Lud żyjących
07.01.2007.

Ez 37, 1- 14

Stała się nade mną ręka Pańska, i wyprowadził mnie w duchu Pańskim, i po­stawił wpośród pola, które było pełne kości. I obwiódł mię po nich wokoło, a było ich bardzo wiele na polu, i bardzo suche. I rzekł do mnie: »Synu czło­wieczy, mniemasz, że żyć będą te kości?« I rzekłem: »Panie, Boże, ty wiesz«. I rzekł do mnie: »Prorokuj o tych kościach i powiesz im: Kości suche, słuchaj­cie słowa Pańskiego! To mówi Pan, Bóg, tym kościom: Oto ja wpuszczę w was ducha, i żyć będziecie, a poznacie, żem ja Pan. I dam na was ścięgna, i uczynię, że porosną na was mięśnie, i powlokę was skórą, i dam wam ducha, i żyć bę­dziecie, a poznacie, żem ja Pan«. I prorokowałem, jak mi był rozkazał, i stał się szum, gdym ja prorokował, a oto poruszenie i przystąpiły kości do kości, każda do stawu swego. I ujrzałem, a oto wstąpiły na nie ścięgna i ciało, i rozciągnęła się na nich skóra po wierzchu, ale ducha nie miały. I rzedł do mnie: »Prorokuj do ducha, prorokuj, synu człowieczy, i powiesz do ducha, To mówi Pan, Bóg, Od czterech wiatrów przyjdź, duchu, i tchnij na tych pobitych, a niech ożyją«. I prorokowałem, jak mi był rozkazał, i przyszedł w nie duch, i ożyły, i stanęły na nogach swoich, wojsko wielkie bardzo wielce.

I rzekł do mnie: »Synu człowieczy, kości te wszystkie to dom Izraelski. Oni mówią, Wyschły kości nasze i zginęła nadzieja nasza i jesteśmy odcięci. Przeto prorokuj i mów do nich, Oto ja otworzę groby wasze i wywiodę was z grobów waszych, ludu mój. (...) A poznacie, żem ja Pan, gdy otworzę groby
wasze i wywiodę was z grobów waszych, ludu mój, i gdy dam ducha mego w was, i gdy dam wam odpocząć w ziemi waszej, a poznacie, że ja, Pan, powiedziałem to i uczyniłem.

Jest to wielka wizja.
Ziemia jest cała cmentarzem, choć kwitną kwiaty, wiatr czesze liście drze­wom, a niecierpliwe życie przepycha się łokciami ku słońcu.
Podwaliny ziemi na kościach umarłych. Iluż ich było od początku czło­wieka? - iście „wojsko wielkie bardzo wielce", liczba nieprzeliczona. Gdy umrze człowiek, listopadową porą pamięci przychodzą bliscy palić światła nad pro­chem, który wrócił do prochu, skąd był wzięty. Gdyby można było policzyć umarłych i pamięć naszą uczynić wieczną poprzez pokolenia, w tę jedną noc cała ziemia i morze płonęłyby jednym ogniem, gdyż prawdziwie cała ziemia jest cmentarzem. Lecz nie płonie. Przychodzi taki czas, że pamięć umiera także, a nad kośćmi zsypanymi do wspólnego dołu albo rozproszonymi nikt już nie zapali ogienka pamięci, bo i ona także umiera i rozsypuje się miałkim pyłem.

Ezechielowa wizja zmartwychwstania, oto ziemia zwraca Bogu żyjącemu umarłych swoich, aby pożarta była śmierć w zwycięstwie, a więcej już nie urą­gała dziełu stworzenia.

To Bóg uczynił świat. To Bóg wywiódł człowieka z ziemi i uczynił go cia­łem. Pismo mówi o wielu stworzonych bytach duchowych, a zatem nie musiał Bóg czynić wszechświata, materii i ciała, ani też wywodzić człowieka z ziemi, czyniąc go równocześnie „mało, co mniejszym od aniołów", chociaż ciałem jest. Skoro uczynił to, najwidoczniej umiłował także materię, wszechświat i wszel­kie stworzenie wywiedzione z ziemi w miłości je stworzył, nie w niechęci albo pogardzie. Niczego dobrego ani wielkiego nie tworzy się w niechęci albo pogardzie, On widział, że było dobre wszelkie stworzenie. Że było bardzo dobre. Na ziemi był Eden, dom Boga i stworzenia, nie poza światem. A kiedy przyszła katastrofa i śmierć weszła na okrąg ziemi, zbawienie, odnowienie i chwa­lebne przemienienie przyrzeczno nie tylko duchowi. „Boć przecie nie anio­łów przygarnął do siebie, lecz potomstwo Abrahama przygarnął" (Hebr. 2, 16).

"Wielu ludziom dawniej, wielu ludziom także dziś bardzo się to nie podo­ba i zdają się gardzić tym, co Bóg umiłował. Widzą zbawienie w tym tylko, aby rozpłynął się duch człowieczy w Bogu jak iskra powracająca do wielkiego ogni­ska. I zdaje się im to wizją wielce szlachetną i jedynie godną wielkich przeznaczeń człowieczych. Jeśli mówią o zmartwychwstaniu ciała, to raczej półgęb­kiem i ze skrywanym niesmakiem, jak o niezrozumiałej pomyłce albo słabości niepojętego Boga. Bo i po co?
Można tych ludzi zrozumieć, nazbyt mają w oczach wszystkie dojmujące biedy i ograniczenia aktualnej egzystencji, radzi by raz na zawsze stłuc tę glinianą skorupę, więzienie ducha. A po drodze zapominają, że nie tak było na po­czątku ani nie tak będzie na końcu. To, że w rzeczywistość ostateczną wstą­pi „Jeruzalem nowe", odnowiony i chwalebnie przemieniony świat materii nie będzie żadnym niepojętym i niezrozumiałym ustępstwem. To tylko umiło­wanie Boże. To tylko echo stwierdzeń Bożych, że dobre było stworzenie. Ze było bardzo dobre i piękne. To tylko utwierdzenie dzieła stworzenia z woli Bożej także i ciałem jest człowiek gdyby Bóg ocalić pragnął jedynie ducha, po cóż w Osobie Syna wstępowałby w materię poprzez Wcielenie? Lecz dla wielu jest to nieprzekonujące.

Swego czasu czytałem w pewnym nabożnym piśmie taki właśnie artykuł o Zbawicielu. Wiele tam pochwał pośmiertnej „egzystencji nowej, duchowej", której zresztą nikt z wierzących nie neguje, a zbawienie ma być tylko rozpłynięciem się duszy człowieczej w Bogu. I całkiem nie wiadomo, z jakiej racji i po co „cielesna struktura natury człowieczej" ma być też na koń­cu ocalona. Ale tylko ona, w oderwaniu od ziemi - może w nagrodę za ludzką duszę nieśmiertelną. Bo ponoć potrzeba zbawienia „jest właściwa tylko człowie­kowi jako istocie duchowo-cielesnej". A to kompletna nieprawda. To pisał Apostoł: „Stworzenie, bowiem z upragnieniem wyczekuje objawienia synów Bożych. Stworzenie, bowiem poddane było znikomości nie ze swej woli, lecz dla Tego, który je poddał znikomości w nadziei, że i samo stworzenie będzie wyzwo­lone z niewoli skażenia na wolność chwały synów Bożych. Bo wiemy, że całe stworzenie wzdycha

(...). A nie tylko ono, ale i my sami, którzy mamy pierwociny ducha, i my także we wnętrzu naszym wzdychamy, wyczekując przybrania za synów Bożych, odkupienia ciała naszego" (Rz. 8,19-23). My także. Ale wcale nie jedni. Wszelkie stworzenie i ziemia sama wyczekują tego samego ocalenia.

Więc jakże to, człowiecze? Czyżby naprawdę nie miało racji Pismo, mówiące o Bogu „Miłujesz, bowiem wszystko, co jest, i nie masz w nienawiści nic z tego, co uczyniłeś, bo nie nienawidząc ustanowiłeś cokolwiek, albo uczy­niłeś"? Nie ma racji Chrystus mówiący „A to jest wolą Ojca, abym nie stracił nic z tego, co mi dał, ale abym to wskrzesił w Dzień Ostateczny"? - a przecież wierzymy za Pismem, że wszystko oddał w moc Jego, czyż nie?

Czyżby nie mieli racji starzy Ojcowie Kościoła? I czy naprawdę niemądrze wołali święci, o Zmartwychwstaniu Pana „Zmartwychwstał w Nim świat, zmartwychwstało w Nim niebo, zmartwychwstała w Nim ziemia"?

Doprawdy można się obawiać, że na przekór czystym duchom poczciwy chrabąszcz ocaleje też. Gdyby się jednak stała ta rzecz zabawna, kto wie, czy wizja ta nie jest bardziej Boża niż zniechęcenie ludzi, nazbyt przygnębionych aktualnymi ograniczeniami i biedami ciała.

Cmentarzem jest nasza ziemia, mogiłą pełną wyschniętych kości. „Ocućcie się i chwalcie, którzy mieszkacie w prochu", gdyż Bóg nasz jest Bogiem żyjących, nie umarłych miłośnikiem życia takiego, jakie stworzył był, nie śmierci i przeminięcia i Bogiem wszelkiego stworzenia, które na swój sposób cześć Mu oddaje. Jezus, nasz Brat w ciele, naprawdę zmartwychwstał. I zmar­twychwstała w Nim ziemia także i ciało nasze. „Gdzie jest, o śmierci, oścień twój?" Policzony jest czas cmentarza ziemi.