Start arrow Artyku³y arrow ¦wiadectwo Okultysty
 
 
¦wiadectwo Okultysty Drukuj
07.01.2007.

¦wiat odlotów.
Przez ca³y czas by³o jakie¶ takie wewnêtrzne odczucie, co powodowa³o co¶ takiego, co nazwa³bym wstydem, ¿e ¿yjê. Wstydzi³em siê, ¿e istniejê. Tak naprawdê patrzy³em na ¿ycie - ¿e oto jestem, urodzi³em siê, lecz kto mnie w to wpakowa³? I z tak± pogard± my¶la³em o sobie samym. Chcia³em, ¿eby to jako¶ siê urwa³o, ¿eby jako¶ siê skoñczy³o. To powodowa³o, ¿e by³o we mnie rozdarcie. Z jednej strony nienawidzi³em samego siebie, z drugiej - chcia³em, ¿eby to jak najszybciej siê skoñczy³o. My¶la³em du¿o o ¶mierci, a z drugiej strony stara³em siê jako¶ dowarto¶ciowaæ i co¶ z tego ¿ycia mieæ.
Kiedy to wszystko zaczê³o we mnie narastaæ, zacz±³em szukaæ jakich¶ w³asnych swoich dróg. Zacz±³em medytowaæ, uprawiaæ ró¿ne formy wschodnich religii. Zaczê³o robiæ siê tak dziwnie wokó³ mnie. Straci³em kontakt ze swoimi znajomymi. Spêdza³em du¿o czasu z lud¼mi, którzy byli ode mnie piêæ i wiêcej lat starsi. ¿ tego powodu czu³em siê taki dumny. Pó¼niej, podczas ferii zimowych, by³em w siódmej klasie, chcia³em zapaliæ papierosa. Zobaczy³em, ¿e nie ma papierosa. Rozejrza³em siê po domu. W domu nie by³o papierosów, nikt nie kupi³. zdenerwowa³em siê i pomy¶la³em sobie, ¿e mo¿e teraz zrobiê co¶ innego. Poszed³em, wzi±³em trochê kleju, naw±cha³em siê. I w tym momencie, kiedy zacz±³em w±chaæ, najpierw my¶la³em, ¿e to nic takiego niezwyk³ego. Tak w±cham, w±cham... my¶lê... no, ca³kiem nie¼le to ¶mierdzi, ale po jakim¶ czasie zaczê³o co¶ dziaæ siê z moim sercem. Zaczê³o tak nienaturalnie biæ i przed moimi oczami zacz±³ pojawiaæ siê pewien obraz; i sta³ siê on taki rzeczywisty, ¿e my¶la³em, ¿e to ma miejsce naprawdê. Prze¿y³em wtedy taki "odlot" w zwi±zku z tym, ¿e wiedzia³em, i¿ to bêdzie moj± tak± zabawk± na d³u¿ej.

To by³o co¶, co mnie naprawdê zafascynowa³o, co mnie bardzo mocno poci±gnê³o. Przez kilka tygodni, ka¿dego dnia najwa¿niejszym wydarzeniem dnia by³o naw±chanie siê. Kiedy trwa³em w takim stanie przez cztery miesi±ce, zacz±³em sobie u¶wiadamiaæ, ¿e tak naprawdê, to w moim umy¶le nie zosta³o ju¿ miejsca na nic innego. Wcze¶niej mia³em jakie¶ zainteresowania. Co¶ tam rysowa³em, malowa³em, s³ucha³em ró¿nych audycji w radio. Bardzo lubi³em s³uchaæ ksi±¿ek, które by³y czytane w radiu. Teraz, w tym momencie jedyne co siê liczy³o, to ¿eby zaliczyæ dzieñ i pój¶æ siê naw±chaæ.

Po tych czterech miesi±cach zobaczy³em, ¿e to tworzy jakie¶ zagro¿enie. Straci³em zupe³nie kontakt ze ¶wiatem. ¯y³em w tym wyimaginowanym ¶wiecie i wizji, halucynacji. Ten ¶wiat rzeczywisty to by³o co¶, co odwiedza³em tylko i w czym czu³em siê trochê nieswojo. Dla mnie ten ¶wiat halucynacji i wizji, który mia³em podczas tych "odlotów" by³ o wiele bardziej realnym i rzeczywistym ni¿ ten ¶wiat rzeczywisty. ¦wiat rzeczywisty to by³a podró¿ w problem. Podró¿ w poczucie tego, ¿e jest siê kim¶ gorszym, ¿e nie widzi siê ¿adnego sensu przed sob± i ¿e nie widzi siê dla siebie jakiejkolwiek nadziei na przysz³o¶æ. Bardzo mocno odczuwa³em, ¿e nie mam si³y ¿yæ ¿yciem normalnych ludzi; ¿e nie staæ mnie na taki wysi³ek, ¿eby zachowywaæ siê jak normalni ludzie.

Kiedy zauwa¿y³em to zagro¿enie, ¿e po prostu pop³ynê z tym wszystkim, to chcia³em zrobiæ co¶ takiego, ¿eby wrzuciæ do swego umys³u co¶, co mnie by zajê³o. I tym czym¶ by³ klimat punkowy. W tamtym czasie zacz±³em s³uchaæ takiej ostrej muzyki punkowej. Takich naprawdê pionierskich kapel, jak Dezerter itp. Uchwyci³em siê tego. Teksty by³y do¶æ ciekawe, jak dla mnie wtedy. Z Dezertera to chyba teksty z czterech p³yt w g³owie mia³em. Ca³a ta muzyka i to wszystko, by³y jak Biblia, jak jakie¶ prawo dla cz³owieka. Jak rozmawiali¶my ze znajomymi, to rozmawiali¶my fragmentami z tekstów tych punkowych kapel. To tak mocno utkwi³o w moim wnêtrzu i wszystko to by³o zwi±zane z tak± ideologi±, ¿e to ¿ycie nie ma sensu, ¿e skoro i tak wszystko jest pozbawione mo¿liwo¶ci sensownego ¿ycia, to jedne co mo¿na zrobiæ, to wzi±æ zapiæ siê, naæpaæ i zabalowaæ, weso³o umrzeæ.

Pojecha³em na pierwszy powa¿niejszy taki festiwal w okolicy. Okaza³o siê, ¿e jest ogromna ilo¶æ ludzi, którzy pozje¿d¿ali siê z okolicznych miast. Wszyscy wygl±dali tak jak ja. Mieli bardzo dziwne rzeczy na g³owie, byli oæwiekowani, pe³no rzemieni, jakie¶ koraliki, skóry. I tak poczu³em siê, jak u siebie, kiedy ich zobaczy³em. Weszli¶my na salê ju¿ po ilu¶ tam piwach wypitych z ch³opakami, których dopiero co pozna³em, i zaczêli¶my pogowaæ. To by³o moje pierwsze, naprawdê typowe pogo. Kiedy wskoczy³em miêdzy tych ludzi, wszyscy zaczêli¶my skakaæ i obijaæ siê o siebie, to wygl±da³o naprawdê jak jeden wielki m³yn cia³. W trakcie tego pogowania kto¶ mnie po prostu za mocno popchn±³ i kiedy siê przewraca³em, by³em jakie¶ dwadzie¶cia centymetrów od pod³ogi, gdzie uderzy³bym g³ow± o pod³ogê, to nagle mo¿e piêcioro, mo¿e wiêcej ludzi chwyci³o mnie na rêce przy samej pod³odze i unie¶li bardzo wysoko. Ja nie zna³em tych ludzi, oni nie znali mnie. I by³ to taki moment, w którym poczu³em, ¿e kogo¶ obchodzê, ¿e tworzymy jak±¶ wspólnotê, ¿e tworzymy jak±¶ ca³o¶æ. Sta³o siê to momentem, w którym wiedzia³em, ¿e ja temu siê oddam tak mocno, jak tylko potrafiê siê oddaæ.

Ró¿nie to bywa³o, ale z regu³y du¿o ludzi u mnie siedzia³o ci±gle i ka¿dy wieczór to by³o za¿ywanie prochów, wina, prochów, klei, rozpuszczalników i tym podobnych rzeczy. By³o co¶ takiego, ¿e którego¶ dnia razem z kumplami siedzieli¶my przy ognisku. Ja tradycyjnie co noc zawsze czego¶ tam siê naw±cha³em. Siedzia³em, w±cha³em, bardzo d³ugo to trwa³o, w koñcu oko³o drugiej kumpel z wioski powiedzia³, ¿e chce i¶æ do domu. Wsta³em i powiedzia³em, ¿e go odprowadzê. Tak zaczêli¶my i¶æ. Ja nios³em ze sob± samarê i w±cha³em co¶, co tam w niej by³o, nie pamiêtam ju¿ co. Kiedy tak szli¶my, on wyszed³ trochê przede mnie, jakie¶ trzy metry szed³ przede mn±, i tak szli¶my, rozmawiali¶my ze sob±, a ¿e by³em naw±chany, zupe³nie nie mia³o to sensu. I kiedy weszli¶my na tak± piaskow± drogê, poczu³em jakby uderzy³ we mnie powiew jakiego¶ zimnego powietrza. I to by³o takie dziwne, bo wydawa³o siê, ¿e to powietrze wpad³o do wnêtrza mojego cia³a. I wtedy zacz±³em s³yszeæ, tak jakby w ¶rodku, w samym sobie krzyk, który by³ krzykiem pe³nym autorytetu i w³adzy, i tonu takiego domagania siê. To by³o ¿±danie: Zabij go! Pietruch by³ moim najlepszym kumplem. Ja rzadko miewa³em przyjaciól, ale kiedy ich mia³em, to ich ceni³em. A w tamtym momencie, kiedy by³em pod wp³ywem tego, to zupe³nie siê nie liczy³o i tak patrzy³em na Pietrucha, który szed³ przede mn±. Wsadzi³em rêkê do kieszeni, a przy sobie nosi³em taki wielki nó¿. Wyci±gn±³em ten nó¿ i by³ taki problem, ¿e nie mog³em go otworzyæ. Otwiera³em go przez jaki¶ czas i w koñcu, kiedy go otworzy³em, to w tym momencie ju¿ troszeczkê przetrze¼wia³em, kiedy szed³em wbiæ mu nó¿ w plecy. Wtedy tak nagle u¶wiadomi³em sobie: Bo¿e, co ja robiê? Z³o¿y³em ten nó¿. Poszli¶my dalej. Kiedy szli¶my dalej, w moim umy¶le zaczê³y pojawiaæ siê jakie¶ nowe obrazy. Patrzy³em przed siebie i zaczê³y siê dziaæ rzeczy, które zupe³nie wykracza³y poza wydarzenia, wizje i halucynacje, jakie mia³em w momentach, kiedy by³em naw±chany. Szed³em. Zobaczy³em przed sob±, ¿e piorun uderza w drogê. Na drodze pojawi³a siê brama. My¶my szli w jej kierunku. Ona by³a jakie¶ 50 metrów od nas. Zbli¿ali¶my siê do niej. Kiedy doszli¶my, ona otworzy³a siê przed nami. Kiedy wszed³em, to zobaczy³em, ¿e znalaz³em siê w jakim¶ dziwnym ogrodzie. W tym ogrodzie sta³ pos±g bogini Wenus z d³oñmi wsuniêtymi we w³osy, z wypiêtymi piersiami i w sukni sta³a, wygl±da³a naprawdê piêknie. Moje oczy utkwi³y w niej. Pó¼niej zobaczy³em, ¿e w tym ogrodzie jest wiêcej rzeczy. Zauwa¿y³em po swojej lewej rêce pos±g cz³owieka, który bardzo przypomina pos±g Moj¿esza z katedry w Wilnie. To by³ Moj¿esz z rogami. Spojrza³em w drug± stronê. Widzia³em tam rozbity mur z napisem „Eliasz”. Kiedy tak siê rozgl±da³em, to us³ysza³em, ¿e co¶ dzieje siê za mn±. Odwróci³em siê i spojrza³em w to miejsce, w którym wcze¶niej by³a brama. Tam zobaczy³em ³odygê oko³o trzech metrów wysoko¶ci, zielon± z wielkimi li¶æmi, która na swoim szczycie zamiast kwiatu mia³a g³owê czerwonej ¿mii. Ta ¿mija zaczê³a siê ¶miaæ. To by³o tak przera¿aj±ce i parali¿uj±ce, ¿e chcia³em wyrwaæ siê z tego stanu. Próbowa³em kopn±æ tê ³odygê, ale ta g³owa zaczê³a krzyczeæ i mówiæ z takim wielkim autorytetem: Ty na zawsze bêdziesz mój i nigdy nie wyjdziesz z tego ogrodu! Ja wtedy odwróci³em siê i powiedzia³em, ¿e wyjdê z tego ogrodu. I kiedy wyszed³em, id±c t± drog± minêli¶my pos±g bogini Wenus, znale¼li¶my siê jakby poza obszarem tego ogrodu, zacz±³em wtedy s³yszeæ jak co¶ krzyczy do mnie: Zabijemy ciê! Zabijemy ciê! By³o to mówione takim g³osem pe³nym przekonania. Kiedy wyszli¶my na asfalt, doszed³em do wniosku, ¿e dzieje siê ze mn± co¶ dziwnego, ¿e tracê rozum, ¿e mo¿e popadam w jak±¶ chorobê psychiczn± od tego w±chania. Postanowi³em, ¿e ju¿ wiêcej nie bêdê w±cha³. Opu¶ci³em od ust rêkê z t± samar± i zacz±³em g³êboko oddychaæ, ¿eby przewietrzyæ p³uca i ¿eby otrze¼wieæ. Szli¶my asfaltem. Ja poczu³em, ¿e to co trzymam w rêce, zrobi³o siê jakie¶ bardziej ciê¿kie. Podnios³em to do góry i zobaczy³em, ¿e trzymam w rêce kawa³ek p³ótna, w które zawiniêta ¶ciêta g³owa. Krew zaczê³a spadaæ na asfalt i rozpryskiwaæ siê. Rozejrza³em siê dooko³a. Zobaczy³em, ¿e z drzew p³ynie krew. Spojrza³em wtedy na Pietruchê. Powiedzia³em wtedy: Pietruch, ja tracê rozum, ty najlepiej wrzuæ na kamasz. I on pobieg³ do domu. Ja sta³em tam przez jaki¶ czas. Zacz±³em wracaæ do domu i by³em pewien, ¿e zwariowa³em.

Przez nastêpne kilka dni le¿a³em w domu, nigdzie nie wychodzi³em, ci±gle mia³em jakie¶ wizje i omamy przed oczyma. By³em pewien, ¿e sta³o siê co¶ z moim mózgiem, ¿e teraz bêdzie ze mn± naprawdê ¼le dzia³o. My¶la³em, ¿e wyl±dujê w jakim¶ psychiatryku. Postanowi³em, ¿e lepiej bêdzie siê powiesiæ ni¿ i¶æ do psychiatryka i zostaæ tam na zawsze. By³em pewien, ¿e uszkodzi³em sobie mózg. Wcze¶niej do¶wiadcza³em jakie¶ parali¿e, zaniki pamiêci i tym podobne rzeczy, i wiedzia³em, ¿e mo¿e to byæ co¶ nie odwracalnego. Wtedy po kilku dniach przyszed³ do mnie Pietruch i powiedzia³ mi: S³uchaj, Korzeñ, sta³o siê co¶ naprawdê dziwnego. Od momentu, kiedy ¿e¶my tam siê rozstali, ja ci±gle mam jakie¶ wizje. Ci±gle widzê, ¿e kto¶ mi podcina gard³o. Widzê, ¿e firanka zeskakuje z okna i zaczyna tañczyæ po pokoju. Kaloryfer mi spada ze ¶ciany. Telewizor siê roztapia i dzieje siê ci±gle wiele dziwnych rzeczy, i ci±gle jestem w wielkim strachu. Dla mnie to by³o wielkim szokiem. Z jednej strony to siê ucieszy³em, ¿e ja nie sam takie rzeczy prze¿ywam, ale ¿e i mój najlepszy kumpel. Mówiê do niego: Pietruch, ja tak balowa³em, w±cha³em. Dla mnie nie by³oby dziwnym, ¿e mam uszkodzony mózg i ¿e takie rzeczy mog± siê dziaæ. Ale skoro to u ciebie, który od czasu do czasu wypi³e¶ jakiego¶ be³ta i w cale od jakiego¶ czasu nie æpa³e¶... Rozmawiali¶my o tym i doszli¶my do wniosku, ¿e jeste¶my pod wp³ywem jakiego¶ uroku, jakiego¶ dzia³ania, jakich¶ czarów czy czego¶ w tym stylu. Pietruch siê pyta³, co mo¿na z tym zrobiæ. Ja, s³uchaj±c ró¿nych audycji w radiu, maj±c informacje stamt±d, powiedzia³em mu: Wiesz, s³ysza³em ¿e mo¿na odczyniæ urok za pomoc± kart tarota. I on powiedzia³, ¿e bardzo dobrze siê sk³ada, bo on kiedy¶ w E³ku skubn±³ na rynku ksi±¿kê i taliê kart tarota.

Kiedy znale¼li¶my siê u niego w domu, on przyniós³ te karty tarota. Zaczêli¶my to ogl±daæ. I to, co siê sta³o, momentalnie, to ca³y ten stan lêku, on ust±pi³. Pietruch zapad³ w taki stan b³ogo¶ci i powiedzia³: Korzeñ, ja bym siê tyle mêczy³, gdyby¶ mi o tym nie powiedzia³. Poczuli¶my siê tacy szczê¶liwi, ¿e to nas opu¶ci³o. Z drugiej strony pomy¶la³em: Co to jest, je¶li to powoduje takie rzeczy przy pierwszym zetkniêciu? To, co to mo¿e byæ, ¿eby zainteresowaæ siê tym g³êbiej? Poprosi³em Pietrucha, ¿eby mi to po¿yczy³. Przynios³em te karty do domu. Zacz±³em je rozk³adaæ jedn± po drugiej...

Wpad³em w taki dziwny stan, w którym zacz±³em otrzymywaæ informacje, jakie jest znaczenie ka¿dej z tych kart. Tych kart by³o 78. Ka¿da z tych kart, kiedy k³ad³em je przed sob±, otrzymywa³em takie dziwne prze¶wiadczenie, jakby za pomoc± intuicji, o czym ta karta mówi. Po jakim¶ czasie dosta³em ksi±¿kê, instrukta¿ do tarota marsylskiego i okaza³o siê, ¿e wszystkie moje spostrze¿enia by³y trafne. To zafascynowa³o mnie podwójnie. Wszystko, co zacz±³em robiæ od tego momentu, by³o skupione na okultyzmie. To mnie tak tak poci±gnê³o, tak zafascynowa³o, ¿e to zajê³o mój umys³ do tego stopnia, ¿e ca³e moje punkowe ¿ycie, ono posz³o gdzie¶ na bok.. W tym momencie ca³kowicie odstawi³em alkohol i zupe³nie przesta³em piæ. Od czasu do czasu palili¶my jeszcze trawê. Znacznie rzadziej zdarza³o mi siê w±chaæ, dlatego ¿e w tym momencie okultyzm sta³ siê rzecz± tak fascynuj±c±, tak poch³aniaj±c±, ¿e ja naprawdê nie mia³em czasu pój¶æ siê naæpaæ. Siedzia³em w domu i czyta³em. Nosi³em zawsze taliê kart tarota przy sobie. Czêsto ludzie, tak jakby dla zabawy, chcieli ¿ebym im powró¿y³ lub co¶ takiego zrobi³. Ja zawsze chêtnie na to odpowiada³em. By³em jeszcze bardziej zachêcony do tego, kiedy wszystko co mówi³em, okazywa³o siê byæ prawd±.

Zdarzy³o siê, ¿e dziewczyna, która przygotowywa³a siê do matury, mia³a problem z podjêciem decyzji, gdzie pój¶æ na studia i spyta³a siê mnie, czy mo¿e do mnie przyj¶æ, ¿ebym roz³o¿y³ jej tarota. Ja zgodzi³em siê na to i kiedy przysz³a, przyst±pi³em do takich rutynowych dzia³añ. Pomiesza³em wed³ug wszelkich okultystycznych instrukcji te karty, zacz±³em je rozk³adaæ. i w Trakcie rozk³adania znalaz³em siê, niezale¿nie od swojej woli, w takim hipnotycznym stanie i zacz±³em mówiæ pod wp³ywem hipnozy. By³em w takim odlocie, ¿e nie bardzo nawet kontaktowa³em, ¿e jestem teraz w pokoju, ¿e mówiê do kogo¶. Moja ¶wiadomo¶æ by³a jakby wy³±czona w tym momencie i co¶ innego przejê³o nade mn± kontrolê. Ja tylko jakby zza ¶ciany obserwowa³em co siê dzieje. Tej dziewczynie mówi³em, ¿e znajdzie siê w ci±¿y zanim wyjdzie za m±¿, ¿e to bêdzie problemem. To za parê miesiêcy siê sta³o autentycznie. I w trakcie, kiedy mówi³em, co oznacza ka¿da z kart w tym uk³adzie, mia³em taki chwilowy przeb³ysk ¶wiadomo¶ci, gdy spojrza³em na ni± i zobaczy³em, ¿e na jej twarzy jest takie wielkie przera¿enie. Kiedy widzia³em, jak ona jest przera¿ona, wtedy to tak trochê mn± wstrz±snê³o i zacz±³em wydostawaæ siê z tego stanu hipnozy, aby zorientowaæ siê, co siê dzieje. Ju¿ prawie ca³kiem na trze¼wo na to patrzy³em. Spojrza³em na stó³, a na stole le¿a³a karta, dziesi±tka. Miecze w tarocie marsylskim - to ryba przebita dziesiêcioma mieczami. I z ka¿dej rany, gdzie miecz wchodzi³ lub wychodzi³ z cia³a tej ryby, to z tych ran zaczê³a wyp³ywaæ krew na kartê. Patrzy³em na to. Patrzy³em na jej twarz, przera¿enie, i zastanawia³em siê nad tym, czy to, co ja widzê, dla mnie jest skutkiem hipnozy i tylko ja to widzê, a ona jest poruszona z jakiego¶ innego powodu, czy te¿ oboje widzimy to samo. Postara³em siê zdobyæ jak najwiêcej trze¼wo¶ci. Wyszed³em ca³kiem z hipnozy, ale to wszystko przez ca³y czas widzia³em przed oczami. By³em ju¿ zupe³nie... jakby na trze¼wo, na zimno patrzy³em na to, patrzy³em na ni± i spyta³em j±, co j± tak porusza. - Ona mówi: Nie widzisz tego, co dzieje siê z kartami? - Ja mówiê: Ja widzê, ale chcê byæ pewien, ¿e widzimy to samo. O któr± kartê ci chodzi? I ona mi pokaza³a, o któr± kartê jej chodzi. Ona mi pokaza³a i mówi: Z tych ran wyp³ywa prawdziwa krew. Postanowili¶my nie ci±gn±æ tego dalej. Ja z³o¿y³em te karty. Zostawi³em tylko tê jedn± na stole. Chcieli¶my, ¿eby to siê skoñczy³o. Nie rozumieli¶my tego zjawiska, tak samo ona jak i ja. Tylko ja by³em chyba bardziej spokojny w tym wszystkim. Unios³em tê kartê do góry. Zacz±³em j± uspakajaæ. Powiedzia³em: S³uchaj, to nie jest nic strasznego. We¼ tê kartê za róg. Chcia³em j± w ten sposób uspokoiæ. Ona wziê³a tê kartê za róg i tak stali¶my w pokoju trzymaj±c tê kartê, ona za jeden róg, ja za drugi. Patrzyli¶my, jak na tej karcie krew podnosi siê w górê i opada w dó³. W tym momencie zacz±³em rozumieæ, ¿e to ju¿ nie ja zajmujê siê okultyzmem, ale to okultyzm zajmuje siê mn±. ¯e to nie ja gromadzê jak±¶ wiedzê, któr± pó¼niej z siebie wyrzucam, tylko ¿e znalaz³em siê w jakim¶ dziwnym polu oddzia³ywania jakiej¶ si³y, która ma sobie znane zamiary, a które dla mnie nie s± takie jasne; i ¿e to co¶ zajmuje siê mn±, a nie ja tym czym¶.

Zacz±³em my¶leæ o tym wszystkim czego do¶wiadcza³em. Mia³em prze¿ycia takie, jak dzisiejsi jogini, buddyjscy mnisi. Zdarza³o mi siê opuszczaæ cia³o i byæ poza cia³em. Bêd±c poza cia³em jakby doznawa³em wiêkszego o¶wiecenia. Wtedy przychodzi³y wszelkie te my¶li dotycz±ce okultyzmu, które pó¼niej czyni³y tak uzdolnionym w tej dziedzinie. Kiedy zacz±³em my¶leæ o tym wszystkim, o tej karcie, o tych wydarzeniach, to wtedy zacz±³em powoli sobie u¶wiadamiaæ, ¿e to, z czym mam do czynienia, to nie s± jakie¶ tajemnicze moce przyrody, ale ¿e to jest... ¿e to s± jakie¶ osoby, ¿e to jest kto¶, kto posiada jak±¶ inteligencjê, jaki¶ cel, i ¿e posiada jakie¶ zamiary. Ja uwik³a³em siê w to, nie jestem pewien zamiarów tego czego¶, ale jestem w rêkach tego. By³ to moment, w którym postanowi³em, ¿e muszê siê upewniæ co do tego, z czym mam do czynienia. Kiedy nastêpnym razem znalaz³em siê poza cia³em, znalaz³em siê w polu oddzia³ywania tych mocy, to jeden z tych (wtedy nazwa³bym to moc± przyrody, a teraz nazwê to duchem) duchów zacz±³ ze mn± rozmawiaæ. Powiedzia³ mi: S³uchaj, ty jeste¶ szczególn± osob±. Ty staniesz siê wielki. Ty bêdziesz znany przez tysi±ce, bo bêdziemy oddzia³ywaæ przez ciebie w potê¿ny sposób i bêdziesz czyni³ niesamowite cuda. Poczu³em siê troszeczkê taki szczególnie wybrany, bo dla mnie do jakiego¶ momentu wydawa³o siê, ¿e jest to jaka¶ choroba psychiczna, z któr± czujê siê dobrze.

Z jednej strony, mnie tak bardzo poci±gnê³o, a z drugiej strony sobie pomy¶la³em: Nie ma tak, ¿e przychodzi co¶ za darmo. W trakcie tych moich podró¿y poza cia³em, kiedy spotyka³em siê z tymi istotami, dowiedzia³em siê kilku takich rzeczy, które one wymaga³y ode mnie. By³ to taki moment, jak my¶lê, decyduj±cy dla tego, co sta³o siê pó¼niej. Duch, który przedstawia³ siê dla mnie, w momencie przedstawiania siê powiedzia³, ¿e to jest jego symboliczne imiê. Powiedzia³, ¿ebym zwraca³ siê do niego Prometeusz, dlatego ¿e on przynosi ¶wiat³o z wysoko¶ci. On powiedzia³... przeprowadzi³ ze mn± tak± rozmowê i to troszeczkê wygl±da³o jakby by³ takim filozoficznym snobem. Zacz±³ takim tonem filozofa mówiæ o szczê¶ciu. Powiedzia³, ¿e moja gonitwa za szczê¶ciem jest tym problemem, który mi uniemo¿liwia stanie siê ju¿ teraz takim wielkim Salibab±, czy kim¶ takim. Ja pyta³em siê, o co w tym wszystkim chodzi. I on mówi³: Aby te wszystkie moce mog³y siê przejawiaæ przez ciebie, to musisz byæ ca³kowicie wypró¿niony z jakichkolwiek pragnieñ. Nie mo¿esz odczuwaæ szczê¶cia, nie mo¿esz odczuwaæ nieszczê¶cia. Nie mo¿esz odczuwaæ smutku, nie mo¿esz odczuwaæ rado¶ci. Nie mo¿esz odczuwaæ mi³o¶ci, nie mo¿esz odczuwaæ nienawi¶ci. Musisz byæ ca³kowicie opró¿niony ze wszystkiego czym jeste¶. W momencie, kiedy ty opró¿nisz siê z tego, to te wszystkie moce bêd± mia³y swobodê, ¿eby przez ciebie, jak przez taki kana³ siê przejawiaæ. Dla mnie to by³o przera¿aj±ce. Zacz±³em my¶leæ o tym wszystkim, co wcze¶niej dla mnie stanowi³o jakie¶ tre¶ci, o swoich przyjacio³ach, o swojej dziewczynie. Tak sobie pomy¶la³em, ¿e wtedy to wszystko straci sens. Wtedy, to jedyne co bêdê mia³, to bêdzie tylko to, ¿e bêdê jakim¶ tam wielkim czarownikiem. Odpowiedzia³em sobie na to, ¿e ja czego¶ takiego nie chcê. To, na czym mi najbardziej zale¿y, to blisko¶æ z jakimi¶ lud¼mi. To jest zupe³nie co¶ innego ni¿ to, co widzia³em w tych planach, które one dla mnie mia³y. Bêd±c poza cia³em w trakcie tego wszystkiego, ja powiedzia³em, ¿e ja chyba tego nie chcê. By³ to moment, w którym zobaczy³em gniew wszystkich tych istot, które wcze¶niej wydawa³y siê takie przyjazne.

Ja nie odbiera³em ¶wiata, w którym z jednej strony jest Bóg, z drugiej diabe³, ale z racji zainteresowania hinduizmem i buddyzmem, my¶la³em o jakim¶ absolucie, ¶wiadomo¶ci zbiorowej; o tym, ¿e wszyscy ludzie przechodz± pó¼niej w jakie¶ byty duchowe. Czu³em, ¿e ja po prostu mam kontakt z tym ¶wiatem, który wydawa³ siê dla mnie neutralny. Ani z³y, ani dobry. Wydawa³ siê byæ po prostu czê¶ci± rzeczywisto¶ci, która jest omijana i nie znana przez przeciêtnego zjadacza chleba. Czu³em siê taki wybrany, szczególny z tego powodu, ¿e ja mog³em co¶ z tego ¶wiata odkryæ, ¿e mog³em to zobaczyæ. Ale w tym momencie, kiedy te duchy postawi³y warunki, kiedy ja okaza³em, ¿e tego nie chcê, kiedy znalaz³em siê z powrotem w ciele, ja spakowa³em tarota, spakowa³em ksi±¿ki, spakowa³em notatki, zawin±³em to wszystko w papier i w³o¿y³em do szuflady. Postanowi³em, ¿e nie bêdê siê tym zajmowa³. To, co sta³o siê potem... mia³em ci±g³e nawiedziny duchów i wygl±da³o to zawsze w podobny sposób. Najpierw przychodzi³a taka parali¿uj±ca obecno¶æ i to wszystko zaczyna³o siê bardzo nat³aczaæ. Nim bardziej to siê nat³acza³o, tym bardziej czu³em siê sparali¿owany i w koñcu nie mog³em ju¿ nawet poruszyæ powiek±, czy wydobyæ z siebie s³owa, tylko le¿a³em taki sparali¿owany. W tych momentach pojawia³y mi siê obrazy. Zaczyna³em s³yszeæ w swoich uszach krzyki, b³aganie o jak±¶ pomoc. Ja po prostu czêsto by³em w takim stanie, ¿e le¿a³em sparali¿owany i s³ysza³em jak kto¶ bliski krzyczy: Leszek, ja ciê proszê, pomó¿ mi! Pó¼niej zaczyna³y siê takie okropne krzyki i odg³osy jakiej¶ walki. W trakcie tego wszystkiego widzia³em por±bane kawa³ki cia³a, porozrzucane po ca³ym pokoju. W takich momentach ja sobie my¶la³em: Ja muszê przez to jako¶ przebrn±æ. My¶la³em: Aby tylko to wytrzymaæ, nie zwracaæ na to uwagi. Zaczyna³em zamykaæ siê w sobie. My¶la³em w takich momentach: Zawsze to mija, to siê skoñczy. Kiedy nauczy³em siê ju¿ tak wytrzymywaæ to, wtedy zaczê³y siê dziaæ inne rzeczy. Le¿a³em w pokoju, przysz³a taka parali¿uj±ca obecno¶æ. Ja le¿a³em na ³ó¿ku, to by³a noc, patrz±c przed siebie w sufit. Zobaczy³em, ¿e z sufitu wychodzi lina, a na tej linie s± powieszone zgni³e ju¿ od jakiego¶ czasu zw³oki. I te zw³oki, jakby poruszane przez wiatr, buja³y siê nad ³ó¿kiem. Ja nie mog³em w tym momencie siê ruszy, nie mog³em nic z sob± zrobiæ. W pewnym momencie te zw³oki spad³y i poczu³em uderzenie tych zw³ok o ³ó¿ko. Poczu³em to tak realnie i rzeczywi¶cie, jakby to naprawdê siê wydarzy³o. Wtedy g³owa, taka przegnita czaszka z zêbami na wierzchu, odwróci³a siê w moim kierunku i zaczê³a krzyczeæ mi do ucha. To nie by³o w jêzyku polskim, ale to by³ wrzask pe³en takiego tonu oburzenia i nienawi¶ci. Ja wiedzia³em, ¿e to s± takie momenty, w których demony daj± mi demonstracjê tego, jak silne i w³adcze s±. Przez ca³y czas, kiedy dzia³y siê takie zjawiska, ci±gle s³ysza³em: Zabijemy ciê! Ty mia³e¶ szansê. Ty sprzeda³e¶ to za nic. Za co¶ tak ulotnego jak szczê¶cie, którego nigdy nie zaznasz.

Wtedy wydarzy³o siê co¶ takiego, ¿e otworzy³y siê szafki w tym pokoju, w którym spa³em. Ubrania z tych szafek wylecia³y. One zaczê³y kr±¿yæ pod sufitem, szoruj±c o sufit. To by³o jakby tr±ba powietrzna w pokoju. Kiedy siê to dzia³o, ja my¶la³em, ¿e to jest jeszcze jedna z schizofrenicznych wizji i ¿e to jest po prostu taki obraz, ¿e to nie dzieje siê rzeczywi¶cie. Ale kiedy rano otworzy³em oczy, kiedy matka wali³a w drzwi... ¿e trzeba mi wstawaæ do szko³y... Ona otworzy³a drzwi, ja otworzy³em oczy, zobaczy³em w jakim stanie jest pokój. Ona zobaczy³a, spyta³a siê co siê sta³o. Ja powiedzia³em, ¿e szuka³em czego¶ i ona wysz³a. Ja posk³ada³em te ubrania. Wiedzia³em, ¿e to co siê dzia³o w nocy by³o prawd±, ¿e to nie by³a tylko jaka¶ wizja. Pó¼niej takie wydarzenia siê powtarza³y.

¯y³em wtedy w tak wielkim przera¿eniu, ¿e ju¿ z powodu przera¿enia, a nie z powodu fascynacji bardzo rzadko chodzi³em siê naw±chaæ, czy co¶ takiego zrobiæ, ale ci±gle by³em w na³ogu. Z jednej strony problemem by³ okultyzm, z drugiej strony by³o w±chanie i do tego jeszcze dochodzi³o zdrowie. Zaczyna³em pluæ ju¿ od jakiego¶ czasu skrzepami krwi. Ale od tego czasu, kiedy siê to dzia³o, to ju¿ plu³em czym¶ wiêcej, nie tylko krwi±. Mia³em takie poczucie, ¿e nawet je¶li demony nie spe³ni± swojej gro¼by i mnie nie zabij±, to ja i tak umieram. Kiedy to wszystko siê dzia³o, zastanawia³em siê czy mo¿e byæ z tego jaka¶ droga wyj¶cia. Wtedy pomy¶la³em, ¿e co mnie to szkodzi. Stan±³em w pokoju, w którym parê dni wcze¶niej przedmioty lata³y pod sufitem i w którym nawiedza³y mnie duchy. I kiedy tak sta³am, to naprawdê z wielkim trudem, po pó³ godzinie chyba stania tam i wysi³ku, ¿eby w³o¿yæ w to swoje usta, powiedzia³em: Bo¿e ¯ydów, je¿eli chcesz, objaw mi siê i pomó¿. Kiedy to powiedzia³em, to wiedzia³em, ¿e nast±pi jaka¶ zmiana. Zaczê³a pojawiaæ siê w moim wnêtrzu jaka¶ taka nadzieja, jakie¶ o¿ywienie. Mo¿e nastêpnego dnia, mo¿e po kilku dniach, teraz ju¿ tego nie pamiêtam, wpad³a do mnie dziewczyna, przynios³a nowy testament, i mówi: Korzeñ, tu jest napisane o takich ludziach jak ty. Jest napisane, ¿e wszyscy pójd± do piek³a. Ja j± wy¶mia³em wtedy, ale wzi±³em ten nowy testament. Nie bardzo chcia³em go czytaæ. Mia³em taki z³y stosunek do Biblii, z³y stosunek do religii, z³y stosunek do wszystkich tych rzeczy, ale kiedy przegl±da³em spis tre¶ci, zobaczy³em ¿e tam jest ksiêga Apokalipsy i pomy¶la³em sobie, ¿e móg³bym tak dla ciekawo¶ci przeczytaæ. Kiedy zacz±³em czytaæ, przebrn±³em przez pierwszy rozdzia³ i co¶ mnie uderzy³o w tej postaci, która by³a tam opisywana. By³o to tak potê¿ne, wielkie autorytetu, tak mocno mnie to dotknê³o, ¿e wszystkie moje podró¿e poza cia³em, ¿e wszystkie te doznania, jakich nie doznaj± przeciêtni ludzie, te wszystkie wydarzenia, jakie mia³y miejsce w moim ¿yciu, z powodu których czu³em siê dumny, bo przecie¿ normalni ludzie takich rzeczy nie prze¿ywaj± - jestem kim¶ wyj±tkowym; i kiedy to wszystko sta³o siê jakie¶ ma³e w porównaniu z tym czym¶, co trzyma³em w rêkach i czyta³em... I brn±³em dalej. Przeczyta³em nastêpne dwa rozdzia³y. Od³o¿y³em ten nowy testament i wiedzia³em, ¿e co¶ dziwnego ze mn± siê dzieje. By³em w jakiej¶ dziwnej atmosferze. My¶la³em o wszystkich tych s³owach. Wiedzia³em, ¿e tak samo jak moje prze¿ycia, moje doznania nie s± z tego normalnego ¶wiata, tak samo to, co jest napisane w tej ksiêdze, nie pochodzi z tego normalnego ¶wiata, ale pochodzi ze ¶wiata, którego nie znam. By³em tego pewien. To mnie zafascynowa³o. Nastêpnego dnia, kiedy wróci³em ze szko³y, pierwsze co chcia³em zrobiæ, to czytaæ Bibliê. Nastêpnego dnia by³o znowu tak samo i nastêpnego... i nastêpnego... i nastêpnego. Kiedy minê³o kilka tygodni, ja nagle u¶wiadomi³em sobie i by³o to wielkim szokiem, u¶wiadomi³em sobie, ¿e od momentu kiedy zacz±³em czytaæ nowy testament, znik³ absolutnie g³ód psychiczny je¶li chodzi o odurzanie siê. Ja nie chcia³em ani w±chaæ, ani piæ niczego. To wszystko po prostu odesz³o.

Wiedzia³em, ¿e siê wydarzy³ cud. Wiedzia³em, ¿e to nie dzieje siê tak normalnie... ¿e ludzie chodz± do o¶rodków odwykowych, na detoksy, ¿e spêdzaj± tam czêsto du¿o czasu, a i tak nie opuszcza ich g³ód psychiczny. Nikomu tego nie musia³em wmawiaæ. Sam przed sob± wiedzia³em, ¿e mnie g³ód psychiczny opu¶ci³. Wiedzia³em, ¿e to jest co¶ nienormalnego. My¶la³em, ¿e mo¿e to sta³o siê w zwi±zku z t± Ksiêg±, ¿e mo¿e bêdzie w niej te¿, za pomoc± czego bêdê móg³ siê wydostaæ z tego swego drugiego k³opotu, z okultyzmu, który naprawdê dla mnie by³ o wiele wiêkszym k³opotem w tym czasie od æpani. Ci±gle mia³em te dziwne demoniczne prze¿ycia. To mnie nawiedza³o. Brn±³em przez ten nowy testament. Przeczyta³em ksiêgê Apokalipsy. Wszystko to zajmowa³o dla mnie ogromn± ilo¶æ czasu. Czyta³em czasami przez godzinê jeden rozdzia³. Analizowa³em to wszystko, co tam by³o. Gdy skoñczy³em Apokalipsê, zacz±³em czytaæ od pocz±tku od Ewangelii Mateusza. Kiedy przeskakiwa³em przez ka¿d± nastêpn± ksiêgê nowego testamentu, zastanawia³em siê, czy w tej nastêpnej ksiêdze bêdzie czuæ tê dziwn± moc, to co¶, co powodowa³o, ¿e my¶la³em, ¿e ta Ksiêga nie pochodzi z tego ¶wiata. Jest w niej zupe³nie co¶ tajemniczego, zupe³nie... takiego mistycznego, co¶ co nie jest naturalne. Za ka¿dym razem, kiedy zaczyna³em czytaæ tê Ksiêgê, my¶la³em o tym i po jakim¶ czasie odkrywa³em, ¿e tak, ¿e w tej Ksiêdze te¿ to jest. Widzia³em z opisów Ewangelii, w jaki sposób Jezus rozprawia³ siê z demonami. On nakazywa³ im wyj¶æ z tych ludzi i te demony opuszcza³y te osoby. Wiedzia³em, ¿e je¶li ktokolwiek móg³by mi pomóc, to w³a¶nie Jezus, w³a¶nie kto¶, kto ma w³adzê nad demonami. Kiedy doszed³em do koñca Ewangelii Marka, przeczyta³em tam, ¿e wierz±cym bêd± towarzyszy³y znaki, ¿e bêd± mówiæ obcymi jêzykami, ¿e bêd± nak³adaæ rêce na chorych... ci wyzdrowiej±, i ¿e bêd± mieli w³adzê nad demonami.

Poszed³em do swojej parafii, zapuka³em do drzwi duchownego. On otworzy³ i zacz±³em opowiadaæ mu o swoim problemie. Wtedy on mnie wy¶mia³. Powiedzia³em mu, ¿e ja siê zastanawia³em nad tym swego czasu, by³em przekonany, ¿e to, czego do¶wiadczam, to jest choroba psychiczna. Ale czy choroba psychiczna jest w stanie unie¶æ przedmiot w górê i spowodowaæ, ¿e bêdzie krêci³ siê po pokoju w powietrzu? Czy choroba psychiczna jest w stanie sprawiæ, ¿e inni ludzie maj± przy tobie wizje? Czy choroba psychiczna jest w stanie sprawiæ, ¿e mówi siê ludziom rzeczy z przysz³o¶ci, które siê wype³niaj±? Kiedy tak rozmawiali¶my, on powiedzia³: No, dobrze, ale po co ty z tym przyszed³e¶ do mnie? Ja mu powiedzia³em, ¿e w momencie, kiedy siê dowiedzia³em, ¿e wierz±cy w imieniu Jezusa bêd± wyganiaæ demony, to by³ on pierwsz± osob±, która mi przysz³a na my¶l. On zupe³nie tego nie rozumia³. Mówi: A kto ci takich g³upot naopowiada³? Mnie to bardzo zdziwi³o i mówiê, ¿e przeczyta³em przy koñcu Ewangelii Marka, ¿e wierz±cy w imieniu Jezusa demony wyganiaæ bêd±. Kiedy to powiedzia³em, on ca³y poczerwienia³. Zawstydzi³ siê tym, zacz±³ co¶ krêciæ, mówiæ o jakich¶ tam rzeczach, ¿e teraz... to by³o dobre dwa tysi±ce lat temu, ¿e teraz to my mamy lepsze rzeczy... Powiedzia³, ¿ebym poszed³ do psychiatry. Pomy¶la³em w tamtym momencie: Jak nie on, to mo¿e jacy¶ inni wierz±cy. Przypomnia³o mi siê, ¿e kiedy¶, jak chodzi³em do szko³y, mia³em znajomego ¶wiadka Jehowy. Kiedy przysz³o mi to na my¶l, to poszed³em do niego. Ten ch³opak mia³ na imiê Daniel. Mówiê: S³uchaj, Daniel, ja mam problemy z demonami, a teraz nawracam siê do Boga. Czytam Bibliê. Ja wiem, ¿e jestem opêtany. Ja wiem, ¿e potrzebujê uwolnienia od demonów takiego, jak jest opisane w Biblii. Powiedz mi, czy kto¶ u was takimi rzeczami siê zajmuje? Czy kto¶ z was mo¿e mi pomóc?. On by³ tym bardzo zaszokowany. Powiedzia³: Korzeñ, tak naprawdê to jest metoda walki z szatanem i ty mo¿esz uwolniæ siê od demonów, systematycznie czytaj±c Stra¿nicê. Ja spojrza³em na niego. Wiedzia³em, ¿e on te¿ zupe³nie nie wie, o czym mówi. Przychodzi³y ci±gle takie my¶li, które mówi³y, ¿e: No widzisz, to siê wpakowa³e¶. Urodzi³e¶ siê dwa tysi±ce lat za pó¼no, ¿eby doznaæ takiego uwolnienia. Teraz takie rzeczy siê nie dziej±. To masz weso³o. Nie? To by³y takie my¶li, które powodowa³y gorycz.

Ci nie mogli mi pomóc i ci nie mogli mi pomóc. Wtedy pomy¶la³em sobie: Pomodli³em siê raz i On przyszed³ w taki sposób, ¿e dozna³em uwolnienia od na³ogu i to by³o co¶ naprawdê niesamowitego. Co by siê sta³o, ¿ebym pomodli³ siê drugi raz? Sta³em w tym samym pokoju i pomodli³em siê w taki sam sposób, jak poprzednio. Powiedzia³em: Bo¿e ¯ydów. Ci ludzie, z którym siê spotyka³em, którzy nazywaj± Ciebie Twoimi s³ugami, oni nie maj± pojêcia o tych rzeczach, które s± napisane w Twojej Ksiêdze. Skoñczy³em tê modlitwê, mówi±c: Je¿eli Ty masz jakich¶ ludzi, którzy naprawdê ¿yj± wed³ug tego, to chcia³bym, ¿eby¶ mnie z nimi skontaktowa³. po paru dniach szed³em przez miasto, spotka³em swego starego kumpla z poprzedniej szko³y, z której mnie wyrzucono. I tak siê pytamy: Co s³ychaæ? - Misiek mówi: Nawracam siê. A co u ciebie, Korzeñ? - Ja mówiê: Ja te¿ siê nawracam. Jak ci to idzie, Misiek? - Dobrze. A jak tobie, Korzeñ? - Ja mówiê: Trochê gorzej. - A czemu? - No, jestem opêtany. On siê roze¶mia³. My¶la³, ¿e sobie ¿artujê. Ale kiedy tak rozmawiali¶my i okaza³o siê, ¿e nie ¿artujê i opowiedzia³em mu o tym wszystkim, co siê dzia³o - naprawdê by³ tym poruszony i powiedzia³: Korzeñ, nie wiem w jaki sposób ci pomóc, ale wiem, kto wie. On zorganizowa³ grupê ludzi wierz±cych. Ja opowiedzia³em im o tym, jak w wieku trzynastu lat bawi³em siê w satanizm pij±c krew, o tym, jak zaczynaj±c punkowaæ wpad³em w æpanie, o tym, jak wpad³em w okultyzm, oddaj±c siê szatanowi, nawet nie bêd±c pewnym tego, ¿e jest to szatan. Opowiedzia³em o tych wszystkich swoich prze¿yciach. Opowiedzia³em, jak w momencie, kiedy dosta³em nowy testament i zacz±³em go czytaæ, w jednej chwili Bóg uwolni³ mnie od na³ogu. I jak niesamowitym i dziwnym mi siê to wydaje, ¿e Bóg móg³ takiego cz³owieka dotkn±æ w taki sposób, pomimo ¿e wcale na to nie zas³ugiwa³em. Kiedy skoñczy³em o tym mówiæ, powiedzia³em ¿e wiem o tym, ¿e wchodzê na jak±¶ drogê, ¿e w moim ¿yciu pojawia siê zupe³nie co¶ nowego, o czym nic nie wiem, do czego nie jestem przygotowany... ¿e chcê, ¿eby wszyscy siê o mnie modlili. Wszyscy wtedy zaczêli siê modliæ. By³o s³ychaæ w tym naprawdê taki autentyzm i przejêcie. W tamtym momencie zacz±³ mnie ogarniaæ stan takiej b³ogo¶ci, swobody. Ca³y stres, spiêcie, w którym ¿y³em, ca³a ta wewnêtrzna gorycz, wszystko to zosta³o ze mnie wyrwane. Poczu³em tak± swobodê. Odczuwa³em j± fizycznie. Odczuwa³em tak, jak bym wcze¶niej nosi³ zamiast ko¶ci, rozpalone prêty. Teraz normalnie czu³em to w rêkach, w nogach, w ca³ym ciele jak±¶ tak± swobodê, lekko¶æ, wolno¶æ. Nie dzia³o siê ze mn± w trakcie tej modlitwy co¶ dziwnego, ale wiedzia³em, ¿e dozna³em uwolnienia. Wiedzia³em, ¿e to co¶ mnie opu¶ci³o. Kiedy wraca³em do domu ostatnim autobusem, okaza³o siê, ¿e bêdê musia³ przej¶æ jeszcze kilka kilometrów pieszo. Szed³em przez las. Kiedy my¶la³em o tym wszystkim, co siê sta³o, o tym w jaki sposób Bóg uwolni³ mnie od æpaniam jak teraz uwolni³ mnie od demonów i o tym, ¿e wcale na to nie zas³ugiwa³em... jakim by³em do tej pory, to naprawdê co¶ zaczê³o siê we mnie ³amaæ. My¶la³em o Nim i zastanawia³em siê: Czym On siê kieruje? O co Jemu chodzi? My¶la³em: A mo¿e w tym te¿ jest jaki¶ haczyk? Tak jak z tymi demonami. Mo¿e On po prostu czego¶ chce i udziela mi takiego kredytu, a potem wystawi rachunek? Tak my¶la³em o tym. Czu³em i cieszy³em siê... by³em wolny. Dwie rzeczy, które tak mnie wyniszczy³y, okultyzm i æpanie, to by³o ju¿ histori±. Tego ju¿ nie by³o. Szed³em, my¶la³em o tym wszystkim, ale ci±gle powraca³o to: Dlaczego On to robi? I kiedy tam sta³em w ¶rodku lasu, my¶la³em i tym, to... kiedy my¶la³em o tym w zwi±zku z tymi wszystkimi fragmentami Biblii, które przeczyta³em, mówi±cymi o Bo¿ej mi³o¶ci, o tym jak Jezus umiera³ za mnie na krzy¿u, to u¶wiadomi³em sobie, ¿e Jego jedynym motywem w tym wszystkim by³o to, ¿e On mnie kocha. By³o to czym¶, co mnie tak bardzo z³ama³o, ¿e wszystko, co wydarzy³o siê do tej pory, wszystko o czym my¶la³em, uczyni³o mnie osiemnastoletnim starcem. Wydawa³o mi siê, ¿e ja w ci±gu tych swoich osiemnastu lat prze¿y³em wiêcej ni¿ niejeden cz³owiek do¿ywaj±cy setki. Czu³em siê takim wypalonym starcem. Wszystkie te prze¿ycia, w tym momencie kiedy u¶wiadomi³em sobie, ¿e Bóg, Ten, który stworzy³ wszech¶wiat, Ten, który stworzy³ wszystkie drzewa, które by³y dooko³a; Ten, który stworzy³ gwiazdy, które ¶wieci³y wtedy nad moj± g³ow±... ¿e Ten Bóg spojrza³ gdzie¶ tam nisko i zobaczy³ jakiego¶ æpuna w krzakach, i zechcia³ zmieniæ jego ¿ycie. To wszystko tak mnie bardzo przejê³o, ¿e ca³o to my¶lenie, wszystko co by³o z przesz³o¶ci - odesz³o. Ja wiedzia³em, ¿e teraz wchodzê do zupe³nie nowego ¶wiata. Nie wiedzia³em, jak o tym powiedzieæ. Nie wiedzia³em, ¿e to jest w³a¶ciwe. Zacz±³em siê znowu modliæ. Powiedzia³em: Bo¿e, ja nie wiem czy taki cz³owiek, jak ja, powinien mówiæ takiemu Bogu jak Ty takie rzeczy, ale mi wydaje siê, ¿e wszystko to, przez co przeszed³em w tym czasie i kiedy patrzy³em, co robi³ Jezus, gdy czyta³em Bibliê... Kiedy patrzê na to, co Ty robisz teraz w moim ¿yciu, to u¶wiadamiam sobie, ¿e jest co¶, co trzyma mnie w ¶rodku. Co¶, o czym trudno mi by³o mówiæ i to s³owo z wielkim trudem wysz³o z moich ust. Powiedzia³em: Ojcze, my¶lê o Jezusie i wydaje mi siê, ¿e Go kocham. To, co wtedy siei sta³o, to by³o tak niesamowite. Z kolejnym krokiem, szed³em asfaltem modl±c siê. Z kolejnym krokiem poczu³em, jak gdybym wszed³ do zupe³nie innego ¶wiata. Co¶ dziwnego sp³ynê³o na mnie z góry. Takie uczucie niesamowitej swobody, akceptacji i mi³o¶ci. Podszed³em do drzewa i zacz±³em je obmacywaæ. Tak rozgl±da³em siê dooko³a i nawet powietrze, które wci±ga³em w p³uca, by³o zupe³nie niesamowite. Tak jakbym wcze¶nie z tym nigdy nie mia³ do czynienia. Co¶ w moim wnêtrzu zaczê³o mi mówiæ, ¿e ca³y ten ¶wiat jaki by³, taki i zosta³. Taki by³ przez ca³y czas tylko ja jestem nowy.

Jeste¶my teraz w piwnicy, w której kiedy¶, jak mia³em trzyna¶cie lat, pomalowa³em ¶ciany krwi±, ustawi³em przy jej koñcu taki ma³y o³tarz i spala³em na nim od czasu do czasu ofiary. Stanowi³o to dla mnie tak± mistyczn± rozrywkê. Tak± artystyczn± formê jakiej¶ religijno¶ci, gdzie przemoc, z³o, agresja by³y si³± w pewien sposób czczon±, w pewien sposób uznawan± jako ta, która by³a bardziej dominuj±ca dla ludzko¶ci, jak jakiekolwiek przejawy dobra. Kiedy pozna³em Bibliê, kiedy zacz±³em j± czytaæ i kiedy postanowi³em odwróciæ siê od tego wszystkiego czemu oddawa³em siê wcze¶niej, to przynios³em tutaj swoje ksi±¿ki okultystyczne, notatki, karty tarota i inne akcesoria. Porwa³em to wszystko w drobne strzêpy, tak ¿eby te ksi±¿ki spali³y siê dok³adnie. Wtedy usypa³em tutaj ca³± kupê tych kartek. Na górê rzuci³em taliê kart tarota i wtedy podpali³em to, i wyszed³em. Tutaj by³o strasznie du¿o dymu. Kiedy wyszed³em st±d i odczeka³em a¿ ten dym przestanie lecieæ, wszed³em ¿eby zobaczyæ co siê sta³o. Zobaczy³em, ¿e wszystko to spali³o siê. Wszystko by³o w popiele. Zosta³a tylko jedna karta, która nie spali³a siê, której ogieñ nie dotkn±³. Naprawdê mnie to przerazi³o. Podnios³em j± i spojrza³em na ni±. Przypomnia³em sobie, jakie ona mia³a znaczenie w okultyzmie. To by³ rycerz skorpiona. To by³a karta, która w szczególny sposób odnosi³a siê do osób, które by³y spod tego samego znaku zodiaku co ja. Znaczy³a ona mniej wiêcej tyle, co przepowiedzenie choroby psychicznej na tle religii. My¶lê, ¿e naprawdê odlecia³em. My¶lê, ¿e jestem w tym odlocie od o¶miu lat. W ci±gu tych o¶miu lat pomog³em kilku osobom wydostaæ siê z narkotyków. Pomog³em dla ilu¶ tam osób wydostaæ siê z okultyzmu. Ile¶ tam osób nie pope³ni³o samobójstwa, które spotka³y siê ze mn± w tych krytycznych momentach dla swego ¿ycia. I my¶lê, ¿e je¶li tak mia³ wygl±daæ ten "odlot" i ob³êd, który szatan mi przepowiada³, to my¶lê, ¿e jest dobrze, ale wiem, ¿e on nie jest z tego zadowolony. Niech to wszystko bêdzie szyderstwem wobec niego.
Leszek. K.


 
« poprzedni artyku³   nastêpny artyku³ »