. W stanie rozpaczy zawołał: "Panie Boże, zbaw mnie, bo inaczej zginę!". Nie widział innej nadziei oprócz Chrystusa. W tym momencie wątpliwości zniknęły, a ogromny ciężar spadł z jego umęczonej duszy. Modlitwa przeszła w hymn pochwalny, a w nim samym nastąpiła cudowna przemiana. On na nowo narodził się. Freszman od razu zaczął świadczyć innym o tym, co Bóg uczynił dla jego duszy. Świadczenie rozpoczął od własnej rodziny. Jego żona, choć nie od razu, zgodziła się uczęszczać z nim na chrześcijańskie nabożeństwa, a dzieci zaczęły uczęszczać do szkoły niedzielnej i czytały Nowy Testament, przyswajając w ten sposób podstawy wiary mesjańskiej. Jeden za drugim, wszyscy członkowie rodziny przyjęli zasady Nowego Testamentu. Freszman służył Chrystusowi do samej śmierci. Zbory, zorganizowane głównie dzięki jego wysiłkom, znajdowały się w mieście Hamilton, w Ontario i jego okolicach. Dzięki jego wysiłkom do Chrystusa zostało doprowadzonych wiele dusz, wśród których było niemało Żydów.

 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »