Synowie Jakubowi przyszli do pobitych i złupili miasto, przeto iż zgwałcili siostrę ich (34, 27).
Jakub i Ezaw wreszcie się spotkali. Rudy płakał, rzucił się brata na szyję, całował go. Rzadko kiedy w Torze znajdziemy podobny popis wylewności. Jakub chyba nie był przekonany co do szczerości tych uczuć i wymigał się od proponowanej przez Ezawa wspólnej wędrówki. Starszy brat udał się więc do Seir, swojej siedziby, a Jakub zmierzał do Sychem (Szechem) w ziemi kananejskiej, kilkadziesiąt kilometrów na północ od Hebronu, gdzie mieszkał jego ojciec Izaak. Rozbił obóz pod miastem, a że zamierzał dłużej tam pozostać, kupił część pola, na którym rozłożył swój namiot. Zbudował też ołtarz i „nazwał go: Mocny Bóg Izraela" (33, 20). I w tym miejscu zaczyna się iście homerycka opowieść o porwanej i zhańbionej niewieście, która staje się przyczyną wojny i zemsty. Dina, jej bohaterka, przypomina Helenę, miasto Sychem sławną Troję, a synowie Jakuba dzielnych, ale i podstępnych Achajów.
Dina jest jedyną córką Jakuba, o której wprost mówi Tora. Urodziła się z Lei, choć jak powiada midrasz, miał wówczas narodzić się jej siódmy już syn, ale ona, współczując swojej siostrze z powodu bezpłodności, modliła się do Boga, by tym razem była to dziewczynka, bo inaczej Rachel znów będzie jej zazdrościć. „Dlatego, że tak żałowałaś swojej siostry, dam jej syna” - rzekł Bóg – i tak Dina urodziła się Lei, a Józef Racheli.
Dina, której było co najwyżej trzynaście lat, wyszła - jak czytamy w Księdze - aby „oglądała córki onej ziemi”. Miały one tańczyć przy wtórze bębenków tuż koło obozu Izraelitów. Zobaczył ją syn księcia kraju, chiwicki Parys, i „porwał ją i sypiał z nią i zelżył ją. I spoiła się dusza jego z Diną (...), a rozmiłowawszy się dzieweczki mówił do serca jej”. Kolejność wydarzeń nie jest tu oczywiście bez znaczenia. Pożądanie zamieniło się w uczucie. Jakub wiedział o tym, co się zdarzyło, ale czekał na synów, by sprawę rozstrzygnęli. Gdy po kilku dniach wrócili z pastwisk i usłyszeli o tym, co się zdarzyło, bardzo byli zagniewani, bo młody książę dopuścił się czynu bezwstydnego. Wtedy przybył ojciec owego księcia, Chamor, i zaproponował domowi Izraela układ,: dajcie mu Dinę za żonę i „spowinowaćcie się z nami, córki wasze dawając nam, a córki nasze pojmując sobie. I będziecie z nami mieszkać” (34,9-10). Gdy potem ojciec Sychema przedstawiał pod rozwagę tę propozycję mieszkańcom swego miasta, powtórzył te same argumenty, dodając dwa. Powiedział, że Izraelici są pokojowo usposobieni oraz że dzięki małżeństwom ich trzody i dobytek ich, i wszystkie bydło ich będą nasze. Przewagę zdobywają solidne argumenty handlowe i polityczne, a osobiste zostają w tyle. Władca nie wspomina już przed mieszkańcami miasta o porwaniu córki Jakuba ani o miłości syna.
Interesujący jest tu fakt, że książę nie nakazuje, nie narzuca swej woli, ale radzi się mieszkańców miasta. Zachowanie to dziwnie przypomina raczej grecką polis niż jakąś orientalną satrapię. Coś jest tu z atmosfery Błagalnie Ajschylosa. To podejrzenie znajduje dodatkowe uzasadnienie. Synowie Jakuba zgadzają się na małżeństwo pod warunkiem, że mieszkańcy miasta dokonają obrzezania. To właśnie ono spełni tę samą funkcję, co koń trojański. Od Herodota wiemy, że wszyscy mieszkańcy tych ziem dokonywali obrzezania. Wyjątkami byli Filistyni oraz Szechemici, zwani tutaj Chiwitami, którzy mogli być właśnie świeżo przybyłymi achajskimi imigrantami. Władca miasta przekonuje współobywateli, że warto się nieco pomęczyć, znieść ból obrzezania, by za to zyskać dobra przybyłych nomadów. Mieszkańcy miasta zgodzili się i dokonali obrzezania. Trzeciego dnia, gdy ból był najbardziej nieznośny, bracia Symeon (Szymon) i Lewi rzucili się na cierpiących mieszkańców miasta. Wyrżnęli wszystkich mężczyzn, dobra zabrali, a dzieci i kobiety uprowadzili w niewolę. Musieli wywołać straszny popłoch w okolicy, aż „strach Boży padł na miasta, które były około nich, iż nie gonili synów Jakubowach”. Zhańbioną i brzemienną Dinę zabrali ze sobą.
Czy Bóg mógł wspierać synów Jakuba w ich zwycięskiej furii, którzy na usprawiedliwienie mieli cnotę siostry? Jakub bał się zemsty. Wiedział, że z taką złą sławą nie tylko trudno mu będzie znaleźć przyjazną gościnę, ale nawet miejsce, gdzie mógłby rozbić namiot. Jego lud był zbyt słaby, by stawić czoło osiadłym mieszkańcom Kanaanu, przeto groziła mu wyniszczająca jego dom wojna. Na łożu śmierci Jakub pamięta o masakrze w Sychem i skazuje Szymona i Lewiego na rozproszenie w Izraelu, powiadając: „naczynia nieprawości miecze ich. W radę ich niech nie wchodzi dusza moja (...). Przeklęta zapalczywość ich, iż uporna, i gniew ich, iż zatwardziały” (49, 5-7).
Tym samym Jakub wyraźnie mówi, że nie brał udziału w ich intrydze i nie namawiał ich do gwałtu, a jego początkowe milczenie wynikało z rozwagi i przezorności, ale na pewno nie z tchórzostwa ani aprobaty. Jak podaje legenda, Dina była brzemienna i urodziła córkę. Bracia chcieli, jak wymagał tego zwyczaj, zabić dziecko gwałtu, by nikt nie mógł powiedzieć: kobiety Izraela nie mają wstydu. Ale nie dopuścił do tego Jakub. Zawiesił niemowlęciu na szyi amulet z napisem „Święta dla Boga”. Pozostawili ją pod kolącym krzakiem i dlatego nazwana została Asenat. Tego samego dnia archanioł Michał, w postaci orła, przeniósł ją do Egiptu i złożył na ołtarzu kapłana o imieniu Potyfar. Wiedząc o tym, że jego żona jest bezpłodna, Egipcjanin zabrał dziewczynkę do siebie. Wiele lat później, gdy Józef ocalił Egipt od głodu, kobiety przychodziły do niego w podzięce z darami. Między nimi była Asenat, która ofiarowała mu swój medalion. Odczytał napis, rozpoznał w niej swoją krewną i ożenił się z nią. Ale jeszcze inni powiadają, że Asenat została drugą żoną Hioba. Z nim miała siedmiu synów i trzy córki. Los obojga był jakoś podobny. Cierpieli przecież nie za swoje winy. Historia ta pokazuje, że tragedie Jakuba nie skończyły się razem z wejściem do Ziemi Obiecanej. Przed nim była jeszcze śmierć Racheli, potem najstarszy syn wszedł do jego łożnicy i posiadł jego konkubinę, a na koniec zaginął syn umiłowanej. Ale epizod związany z historią Diny ukazuje wielkie niebezpieczeństwo, na jakie narażony był dom Jakuba, a mianowicie asymilację. Propozycja władcy Sychem była jednoznaczna: niech oni staną się nami, niech przyjmą nasze zwyczaje, prawa, a drogą do tego są mieszane małżeństwa.
Ezaw stal się tym, kim się stał, ponieważ brał miejscowe kobiety za żony, a z nimi wkraczały barbarzyńskie zwyczaje. Abraham kazał Eliezerowi, słudze swemu, przysiąc, że znajdzie Izaakowi żonę w rodzinnym Charanie. Tego samego oczekiwali Izaak i Rywka od swego syna Jakuba. Miał iść do Labana nie tylko po to, by uniknąć gniewu Ezawa, lecz po to, by tam znaleźć sobie żonę. W żadnym razie nie wolno było wiązać się z rodowitymi mieszkankami Kanaanu. Gdyby bracia ustąpili, nie narodziłby się naród wybrany, a plany Boga nie mogłyby się ziścić. Odpowiedzią na pokusę czy zaproszenie do asymilacji jest całkowite zniszczenie. Między biologiczną i religijno - duchową asymilacją granica zdaje się nie istnieć. Wyjątkowość plemienia Jakuba, której wszyscy byli świadomi, wymagała stosowania środków nadzwyczajnych. Tu nie było miejsca na kompromisy i wątpliwości.
Gdy wieleset lat później lud Izraela wędrował przez pustynię, osiadł w Szittim. Tam uprawiano nierząd z Moabitkami, „które wzywały ludu ku ofiarom bogów swoich, a jedząc lud kłaniał się bogom ich. I przyłączył się Izrael do służby Baal Fegora [Baal Peora]” (IV Księga Mojżeszowa 25, 1-3). I wtedy Pan zażądał od Mojżesza, by wbił na pal, w słońcu, naczelników ludu, a wówczas płomienny gniew Jego odwróci się od Izraela. Dopiero wtedy, gdy zabito męża izraelskiego, który mieszkał wraz Midianitką, klęska została odwrócona. Tym razem krwawa kara spotkała nie tych, którzy na pokusę asymilacji wystawili Izraela, ale tych spośród narodu żydowskiego, którzy jej ulegli.
Po powrocie z wygnania okazało się, że lud izraelski, kapłani i lewici nie stronili od miejscowych kobiet. Prorok Ezdrasz, słysząc o tym, rozdarł swe szaty i rwał włosy z głowy i brody (r. 9 i 10). Jeden z Żydów oznajmił prorokowi, że odprawią obce żony i dzieci z nich urodzone. Tak też się stało. Na koniec księgi podana zostaje lista mężów, którzy popełnili wiarołomstwo i poddali się potem rygorom nałożonym przez Ezdrasza.
Lecz raz małżeństwo nie-Żydówki z Izraelitą okazało się godne upamiętnienia, a co więcej, potomkowie spłodzeni z tego związku stanęli na czele państwa. Rut Moabitka i Boaz dali początek królewskiemu rodowi Dawida. Rut po śmierci męża wyrusza z teściową do Betlejem, miasta, z którego wywodziła się rodzina Noemi, powiadając: „lud twój lud mój, a Bóg twój Bóg mój”: (Rut 1, 16). Dokonuje wewnętrznej konwersji i wyrzeka się religii, w której była wychowana.
Księgi Biblii pełne są przykładów niebezpieczeństw związanych z duchową asymilacją, nawrotem do pogańskich kultów, przejmowaniem kananejskiej kultury. Zniszczenie Sychem przez synów Jakuba zdaje się w tej perspektywie zapowiedzią tego, co stanie się z Amorejczykami, których ziemie zostały zdobyte przez Jozuego. Warto przy tym zauważyć, że w obu wypadkach, pokonawszy wrogów, tak Jakub, jak i Jozue nakazują ludowi swemu, by „oczyścili się” ze starych bogów. Przed złożeniem ofiary w El Betel nakazane jest im w Bereszit: „Odrzućcie bogi cudze, którzy w pośrodku was są” (35, 2). Tego samego zażąda potem Jozue w zdobytym dopiero co Sychem, powtarzając słowa Jakuba: „Teraz znieście bogi cudze, którzy są w pośrodku was, a nakłońcie serca wasze ku Panu, Bogu Izraelskiemu” (Jozue 24, 23).
|