Start arrow Świadectwa arrow Płacz Rachel
 
 
Płacz Rachel Drukuj
07.01.2007.
A gdy ujrzał Jakub Rachelę, córkę Laba-na,
brata matki swojej, z owcami Labana,
brata matki swojej, tedy przystąpił Jakub
i odwalił kamień z wierzchu studni,
a napoił owce Labana, brata matki swojej.
I poca­łował Jakub Rachelę i podniósłszy głos swój płakał
(29, 10-11).




Jakub, jak czytamy, „uniósł swe stopy” i przybył do Charanu po siedemnastodniowej podróży. Pierwszym, co zobaczył, była studnia przykryta wielkim kamie­niem, i wokół stada czekające na wodę. Tora daje nam wyjątkowo długi opis rozmowy Jakuba z pasterzami czekającymi na trzody prowadzone przez Rachel. Jakub do­wiaduje się, co robią, wypytuje o Labana i jego dom. Wreszcie pojawia się młodsza córka Labana, zapewne szes­nastoletnia dziewczyna. Jakub jest już niemal siedemdzie­sięcioletnim mężczyzną. I tu następuje niezwykła scena. Jakub sam odsuwa ten kamień, który zwykle musiało pchać kilku mężczyzn - odsłania studnię. Pocałował Rachel i „głośno zapłakał”. Jakby cała jego - skądinąd wielka - męska siła, na widok kobiety, którą wtedy pokochał, pozwoliła mu na zrobienie rzeczy, wydawałoby się, niemożli­wej. Scena jest jawnie przeniknięta seksualną symboliką: studnia, przykrycie, odkrycie potwierdzone pocałunkiem. Scenę spotkania Rachel poprzedza senne widzenie anio­łów. Ona zjawia się przed nim, niczym anioł z jego drabi­ny. Powtarza się opowieść z raju. Również Adam zapadł w sen i swą żonę poznał zaraz po przebudzeniu. Sen wska­zuje tu zarówno na wymiar proroczy, jak i na kontakt z nie­świadomym.

Ale dlaczego zapłakał? Płakał, ponieważ zobaczył, że nie zostanie przy nim pochowana, że jej potomkowie będą mijali jej grób, idąc na wygnanie, że jej plącz tylko może sprowadzić lud Izraela i Judy z powrotem do Erec. Płakał, jak zapewniają nas midrasze, bo przeczuwał, że będzie musiał wiele jeszcze lat na nią czekać, a jeszcze dłużej na zrodzonych z nią synów: Józefa i Benjamina. Zobaczył czy przeczuł, że ich związek będzie od początku do końca prze­niknięty oszustwem, tragedią, wręcz niespełnieniem i nie­skończoną żałobą.

Jeszcze inne midrasze tłumaczą płacz Jakuba prostszy­mi motywami: Jakub zorientował się, że gdy pocałował Rachel, pasterze zaczęli szeptać: Czy nie przybył do nas ten, który chce lubieżność zaprowadzić między nami? Od czasu, gdy potop zniszczył ludzkość, narody narzuciły so­bie samoograniczenia i do rozpusty nie dopuszczały.

Płacz Jakuba ma w sobie bezsilność i przerażenie wo­bec przeznaczenia, które dostrzegł w mistycznym widze­niu, słabość wobec nakazów Boga, ale też podziw dla piękna, które napotkał w swoim życiu. Piękna, które uważać można za emanację Boskości. Bo przecież Ra­chel w mistycznej literaturze symbolizuje kobiecy ele­ment Boskości - Szechinę, a Jakub jest pierwszym, któ­ry to dostrzegł.
Siedem lat pracował Jakub za córkę Labana. Po sied­miu latach podstępem do łożnicy wprowadzono mu Leę, córkę starszą. Rachel wiedziała, że tak się stanie, ba, nie protestowała, nie ostrzegła ukochanego przed oszustwem. Midrasze powiadają, że przekazała nawet swojej siostrze tajemny znak, po którym mieli się w ciemną noc rozpo­znać z Jakubem - tak jakby w tym momencie nie było w niej zazdrości i pragnęła tylko, by jej siostra nie była poniżona. Z miłości do Racheli Jakub zgodził się praco­wać u Labana przez następnych siedem lat, a gdy się po­brali, musieli długo czekać na pierwszego syna. Bóg wy­nagrodził Leę za wzgardę Jakuba licznymi potomkami, tak by mogła wreszcie powiedzieć: „już teraz będzie ze mną mieszkał mąż mój, bom mu urodziła sześciu synów” (30, 20).
Rachel zazdrościła swej siostrze synów i rzekła do Ja­kuba: „Daj mi syny, a jeśli nie dasz, umrę”. Jakub rozgnie­wał się na nią i rzekł: „Zażem ja Bóg, który zawściągnął płód żywota twego?”
(30, 1-2) - czyż to ja odmawiam ci potomstwa? Odpowiedź Jakuba jest co najmniej dziwna, jeśli prośbę Rachel rozumieć jako prośbę o modlitwę, a nie o jakieś cuda czy magiczne zabiegi.
Ramban, komentując ten passus, pisał: „Czyż Bóg nie przychyla się do próśb sprawiedliwych? (...) Czy sprawiedliwi nie modlą się o in­nych ludzi? Spójrzcie na Eliasza i Eliszę, którzy modlili się za obcą kobietę! Rabini najwyraźniej uznali błąd Jakuba, stwierdzając w Bereszit Raba: »Rzekł Święty Jedyny, bło­gosławiony On: Czy w ten sposób odpowiada się na prag­nienia cierpiących?«”.

Słowa Jakuba: „Zażem ja Bóg?”, można tłumaczyć: „Do Boga, a nie do mnie musisz kierować swoje prośby”. Ale Bóg uznał odpowiedzialność Jakuba za to, że nie wstawił się za żoną, i w midraszu cytowane są słowa z Księgi Hioba: „Izali mądry ma na wiatr mówić? (...) Przytaczając sło­wa niepożyteczne i mowy, z których nie masz pożytku?” (15, 2-3). Odrzekł Bóg: Czy w ten sposób odpowiada się komuś w nieszczęściu? Przyjdzie taki dzień, gdy twoi sy­nowie usłyszą od syna Racheli słowa: „Czyżbym był Bo­giem?”. Józef wypowie takie same słowa jak Jakub, ale uczyni to z miłością, nie z gniewem. Bowiem odpowiedź Józefa będzie oznaczała, że nie ma on władzy karania, od­powiedź Jakuba oznacza, że nie chce pomóc Racheli. Józef umniejszał swoją rolę, dowodząc braciom, że sądze­nie nie spoczywa w jego rękach, podczas gdy słowa Jaku­ba brzmią tak, jakby zwalniał siebie z odpowiedzialności.

Są i próby usprawiedliwienia Jakuba. Przecież, powia­da się, Rachel była zazdrosna, a zazdrość jest okrutna jak grób - czytamy w Pieśni nad pieśniami - i nie oszczędza ani największych, ani najbardziej świątobliwych. Uległa jej Rachel, jak potem uległ Mojżesz, gdy okazało się, że Jozue zajął jego miejsce i począł nauczać.

Niemożliwe jest, powiadają mędrcy, by Jakub nie mo­dlił się za ukochaną żonę. Wynika z tego, że jego modli­twy nie zostały wysłuchane, a Rachel bezzasadnie zarzu­ciła mu, że nic dla niej nie zrobił. Jakub rozsierdził się i powiedział jej, że wszystko jest w rękach Boga, nie jego. Jeszcze bardziej miały go rozgniewać jej słowa: „jeśli nie, umrę”, tak jakby sens swego życia widziała tylko w rodze­niu dzieci. Autor dzieła Akeda Icchak („Związanie Izaaka”) ukazuje sens „kobiecości” głębszy niż ten, który dostrze­gała w tym momencie Rachel:
„Dwie nazwy kobiety: isza i chowa (Ewa) wskazują na dwa cele. Pierwsza uczy, że kobieta została wzięta z męż­czyzny i jak on może zrozumieć i rozwijać się w sferze in­telektualnej i moralnej, co czyniły pramatki i prorokinie. Druga odnosi nas do rodzenia i wychowywania dzieci, na co wskazuje imię Ewa - matka wszystkiego, co żyje. Ko­biecie pozbawionej możliwości rodzenia brak jest drugie­go celu i pozostaje jej, jak u mężczyzny, który jest nie­płodny, zdolność czynienia dobra lub zła. O niepłodnych mężczyznach i kobietach Izajasz powiada: »Przyznam w moim domu (...) miejsce i dam im imię lepsze niż mają synowie i córki« (56, 5), ponieważ ich potomstwem będą im dobre uczynki. Jakub był zagniewany na Rachelę, gdy ta powiedziała: Daj mi dzieci albo umrę, by jej przypo­mnieć tę wielką zasadę, że martwa nie jest, mogąc razem wypełniać wspólny cel”, którym jest czynienie dobra.

Siostra Racheli i nałożnice dają Jakubowi kolejne dzieci. Bezradna Rachel wyprasza u Lei znalezione przez Rubena dudaim, które było być może ziołem, przyczy­niającym się do zapłodnienia, i z wdzięczności ustępuje jej męża: „Niechaj śpi z tobą tej nocy za pokrzyki syna twego”. Ale Lei rodzą się kolejni synowie: Isachar, co znaczy „nagroda za dobry uczynek” (z jego plemienia zro­dzi się najwięcej wielkich uczonych), potem Zebulon, „piękny dar”, i nieszczęsna córka Dina, porwana potem i zgwałcona przez syna władcy Sychem. Wreszcie Bóg przypomniał sobie o Rachel i otworzył jej łono. „Wszyst­kie żony Jakuba połączyły się w modlitwie z Jakubem i ra­zem błagały Boga, by Pan ulitował się nad bezdzietną Rachelą. W dzień Rosz Haszana, gdy Bóg sądzi miesz­kańców tej ziemi, wspominał Pan o Racheli” i urodzi­ła Józefa, a imię to oznacza „wzrastanie”, bo wiedziała, że Pan obdaruje ją jeszcze jednym synem, a z synów Ja­kuba narodzi się dwanaście plemion.
Gdy Jakub wraz z rodziną uciekał od Labana, Rachel ukradła ojcowskie terafim, czyli jego bożki, które pytane, mogłyby powiedzieć, co dzieje się z wielką karawaną. Laban miał uprawiać magię, a jego idole były mu w tym po­mocne. Jak wielką do nich przykładał wagę, ujawnia ko­lejna scena. Gdy dopędził Jakuba, stanowczo zażądał zwro­tu bożków. Jakub nie wiedział, co się z nimi stało,
i pozwolił teściowi przeszukać obóz, dodając: „ten, u którego znaj­dziesz bogi swoje, niech umrze!” (31, 32).
Sądził zapew­ne, że ten, kto wziął bożki, jest ich ukrytym czcicielem, a dla idolatrii nie było miejsca w jego rodzinie. Wszak Ja­kub zachowywał na wygnaniu wszystkie prawa, w namio­cie i przez długie lata na pastwiskach udoskonalał i roz­wijał religię swego duchowego ojca Abrahama. Wszak on był tym, który stworzył wzorzec żydowskiego życia w dia­sporze. Przekleństwo, które Jakub wypowiedział, miało się niestety ziścić, w nieco tylko późniejszym czasie. Po dwóch latach Rachela umarła w czasie porodu. Bo to ona scho­wała posążki w siodle wielbłądzim i usiadła na nich.
Gdy ojciec przyszedł, nie wstała z miejsca, tłumacząc, że ma kobiecą dolegliwość. Być może w tamtych czasach kobie­ta w czasie miesiączki trzymana była w izolacji i nikt z nią nie rozmawiał.
Gdy zmierzając do Hebronu, gdzie zamieszkiwał Izaak, znaleźli się w pobliżu Betlejem, Rachela zaczęła rodzić. Sy­nowi dała imię Ben Oni - „syn żałoby” lub „syn moich zgry­zot”. Wiedziała, że umiera. Ojciec jednak nazwał go Ben­jamin, co znaczy „syn moich dni” lub „syn siły”.
Rachel mogła mieć wtedy trzydzieści sześć lat, Jakub dziewięćdzie­siąt dziewięć. Pochował ją natychmiast i „postawił Jakub znak nad grobem jej”, który „jest (...) aż po dziś dzień” (35, 20). Rzeczywiście, pomnik na grobie Racheli stoi do dzisiaj i jest nadal miejscem modlitw. Zjeżdżają tu chasydzi z Jero­zolimy, by w rocznicę zburzenia Świątyni modlić się z tą, która wybłagała miłosierdzie u Boga.

Rachel zmarła, ale jej dusza żyje. W Księdze Jeremia­sza, pisanej na wygnaniu Izraela, czytamy: „Tak mówi Pan: Głos w Rama słyszany jest, narzekanie i płacz bardzo gorz­ki, Rachel płacząca synów swoich nie dała się pocieszyć po synach swoich, przeto, że ich nie masz” (31, 15). I da­lej: „Zawściągnij głos twój od płaczu, a oczy swe od łez; bo będziesz miała zapłatę za pracę swoje, mówi Pan, że się nawrócą z ziemi nieprzyjaciejskiej. Jest mówię nadzieja, że się potem nawrócą, mówi Pan, synowie twoi do krainy swojej” (31, 16-17).

Rachel urasta do rangi matki i opiekunki narodu. Jest jego żałobnicą, orędowniczką przed Bogiem
i świadkiem jego klęsk. Jest tą, która bezustannie przypomina Bogu o zmiłowaniu i miłosierdziu,
a swoimi ziemskimi zasługa­mi zyskuje prawo do wstawiania się za swymi synami. To jej płacz towarzyszył dzieciom Jakuba, udającym się na wygnanie do Egiptu, i jej płacz słychać było, gdy lud Izraela spotkała kara wygnania do Asyrii. To jej płacz ciągle sły­chać w dzień Tisza Beaw –
w każdą rocznicę zburzenia Pierwszej i Drugiej Świątyni. Jest to dzień całkowitego po­stu i zupełnego wyciszenia. Zgromadzeni w Jerozolimie ob­chodzą jej średniowieczne mury i stają w bojaźni i drżeniu przed Ścianą Płaczu. Całą noc czytają Treny Jeremiasza.
Tego dnia „odsunęła się Chwała Pańska od progu domu” (Ezechiel 10, 18 - mając na myśli Pierwszą Świąty­nię).
Bóg, niczym król pogrążony w gniewie, opuścił swo­je miejsce. A odchodząc, jak pisał rabi Aba, odwrócił się, by objąć i pocałować ściany pałacu, jego kolumny i za­płakał, mówiąc: Żegnaj, Mój umiłowany domu.

Gdy Bóg miał zniszczyć Świątynię, rzekł: Póki w niej jestem, żaden lud świata nie będzie mógł jej tknąć. Jed­nak zamknę oczy i przysięgam, nie chcę mieć z nią nic wspólnego aż do nadejścia czasów mesjańskich. Niech więc wejdą wrogowie i ją zniszczą. Cofnął swoją prawicę (Treny 2,3), gdy zbliżył się nieprzyjaciel. Wtedy weszli do miasta i spalili Świątynię. I wówczas Święty Jedyny rzekł: Nie mam miejsca spoczynku na tej Ziemi (Erec). Usunę stąd Swoją Obecność i powrócę do Swej dawnej siedziby. I Święty Jedyny zapłakał i rzekł: Biada Mi! Cóżem uczy­nił? Dla Izraela kazałem Swojej Obecności zamieszkać w dole. Ale teraz, z powodu grzechu Izraela, powracam do dawnego miejsca. Jestem, niech Niebiosa bronią, po­śmiewiskiem narodów. W tym momencie przybył Metatron, anioł Obecności, padł na twarz przed Panem i rzekł: Panie wszechświata, pozwól mi płakać, ale Ty nie płacz. I Bóg odrzekł: Jeśli nie pozwolisz Mi płakać, wejdę tam, dokąd ty nie masz prawa wejść, i tam będę płakał. Tak rzekł, bo na­pisane jest: „A jeśliż tego słuchać nie będziecie, w skrytościach płakać będzie dusza moja” (Jeremiasz 13, 17).
I Święty Jedyny rzekł do swoich aniołów: Idźmy do Mego domu i zobaczmy, co uczynili z nim wrogowie. Na czele pochodu kroczył Jeremiasz. Gdy Pan zobaczył Świą­tynię, rzekł: Bez wątpienia, to był Mój dom - i znów za­płakał z bólu: Biada Mi! Gdzież są Moje dzieci? Gdzie je­steście, lewici? Co innego mogłem uczynić z wami, niż ostrzegać was raz po raz, ale wy nie pokutowaliście.
I Święty Jedyny rzekł Jeremiaszowi: Oto jestem jak oj­ciec jedynego syna, któremu przygotowałem małżeńskie mieszkanie, i gdy już w nim zamieszkał, nagle umarł. Czy nie okażesz bólu i współczucia dla Mnie i Moich dzieci? Idź i wezwij Abrahama, Izaaka, Jakuba i Mojżesza z ich grobów. Oni wiedzą, jak płakać. Najpierw Jeremiasz udał się do groty Machpela i rzekł ojcom świata: Wstawajcie, nadszedł czas, gdy Święty Je­dyny potrzebuje was. Wtedy zapytali go: Dlaczego potrze­buje nas dzisiaj bardziej niż jakiegokolwiek innego dnia?
Jeremiasz odpowiedział: Nie wiem. Potem Jeremiasz sta­nął na brzegu Jordanu i zawołał: Synu Amrama, synu Amrama, wstawaj! Nadszedł czas, gdy twoja obecność po­trzebna jest Świętemu Jedynemu. I wtedy Mojżesz zapy­tał: Dlaczego dzisiaj moja obecność jest bardziej potrzeb­na niż jakiegokolwiek innego dnia? I znów Jeremiasz po­wiedział: Nie wiem.
Mojżesz udał się do aniołów, które przybyły do niego, gdy otrzymywał Torę, i zapytał je:
O aniołowie na wysoko­ści, czy wiecie, dlaczego Święty Jedyny potrzebuje mnie dzi­siaj? Odpowiedziały: Synu Amrama, czyż nie wiesz, że Świą­tynia została zburzona, a Izrael poszedł na wygnanie? I na­tychmiast Mojżesz odział się w strój chwały, który ofiarował mu Święty Jedyny, objął rękami swą głowę i szedł, płacząc i zawodząc, aż doszedł do ojców świata. Gdy zapytali go: Mojżeszu, pasterzu Izraela, czym ten dzień różni się od wszystkich poprzednich? Odrzekł: Ojcowie moich ojców, czyż nie wiecie, że Świątynia jest zburzona, a Izrael poszedł na wygnanie? I oni wdziali stroje chwały i trzymając się za głowy, płacząc i zawodząc, dotarli do bram Świątyni.
Gdy zobaczył ich Święty Jedyny, od razu „wołał (...) dnia onego do płaczu i do narzekania”, do wyrywania włosów i opasa­nia się worem (Izajasz 22, 12). I gdy ojcowie chodzili od bramy do bramy, płakali, jak człowiek, który stoi u zwłok najbliższego. A Bóg lamentował: Biada królowi, któremu dobrze się wiodło za młodu, a źle na późne lata.
Gdy Świątynia została zniszczona, płacząc, wyrywając sobie włosy z brody i głowy, podszedł Abraham do Świę­tego Jedynego i zapytał: Królu wszechświata, dlaczego wygnałeś moje dzieci i oddałeś je w ręce pogańskich na­rodów, pozwoliłeś zabijać, zniszczyłeś Świątynię, która stoi na miejscu, gdzie przywiodłem swego syna Izaaka jako ofia­rę dla Ciebie? Święty Jedyny odrzekł: Twoje dzieci grzeszyły i pogwałciliście całą Torę, i wystąpiliście przeciw dwu­dziestu dwu literom, jakimi została napisana. A Abraham dalej mówił do Świętego Jedynego: Panie wszechświata, kto będzie świadczył przeciw Izraelowi, iż pogwałcili Two­ją Torę? Bóg rzekł: Niech sama Tora wystąpi i zaświadczy przeciw Izraelowi.
Od razu wystąpiła Tora, by świadczyć przeciw Izraelo­wi. Ale Abraham powiedział jej: Moja córko, czyżbyś ty przybyła, by świadczyć przeciw Izraelowi, iż on przekro­czył twoje nakazy? Czy nie masz wstydu wobec mnie? Czy pamiętasz ten dzień, gdy Święty Jedyny chodził z tobą do wszystkich narodów i języków i żaden nie chciał ciebie przyjąć, aż moje dzieci przybyły na górę Synaj i one ciebie przyjęły i uszanowały? I teraz ty przychodzisz świadczyć przeciw nim w dniu ich nieszczęścia? Gdy Tora to usły­szała, cofnęła się i nie świadczyła przeciw Izraelowi.
Wtedy Święty Jedyny powiedział Abrahamowi: Niech dwadzieścia dwie litery przyjdą i zaświadczą przeciw Izra­elowi. I od razu przybyły wszystkie litery. I gdy alef wystą­piła, by świadczyć przeciw Izraelowi, Abraham rzekł: Alef, pierwsza litero alfabetu, czy ty będziesz świadkiem prze­ciw Izraelowi w dniu jego nieszczęścia? Czy pamiętasz dzień, gdy Święty Jedyny pojawił się na górze Synaj i za­czął Dziesięcioro Przykazań od ciebie - Anochi, Ja jestem Twoim Panem, Twoim Bogiem. Żaden naród poza moimi dziećmi nie postawił ciebie na przedzie i ty będziesz prze­ciw niemu świadczyć? I wtedy alef cofnęła się i nie świad­czyła przeciw Izraelowi.
Wtedy wystąpiła litera bet i Abraham rzekł: Moja cór­ko, wyszłaś, by świadczyć przeciw Izraelowi, moim dzie­ciom, pilnie studiującym Pięć Ksiąg, na początku których sama stoisz? Natychmiast bet cofnęła się i nie świadczyła przeciw Izraelowi.
Gdy pozostałe litery ujrzały, że Abraham uciszył te, któ­re wystąpiły, poczuły się zakłopotane i nie świadczyły prze­ciw Izraelowi.
Wtedy Abraham zwrócił się do Świętego Jedynego i rzekł: Panie wszechświata, gdy miałem już sto lat, dałeś mi syna, a gdy dorósł do wieku rozumienia, stał się czło­wiekiem dojrzałym, trzydziestosiedmioletnim, rzekłeś, bym przywiódł Ci go jako ofiarę całopalną. Uzbroiłem moje serce przeciw niemu w okrucieństwo i nie okazałem żad­nego współczucia, przeciwnie, sam go związałem. Czy nie pamiętasz tego i dlatego nie będziesz miał litości dla mo­ich dzieci?
Wtedy przemówił Izaak: Panie wszechświata, gdy mój ojciec rzekł do mnie, że Bóg przywiedzie owcę na ofiarę całopalną, ja nie uchyliłem się przed Twoimi słowami. Sam ułożyłem się na ołtarzu i wyciągnąłem szyję pod nożem. Czy nie będziesz tego pamiętał i nie będziesz miał litości dla moich dzieci?
Potem wystąpił Jakub i powiedział: Panie wszechświa­ta, czy nie przebywałem dwadzieścia lat w domu Labana? Gdy stamtąd odszedłem i grzeszny Ezaw spotkał mnie i chciał zabić moje dzieci, ryzykowałem dla nich życie. A teraz dostali się w ręce wrogów jak owce na rzeź - moje dzieci, których doglądałem czule, jak kura pisklęta. Czy będziesz o tym pamiętał i zlitujesz się nad moimi dziećmi?
Zaczął Mojżesz: Panie wszechświata, czy nie byłem wiernym pasterzem Izraela przez czterdzieści lat, kłusując przed nimi jak koń na pustkowiu? Ale gdy nadszedł czas wejścia do Ziemi Obiecanej, zadekretowałeś, by moje ko­ści pozostały w dziczy. A teraz, gdy są wygnani, posyłasz mnie, bym lamentował i płakał. Jest tak, jak mówi po­wiedzenie: Nie mam udziału w dobrym losie mego Pana, ale pełen udział w Jego nieszczęściach.
Jeremiasz zaprowadził Mojżesza do ziemi babilońskiej i gdy zobaczyli go wygnańcy, rzekli: Syn Amrama przybył ze swego grobu, by nas wyzwolić. Ale wtedy dał się sły­szeć głos Boga: Jest postanowione przez Moją Obecność. I Mojżesz rzekł: Nie mogę was przywieść z powrotem, bo dekret został wydany, ale Ten, który jest wszędzie, przy­wiedzie was z powrotem.
Gdy Ojcowie zobaczyli, jak straszne rzeczy wydarzyły się ich dzieciom, ilu ich zginęło, jak cierpieli, i Mojżesz rzekł: Ty zabraniasz zabijania nawet młodych krów, a tu giną kobiety i dzieci. A Ty milczysz!
I w tym momencie usłyszano głos Racheli: Panie wszechświata, wiesz dobrze o tym, jak Twój sługa Ja­kub mnie kochał i dla mnie pracował siedem lat u mego ojca. Gdy nadszedł czas małżeństwa, ojciec oszukał Jaku­ba i na moje miejsce dał Leę. Ale nie byłam zazdrosna o moją siostrę i nie wystawiłam ją na wstyd. I jeśli ja, któ­ra jestem z krwi i kości, pyłu i kurzu, nie byłam zazdrosna o moją rywalkę, to dlaczego Ty, Król żywy i litościwy, masz być zazdrosny o idole, które nie posiadają żadnej wartości, i dlaczego z ich powodu wygnałeś moje dzieci?
I od razu litość Świętego Jedynego wzniosła się i rzekł: W imię twoje, Rachelo, powrócę Izraela na jego miejsce. I tak się stało, jak czytamy w Księdze Jeremiasza.

Ta legenda czy też midrasz ma wielkie znaczenie w tra­dycji judaistycznej. Warto tu przywołać kazania rabina Klonimusa Kelmisza Szapiry wygłaszane w warszawskim getcie. W czasach grozy „Boga, niech będzie Błogosławio­ny, odnaleźć można w Jego wewnętrznej komnacie pła­czu, dlatego ten, kto się tam przeciśnie i przylgnie blisko do Niego dzięki studiowaniu Tory, będzie płakał razem z Bogiem i studiował z Nim Torę. W tym właśnie tkwi różnica: płacz i ból, który człowiek znosi w samotności, może doprowadzić go do rozpaczy, powalić tak, że nie będzie w stanie nic zdziałać. Ale kiedy człowiek wylewa łzy razem z samym Bogiem - wtedy ten płacz go wzmac­nia. Płacze - a to przysparza mu sił, jest załamany - ale odnajduje odwagę, aby studiować i nauczać”. Nawet to krańcowe doświadczenie tradycja żydowska umie ujrzeć w perspektywie Tory.
Opowieść o Bogu, który chciał ofiarować Torę kolej­nym narodom, a tylko Żydzi zgodzili się ją przyjąć, stano­wi jedną z ważniejszych opowieści talmudycznych.
Jedno w każdym razie jest tu fascynujące - miejsce ko­biety, Racheli, wobec Boga. Ona jest troskliwą matką ca­łego Izraela, która oręduje i modli się o jego los, łagodzi surowość sądów Świętego Jedynego i zasadę sprawiedli­wości wzbogaca o miłosierdzie i czułość. W niej zawarta jest jedność rozproszonego Kneset hrael (Zgromadzenia Izraela). Jej magnetyczna siła potrafi skupić i zjednoczyć wszystkich. Pokonać ów powracający lęk przed zagubie­niem i rozbiciem i zarazem wzbudzić wśród swego ludu pragnienie powrotu do jego Ziemi. A wszystko dlatego, że w chwili wielkiej próby stać ją było na wspaniałomyśl­ność wobec siostry Lei. Wielkość jej czynu ma być wzor­cem postawy samego Boga. Skoro jej udało się uniknąć zazdrości, to i Haszem powinien się jej wyzbyć. Bóg musi dorosnąć do miar ludzkich, a miary ludzkie to miary usta­nowione przez największych spośród śmiertelnych.

Simha
 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »