„A gdy przez wkładanie rąk wyznaczyli Im w każdym zborze starszych, wśród modlitw i postów poruczyli ich Panu, w którego uwierzyli". Dz.14,23
Rola przełożonych w Kościele
Rola i miejsce przełożonych od samych początków istnienia Kościoła ewoluowało. Kościół bowiem bardzo kreatywnie potrafił się organizować, aby spełnić swoje dwa podstawowe zadania: (1) dbać o duchowy rozwój i dojrzałość wierzących (por. np. Ef 4,11-12) (2) zmieniać mentalność i duchowość swojego otoczenia, czyli czynić uczniami wszystkie narody (por. np. Mt 28,18-20).
Nowy Testament jest najlepszym przykładom dynamizmu i zmiany roli przełożonych (por. np. Dz: 6,1 -7; 14, 23; 20,17-32; 1 Tm 4,12-16; 1 P 5,1 -5) w zależności od potrzeb Kościoła i jego otoczenia. ich rola i miejsce w Kościele stale się zmieniała.
Zwłaszcza Kościół Apostolski (do IV w.) może stać się bogatym źródłem wiedzy o tym, jak mądrze i umiejętnie dostosowywać się do wymogów otoczenia i jaką w nim odgrywać rolę, wciąż pozostając wiernym Ewangelii. Przełożeni od zawsze spełniali odpowiednie i najbardziej stosowne role w Kościele. Inne zadania mieli apologeci, przełamujący niechęć wobec Kościoła, inne misjonarze, np. w Etiopii, Gruzji czy Persji, dostosowujący strategię ewangelizacji do lokalnych potrzeb, inne wreszcie zadania spełniali starsi czy biskupi.
W swojej wieloletniej praktyce spotkałem przełożonych, których głównym motywem działania jest uchronienie wierzących od „złego i grzesznego świata”. Całą swoją energię i duchowość poświęcają budowie niewidzialnej fortecy, do której można co najwyżej „wciągnąć” niektórych z zewnątrz, aby natychmiast upodobnić ich do reszty „wybranych”. Bezustannie poszukują „wroga” - zagrożeń doktrynalnych i zwyczajowych. Wytwarzają wokół siebie atmosferę „walki ze złem”, konfrontacji i... zupełnie niechcący wprowadzają atmosferę poczucia wyższości wierzących i duchowej pychy. Taki styl przewodzenia kościołowi to najprostsza droga do... sekty.
Inni wpędzili się w pogoń za ilościowym rozwojem kościoła, ulegając „biznesowym” kryteriom, że lepiej to znaczy więcej i szybciej. Są przekonani że im większy kościół, tym lepiej spełniają swoje zadanie. Ich kościoły ogarnięte są dążeniem do ekspansji. Zbyt często kosztem tej filozofii jest duchowa płycizna wierzących oraz pragmatyczne chrześcijaństwo. Takie kościoły zbyt często nie stanowią dla swojego otoczenia impulsu do przemiany, ponieważ duchowo słabi członkowie poza „ewangelizacją” nic innego nie potrafią, a ponadto całe ich życie skupia się na budynku kościelnym. Oczywiście doktrynalna czystość kościoła to wartość biblijna (por. np. 2 Tm 2,15) i nie wolno od niej odstąpić. Doktrynalna czystość (jeśli sama w sobie nie stanowi celu) jest impulsem do liczebnego wzrostu kościoła. Jakość bowiem przeważnie przeradza się w ilość.
Biblia i historia Kościoła uczą, że ani czystość doktrynalna jako cel naczelny, ani ilościowy rozwój kościoła nie są najważniejsze, a więc nie stanowią podstawowego zakresu odpowiedzialności przełożonego. Przełożonego w kościele powinno raczej trawić pytanie o to, w jaki sposób (i w jakim zakresie) kościół przyczynia się przemiany środowiska, w którym żyją wierzący. Innymi słowy jaką korzyść odnosi miasto czy miejscowość z istnienia swojego kościoła? Jaki ma on wpływ na sposób myślenia, moralność, duchowość, uczciwość (można by jeszcze bardzo długo wymieniać listę cnót) swojego otoczenia?
Z praktycznego punktu widzenia może się okazać, że przełożony powinien wyposażyć każdego męża i ojca (podobnie jak żonę i matkę) w kościele do tego, aby ich dom i jego atmosfera stały się motywem wpływu (ewangelizacji) w najbliższym otoczeniu, które zbyt często boryka się z kryzysem małżeństwa i rodziny. Powinien wyposażyć każdego dorosłego członka kościoła do tego, aby jakością swojej pracy (nauki) i postawą w miejscu pracy (szkole) zmieniać naszą polską (marną) produktywność i roszczeniowy stosunek do życia na biblijne i chrześcijańskie postawy. Dla wielu żydów i ich uczonych Rabinów wykonywanie zawodu było rodzajem nabożeństwa I Może warto do tego powrócić i propagować taką ewangelizację?
Współczesnym wyzwaniem przełożonych jest zdolność rozeznania najistotniejszych potrzeb własnego środowiska oraz umiejętność wyposażania jego członków do zaspokajania przynajmniej niektórych z nich. Ludzie borykają się dzisiaj z samotnością, niemoralnością, przedmiotowym traktowaniem, poczuciem braku bezpieczeństwa. Często są ofiarami bezrobocia i nędzy. To są nowe „tereny oddziaływania misyjnego”. Czy przełożeni w naszych kościołach są tego świadomi i przygotowani do wyposażania wierzących do nowoczesnej ewangelizacji? Jeśli nie, izolacja naszych zborów jedynie się pogłęb!
|