Start arrow Artykuły arrow Staniecie się błogosławieństwem
 
 
Staniecie się błogosławieństwem Drukuj
07.01.2007.

Wykład jaki wygłosił Rabbi Daniel Epstein z okazji obchodów VII Dnia Dialogu Chrześcijańsko-Żydowskiego w Poznaniu, na temat biblijnego znaczenia błogosławieństwa...
 
Rabbi Prof. Daniel Epstein - jest Przewodniczącym Wydziału Filozofii Żydowskiej i Beit Midrash (Dom Nauki/Komentarzy) przy MaTaN (www.matan.org.il)- żydowskiej szkole studiów nad Torą dla kobiet, z siedzibą w Jerozolimie i kilkoma ośrodkami zamiejscowymi min w Ber Szebie, Tel Avivie, Hajfie. Ordynowany na rabina w Machon Harry Fischel. Studiował filozofię na Uniwersytecie w Strasburgu. Zajmuje się badaniami nad żydowską myślą, szczególnie w zakresie pism mistrzów Chasydzkich oraz filozofii Franza Rosenzweiga i Emmanuela Levinasa.

Wykład na temat „Staniecie się błogosławieństwem” wygłosił z okazji ochodów VII Dnia Dialogu Chrześcijańsko-Żydowskiego w Poznaniu, 15.01.2004. Jest to piękna refleksja, głęboko osadzona w Biblii, niosąca nadzieję na przemianę stosunków chrześcijańsko-żydowskich. W swych ostatnich słowach Rabbi D. Epstein w sposób nie wywołujący oskarżeń i winy pochyla się nad pokoleniami Żydów, którzy zginęli z rąk- wszak- chrześcijańskich narodów, a które to pokolenia pozostawiły w spadku współczesnym Żydom pytanie „Dlaczego?”. W chwilę po tym wyraża- w kontekście dialogu chrześcijańsko- żydowskiego- nadzieję, że „mimo wszystko nie zawsze człowiek będzie dla człowieka tym, czym był dotychczas”. Tym samym Rabbi D. Epstein, staje się przykładem człowieka umiejącego połączyć pamięć o tragedii własnego narodu z przebaczeniem i gotowością współistnienia, pozostawiając uprzedzenia za sobą.
„Mieszkam w niewielkim wiejskim osiedlu niedaleko Jerozolimy. Pewnego dnia, a było to kilka miesięcy temu, gdy siedziałem w gabinecie, usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem i posłaniec wręczył mi dużą kopertę. "Proszę tu podpisać"- powiedział. Otworzyłem kopertę i przeczytałem list noszący podpis Arcybiskupa Gądeckiego. Okazało się, że jestem zaproszony do Poznania, gdzie mam mówić o dwóch słowach [chodzi o fragment z Zach 8:13 „I staniecie się błogosławieństwem”, który był mottem tegorocznych obchodów Dialogu, po hebrajsku brzmi: „wihjitem bracha”- nahum]. Te dwa słowa- ich przesłanie- po raz pierwszy pojawiły się niegdyś w Mezopotamii, w domu Abrahama, a nadano im nazwę Tora Aram Naharaim (Nauka Aramu Obu Rzek). Nadawcą tego przesłania był Stwórca Tego Świata.
W jaki sposób list o tym przesłaniu dotarł do mnie? Odpowiedź jest prosta- za pomocą poczty. Należy zawsze wystrzegać się prostych odpowiedzi, tym bardziej gdy mowa jest o liście, w którym zawarta jest prośba o wykład na temat "Ihje bracha", a wykład ten ma być wygłoszony w Polsce w obecności dostojników Kościoła i przedstawicieli gminy żydowskiej. Jeśliby ten list miał dotrzeć do mnie pocztą, stało by się to w ciągu najwyżej tygodnia, ale on nadszedł po upływie przeszło dwóch tysięcy lat!
Po przeszło dwóch tysiącach lat przyszedł list do żydowskiego rabina w Izraelu od chrześcijańskiego arcybiskupa, a w nim pytanie "Czy będzie Pan gotów mówić o "Ihie bracha"? List ten po drodze do mnie napotkał wiele przeszkód. Przede wszystkim należało mnie znaleźć, a wedle wszelkich obliczeń statystycznych nie powinno mnie być ani tu, ani gdzie indziej. Mój nieżyjący już ojciec przyjechał z Rosji do Paryża w okresie międzywojennym. We Francji szukał dla siebie przyszłości, która nie była mu pisana w Rosji. Moja- błogosławionej pamięci- matka przyjechała do Francji z Niemiec z tego samego powodu. Ledwo zdążyli się pobrać, kiedy wybuchła wojna. Nie mieli prawie żadnych szans na przekroczenie granicy i azyl w Szwajcarii, francuska policja była wszędzie. A jednak udało im się to. Przekroczyli granicę z moją wówczas dwuletnią siostrą. Cała rodzina mojej matki, która wkrótce miała podążyć za nimi, została zatrzymana przez policję, jednak nie deportowano ich z małym dzieckiem. Tam przyszedłem na świat w obozie dla przesiedleńców, ponieważ moi rodzice w dalszym ciągu jeszcze wierzyli w sens życia. Jaką jednak miałem szansę przetrwania jako dziecko żydowskie? Czy była jakakolwiek szansa kontynuowania "przymierza z Bogiem" śladami naszego praojca Abrahama, tak jak ślubuje każdy ojciec podczas obrzezania syna? [w czasie obrzędu obrzezania ojciec dziecka wypowiada błogosławieństwo kończąc je słowami: „który rozkazałeś przyłączyć nowo narodzonego do Przymierza naszego ojca Abrahama.”] A jakie były szanse, że zechcę czytać żydowskie księgi, że opuszczę Francję i zamieszkam w Izraelu? Trzeba było wiele wysiłku, wręcz nadludzkiego, by wszystko to się ziściło. Kto w tamtych latach myślał o "błogosławieństwie" gdy samo słowo Żyd było wyrokiem śmierci? I któż wówczas w ogóle mógł przypuszczać, że Żyd zostanie zaproszony do Polski, by przemawiać w języku Biblii? [wykład został wygłoszony w języku hebrajskim]. Błogosławieństwo nie jest tym, o czym myślą i planują zwykli ludzie, ale tym, co czyni Stwórca.
Słowo „bracha” występuje po raz pierwszy w Pięcioksięgu Mojżeszowym w Księdze Rodzaju. Stwórca błogosławi najpierw zwierzęta a potem człowieka słowami: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się” (Rodz 1:28). Błogosławieństwo to ma ścisły związek z życiem. Życie musi mieć ciąg dalszy. Kto otrzymał życie, musi je przekazać temu, kto następuje po nim. Słowa te nawiązują także do pojęcia czasu. Wraz z życiem Bóg stworzył także i czas. Czym jednak jest czas? Nie można pojąć w pełni tego błogosławieństwa nie rozumiejąc jednocześnie pojęcia czasu. Greccy filozofowie poszukiwali prawdy poza granicami czasu. Rozważając swoje niezmienne idee, dostrzegali ścisły związek miedzy czasem i materią. Sądzili, że czas, podobnie jak materia, jest czymś mniej ważnym niż idea-właściwie to "nicość". Spróbujcie schwytać czas. Jest on jak królik w bajce "Alicja w krainie czarów"- biegnie, a my biegniemy wraz z nim. Jak powiedział żydowsko-francuski filozof, Henri Bergson: "Materia jest jak wymykająca się nicość, przekradająca się między ideami, wywołująca stałe wrzenie i nieprzemijający niepokój." To samo można powiedzieć o czasie: jest on niczym wymykająca się nicość, wywołuje stałe wrzenie i nieprzemijający niepokój.
Człowiek także jest stworzony z materii, aczkolwiek z materii ożywionej. Żywa materia ludzka różni się od materii drzewa lub krzewu winorośli, jest to materia, która stale jest czasem. Oddycham, moje serce bije i każdy oddech i uderzenie serca oznacza czas. Lecz jeśli tak jest istotnie, a czas jest zmartwieniem i nieustającym niepokojem to na czym polega stwierdzenie, że błogosławieństwo związane jest z czasem? Czyż człowiek nie otrzymałby większego błogosławieństwa, gdyby pozostał duszą pozbawioną ciała i czasu? Czyż nieskończone umartwianie się nie jest raczej przekleństwem niż błogosławieństwem?
Pytanie to prowadzi nas do sedna sensu słowa „błogosławieństwo” w księgach hebrajskiej Biblii, bo Stwórca, stwarzając świat stworzył również słowa, którymi stworzył świat. Kiedy więc mówi: „niech będzie błogosławiony”, niekoniecznie ma na myśli to, o czym myślą pospolicie ludzie mówiący „blessed”, „beni”, „benedictus”. „Bo zaiste myśli moje nie są jako myśli wasze, ani drogi moje jako drogi wasze. Ale jako wyższe są niebiosa niż ziemia tak przewyższają drogi moje drogi wasze, a myśli moje myśli wasze.” (Iz 55:8,9).
Stwórca pobłogosławił pewnego człowieka o imieniu Abraham tymi słowy: „uczynię z ciebie naród wielki i będę ci błogosławił, i uczynię sławnym imię twoje i staniesz się błogosławieństwem [wehje bracha]. I będę błogosławił błogosławiącym tobie, a przeklinających cię przeklinać będę; i będą w tobie błogosławione wszystkie plemiona ziemi.” (Rodz 12:2-3)
Czemu błogosławiąc Abrahama Bóg powiedział, że być może znajdzie się ktoś, kto będzie mu złorzeczył? Czemu ktoś chciałby złorzeczyć Abrahamowi? Przecież jest błogosławiony i błogosławi wszystkich!
Takie samo pytanie stawia polski uczony, Rabin Jakow z Izbicy, w swoim dziele „Beit Jakow” [Dom Jakuba] wydanym w 1890 roku w Warszawie. I odpowiada na nie: zanim nastał Abraham ludzie postępowali wedle swojej woli i żyli sobie w spokoju. Nie zadawali sobie pytania: Czego Pan oczekuje od ludzi? Dlaczego ich stworzył? Jaki cel ma ludzkie życie? Lecz odkąd pojawił się Abraham zaczęli się zastanawiać: może on mówi prawdę i istnieje Stwórca wszystkiego, który rządzi światem wedle swej woli? Od tej pory zniknął na zawsze ludzki spokój, którym się wcześniej cieszyli. Abraham opuścił bogatą ojczyznę nie dla innego, zamożnego kraju lecz dla życia wędrowca. Jak mówi pisarz Tomasz Mann w powieści „Józef i jego bracia”: „do ziemi Kanaanu nie zaprowadziło Abrahama pragnienie ustanowienia tam królestwa, lecz duchowy niepokój i tęsknota do Boga”.
Co prawda Abraham otrzymał błogosławieństwo, a nawet dowiedział się, że sam „będzie błogosławieństwem”, lecz ten, który go błogosławił nie miał na myśli tego, o czym marzą ludzie. Otrzymał od Boga przyrzeczenie, że jego potomkowie będą ludźmi „niosącymi ze sobą wewnętrzne brzemię, wędrowcami, których przyszłość zostanie ukształtowana przez poczucie boskiej obecności.”
Być może właściwym wytłumaczeniem słowa błogosławieństwo, jak proponuje Tomasz Mann, jest słowo „przeznaczenie, cel”. Błogosławieństwo jest związane z celem, jaki Bóg wyznacza człowiekowi. Nie można go osiągnąć bez pewnego ciężaru w sercu, bez troski o przyszłość. Ten, kto otrzymał błogosławieństwo, nie otrzymał zarazem spokoju i nie przyniesie beztroskiego spokoju tym, co z nim idą.
Czy Abraham znał spokój? Albo Icchak? Albo Jakub, który żył życiem wiecznego koczownika? Był moment, gdy Jakub pomyślał, że osiągnął spoczynek i własną ziemię, jak mamy napisane w Ks. Rodzaju: „Jakub mieszkał w kraju, w którym zatrzymał się jego ojciec, czyli w Kanaanie” (Rodz 37:1). Komentarz biblijny, Midrasz, powiada, że Jakub nie „mieszkał” tylko „pragnął zamieszkać” [jest to nawiązanie do hebrajskiego znaczenia słowa jashaw, oznacza ono: usiąść, usadowić się (wygodnie), osiedlić się itp, czasem więc zawiera w sobie myśl o wyczekiwanym, spokojnym miejscu zamieszkania, z daleka od trosk i niepokojów- nahum]. Lecz od razu spotkał go niespokój i zmartwienie dotyczące Józefa [Rodz 37:3-35]. Powiedział Pan Wiekuisty: Czyż sprawiedliwym nie wystarczy to, co przygotowałem im na przyszłym świecie, lecz pragną spokoju także i na tym?
Sprawiedliwy to nie człowiek, który opuścił społeczeństwo, aby żyć na pustyni i rozmawiać z ptakami. To człowiek, który dzieli życie razem z innymi ludźmi, tak jak Jakub czynił przez wszystkie lata swej pracy u Labana. Pilnował jego stad w upale i w zimie i czekał siedem lat aby pojąć za żonę Rachelę- wszyscy znamy dalszy ciąg tej historii. Także kiedy osiadł w ziemi swoich ojców, nie osiedlił się w mieście Jerozolimie czy Sychem, lecz na pustyni, jak Ismaelita w obozowisku namiotów, gotowym w każdej chwili do zwinięcia i ruszenia w dalszą drogę. Nie dlatego, że tego chciał, lecz dlatego, że tak chciał Pan, który także nie znał spoczynku.
Pierwsze słowo wypowiedziane przez Boga do Adama, po tym, jak zjadł z drzewa wiadomości dobrego i złego brzmiało: „Gdzie jesteś?” Nie dlatego, że chciał znać miejsce ukrycia się Adama, lecz pragnął aby to pytanie zapadło mu w serce i sprawiło, że sam zada sobie pytanie o swoje przeznaczenie i o przeznaczenie wszystkich ludzi.
Grecy twierdzili, że człowiek to „stworzenie rozumne”, Descartes rzekł: „jestem myślącą rzeczą”, lecz może słuszniej będzie powiedzieć, że człowiek jest istotą zadającą pytania. Pierwsze błogosławieństwo jest pierwszym pytaniem, zdolnością do zadawania pytań. Pytanie nie jest tu tylko drogą do uzyskania odpowiedzi, do „spokoju i spoczynku”, lecz jest samym człowiekiem, jest znakiem, że Bóg dał ludziom duszę.
Gdy Bóg zawarł z Abrahamem przymierze zmienił mu imię z Awram na Awraham a także imię jego żony Saraj na Sara. Dał Abrahamowi i Sarze literę he (?), która jeśli jest postawiona na początku wyrazu zamienia go w wyraz określony [he pełni wówczas rolę rodzajnika określonego- nahum], a na początku zdania oznacza tryb pytający. Tożsamość Abrahama to tożsamość „tego” człowieka pytającego i słuchającego pytania Stwórcy. Abraham zapytał w swoim życiu Pana: „Czy Ten, który jest sędzią nad całą ziemię mógłby postąpić niesprawiedliwie?” (Rodz 18:25) I usłyszał też w swoim życiu pytanie: „Czy jest coś, co byłoby niemożliwe dla Pana?”
Według czeskiego filozofa Jana Patocki, ponieważ człowiek posiada duszę „cały jest troską”. Człowiek martwi się zmianami i upływem czasu, tym, co ulotne i tym co wieczne, życiem i śmiercią. Czy dusza jest czymś więcej niż ta troska, niż ten ciężar, słabość, krzyk rozpaczy przed wielką otchłanią? To niedużo, ale w końcu przecież to wszystko! Dusza jest ostatnim pytaniem, najwyższym pytaniem, jakie może zadać samo sobie życie jednostki. Oczywiście, pytanie nie jest odpowiedzią. Poza jednym przypadkiem. Tutaj, pytanie i odpowiedź są jednym. Patocki cytuje pisarza Karela Capka, który zginął w obozie koncentracyjnym w 1945 roku. Dusza, to wielkie nieustające pytanie, towarzyszy człowiekowi w chwilach radości i rozpaczy. Poeta został uwięziony a dusza podąża za nim do obozu i ciągle zadaje swoje pytanie. Ale czy nie ma już nic więcej? Czy człowiek to tylko czas, a nie wieczność?
Kiedy Stwórca ukończył swoje dzieło, pobłogosławił dzień odpoczynku, szabat. „I pobłogosławił Pan dzień siódmy i uświęcił go.” Komentator Pisma, Raszi, zapytuje: „W jaki sposób go pobłogosławił? W czym go uświęcił?”. Pobłogosławił go i uświęcił manną. Kiedy lud Izraela przebywał na pustyni Bóg zesłał im „chleb z niebios”. Ten chleb zwie się manną. Czemu? Gdyż lud Izraela nie znał tego pożywienia, które nie wyrastało na ziemi, nie wiedzieli „czym ono jest”- po hebrajsku „man hu” lub „ma hu”. I dlatego nazwali je „manną”, które to słowo pochodzi od pytania. Otrzymywali tę żywność każdego dnia, oprócz szabatu. W przeddzień szabatu otrzymywali podwójną porcję manny. Dlatego, powiada Raszi, że dzień ten został pobłogosławiony manną- którą otrzymali wieczorem na dwa dni i uświęcony manną, która nie została zesłana w szabat. Czym jest pożywienie, które Bóg zsyła ludziom? – zdolność zadawania pytań, zdolność pragnienia czegoś więcej, niż jest nam dane, abyśmy mogli ulepszyć to, co już mamy. Razem z pytaniem przychodzi także modlitwa i nadzieja. Bez pytania człowiek pozostaje zadowolony z siebie, jak zwierzę lub drzewo. Lecz czemu manna nie spadała w szabat? Ponieważ pochodziła „z tamtego świata”. W ciągu szabatu człowiek powraca do swojego Stwórcy i do samych korzeni Stworzenia. Odnajduje swoje miejsce. W takiej chwili nie ma miejsca na pytania. Sprawiedliwi siedzą i radują się Szekiną- boską obecnością. Słowami Koholeta: „Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem” (Koh 3:1).
Jest czas zadawania pytań i czas milczenia. Wielką odpowiedzią na pytania, jakie przynosi nam życie jest miłość. W szabatowy wieczór lud Izraela otrzymał podwójną porcję manny- zrozumieli oni, że w pytaniu ukryta jest odpowiedź. Dusza, będąc pytaniem, jest zarazem odpowiedzią. A gdy człowiek tę odpowiedź odkrywa, jest błogosławiony.
Także Żydzi, potomkowie Abrahama, Izaaka, Jakuba, uczniowie Mojżesza, są pytaniem. Według antysemitów, Żydzi byli problemem, którego nie można było ścierpieć i dlatego szukali oni „rozwiązania” tego problemu. Najlepszym rozwiązaniem okazała się śmierć. Ale aby rozwiązanie było doskonałe, trzeba było zabić także pytanie w ludzkiej duszy, bo przecież jak długo dusza wtrąca się i pyta, Żyd nadal istnieje.
Tak właśnie myślał Haman w księdze Estery, który chciał być sam „manną” i postawił śmierć w miejscu życia. Lecz wydarzył się cud. Estera zrozumiała, że nie została królową dla samej siebie, tylko aby uratować naród, niosący w sercu ziarno pytania i nadziei.
Mówi o tym także Midrasz.
Czym Bóg pobłogosławił szabat? Pobłogosławił go rozświetloną ludzką twarzą, niepodobną do twarzy w ciągu innych dni tygodnia. Ciało ludzkie i twarz są materialne. Ale gdy dusza popycha go do zapytania: „ Gdzie jesteś? Skąd przyszedłeś? Dokąd zmierzasz? Przed kim zdasz sprawę ze swoich uczynków?”; kiedy poszukujący człowiek rozumie, że jest odpowiedzialny za świat, za swych współbraci, gdy jego oblicze nie jest dłużej materialne, rozjaśnia się tak, jak rozjaśnia się oblicze Stwórcy nad człowiekiem.
Księga Liczb 22: „Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swoją łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem” Prawdziwe błogosławieństwo na szabat to błogosławieństwo pokoju:
„Bóg nie znalazł lepszego narzędzia do błogosławienia aniżeli pokój”.
Człowiek odczuwa ciężar, ponieważ nie umie zapewnić światu pokoju. Każdy chce mieć błogosławieństwo dla siebie- tak jak Żydzi na pustyni chcieli przechować mannę u siebie w domu i strzec jej, jakby należała tylko do nich będąc ich osobistą własnością. Ale wtedy wszystko topniało. Błogosławieństwo nie jest nabytkiem, prywatną własnością, nie należy ani do jednostki, ani do narodu, religii czy partii politycznej. Zjawiło się u człowieka, wśród narodu, który przyjął przykazania Stwórcy, lecz nie po to, aby tam u nich pozostać. Jest w jednym miejscu, u jednego człowieka, jednego narodu- aby następnie stać się u wszystkich, aby każdy mógł otrzymać z niego tyle, ile zdoła.
Czy odpowiedziałem na Wasze pytanie? (Bo przecież nie mam wątpliwości, że zaproszenie abym przyjechał tutaj, do Poznania, było pytaniem)
Nie całkiem. Czemu? Z całą pewnością wiecie, że my Żydzi, nie posługujemy się słowem Testament, kiedy mówimy o Piśmie Świętym. Mówimy: tak zapisano w Torze, tak zapisano w wersecie Tory lub: tak powiada Raszi. Jeden z wielkich uczonych w Piśmie z okresu Średniowiecza, rabbi Jehuda Halewi mówi w Księdze „Kuzari”, że Tora podobna jest do listu. Jest to list prywatny. Według Talmudu „Każdy, kto otrzymał przesłanie, powinien sam je wyjaśnić”. Aby je wyjaśnić, należy z największą dokładnością odczytać każde słowo, każdą literę. W zaproszeniu, które otrzymałem, było napisane: Będzie miał Pan wykład na temat „You are to be a blessing”. Lecz oryginał został napisany po hebrajsku: wihjitem bracha[lub wehje bracha wg Ks. Rodz]. Jak wyjaśnić słowo wehje? Jedną z cech charakterystycznych biblijnego hebrajskiego to sposób użycia, albo raczej jego brak, czasownika „być”, tam gdzie w innych językach należałoby się nim posłużyć. W innych językach czasownik „być” oznacza po pierwsze stan, po drugie ciągłość tego stanu i po trzecie jest czasownikiem posiłkowym, łączącym podmiot z określeniem [łącznik + orzecznik]. Na przykład: I am a Jew, Je suis Juif, Ich bin Jude, Ja jestem Żydem. Po hebrajsku wystarczy użyć dwóch słów: Ani jehudi [dosł.: Ja Żyd- nahum] Język hebrajski nie potrzebuje czasownika „być” jako czasownika posiłkowego lub żeby określić stan (trwanie, ciągłość trwania). Potrzebuje go, aby opisać działanie. Istnienie, w przeciwieństwie do tego, co myśleli greccy filozofowie, nie jest stanem. Bóg określany w Torze jako „Ten, który jest”, nie jest statyczny. Kiedy mówi do Mojżesza: „Jestem, który jestem”, nie mówi, tak jak błędnie zinterpretowały to przekłady: Ich bin der Ewige, Je suis l’eternel, Jestem Przedwieczny. Raczej, tak jak mówi Raszi: Jestem z wami teraz tak jak będę z wami zawsze.
Człowiek stworzony „na obraz i podobieństwo Boże” nie jest kopią obrazu. Człowiek to ktoś, kto może usłyszeć boskie pytanie i ktoś kto może i powinien, prowadzić życie zgodne z tym pytaniem. Tym pytaniem jest cała Tora: przykazania, prawa i sądy, łaska, sprawiedliwość i pokój. Bycie błogosławieństwem nie jest pewnym stanem, tak samo nie jest nim bycie Żydem, lecz to oznacza być przykazaniem. Bycie błogosławieństwem to przyjąć boskie pytanie jako przykazanie i jako sposób życia i rozgłaszać je w każdej sytuacji, „siedząc w swoim domu i podróżując, leżąc i stojąc”. W tym znaczeniu Żyd to ktoś, kto niesie ze sobą w sercu, w każdej chwili i w każdym miejscu, pytanie Stwórcy do człowieka: „Gdzie jesteś? Gdzie się ukrywasz? Skąd idziesz? Dokąd zmierzasz?
My Żydzi, niesiemy ze sobą, nie z własnej woli, przesłanie Boga do człowieka.
List i jego przesłanie dotarł do mnie po długim czasie i z wieloma jeszcze znakami zapytania. Nie nadeszła jeszcze chwila spoczynku [jashaw], dusza płacze nad tymi wszystkimi, którzy odeszli z pytaniem na ustach: „Dlaczego?”. A my, którzy nie znamy odpowiedzi, otrzymaliśmy od nich to pytanie, ten lęk ale i pragnienie odczuwania nadziei, że może mimo wszystko nie zawsze człowiek będzie dla człowieka tym, czym był dotychczas. Według słów Hioba: „Choćby mnie i zabił Wszechmocny- ufam” (Hiob 13:15)
Według tradycji żydowskiej w wersecie tym napisane jest słowo „nie”- hebrajskie lo z literą alef [??] co oznacza „nie mam więcej nadziei”. Lecz według tradycji ustnej znaczenie jest inne- „na Nim opieram swoją nadzieję” (w tym przypadku lo jest zapisane z literą waw) [??]*
Z cierpiącej i niespokojnej Jerozolimy przywożę pozdrowienie i błogosławieństwo pokoju dla tych wszystkich, którzy zechcieli zaprosić mnie i moją żoną do spędzenia z Wami miłych chwil. Nie przyjechałem tu jako ten, kto wie, lecz jako ten, który poszukuje. Ktoś, kto zadaje pytanie Wam i sam sobie, jak dziecko w czasie kolacji sederowej: „Ma nisztana...?”- "Czym różni się ten wieczór od innych wieczorów w roku?"* Czy będziemy umieli się zmienić? Bo przecież błogosławieństwo wymaga od nas zmiany. Nie możemy odwrócić tego, co się stało. Lecz to, co było i ten, kto to widział żądają, aby serce ludzkie przekazywało wszystkim przesłanie pokoju.


Rabbi Prof. Daniel Epstein




 
« poprzedni artykuł   następny artykuł »