Rabin Izaak Lichtenstein
07.01.2007.

Nie miał jeszcze dwudziestu lat, gdy został rabinem; i po kilku latach służby w różnych społecznościach na terenie Węgier, Izaak Lichtenstein osiedlił się w Tapio Scele w charakterze rejonowego rabina. Tam mieszkał, pracując dla dobra swego Narodu, przez 40 lat.
Zdarzyło się, zaraz na początku jego służby, że pewien Żyd, nauczyciel szkoły tamtejszej gminy, przypadkowo pokazał mu niemiecką Biblię. Przerzucając, dla ciekawości, jej stronice ujrzał imię Jezusa Chrystusa. Wzburzył się strasznie i natychmiast surowo skarcił nauczyciela za posiadanie i przechowywanie takiej księgi. Chwycił Biblię i ze złością rzucił ją przez cały pokój, a ta spadła na półkę za inne książki i tam, zapomniana i zakurzona przeleżała przez trzydzieści lat.

Mniej więcej w tym samym czasie przez Węgry przeszła ostra fala antysemityzmu, znajdując swe zakończenie w słynnym historycznym "dziele Tisca Eslar". W tym pięknym, maleńkim miasteczku 12 Żydów i Żydówek zostało osadzonych w więzieniu oskarżeni o to, że zabili chrześcijańską dziewczynkę, aby wykorzystać do celów rytualnych jej krew. Ale najbardziej tragiczną częścią tego incydentu było to, że małego żydowskiego chłopczyka, którego policyjny komisarz zabrał od rodziców i długi czas przetrzymywał w policyjnym komisariacie , groźbami i torturami zmuszono do wystąpienia jako głównego świadka przeciwko własnemu ojcu (stróżowi synagogi) i złożenia szczegółowo spreparowanego zeznania potwierdzające zabójstwo dziewczynki i jego motywy.

Tak jak wszystkie sprawy na tle antysemickim, którą zajmował się diabelski sąd, i ta krwawa spraw w Tisca Eslar, okazała się fałszywą i bezpodstawną. Dla dobra chrześcijaństwa warto podkreślić, że było szereg znanych działaczy przeciwnych takim praktykom, jak choćby doktor Franciszek Dolite z uniwersytetu w Lipsku, który nie tylko stanął w obronie Żydów, ale wystąpił także w celu zerwania maski z tych, których działania podrywały autorytet Chrystusa w oczach Żydów.

Swoje refleksje na temat antysemityzmu i opis wydarzeń obserwowanych na tym tle rabin Lichtenstein zawarł w swoim dziele "Żydowskie Lustro". Oto niektóre z nich.
Bardzo mnie dręczyli od młodości mojej - Niech przyzna Izrael" (Ps. 129:1). Nie trzeba specjalnych wyjaśnień, by zrozumieć, że w tych słowach psalmista sumuje gorzkie doświadczenia i żal, które my, Żydzi, a w największym stopniu Żydzi starszego pokolenia, wycierpieliśmy poczynając do naszej młodości z rąk otaczającej nas chrześcijańskiej ludności."

"Kpiny i sarkazm, prześladowania, pobicia i różnego rodzaju obelgi były naszym udziałem nawet ze strony chrześcijańskich dzieci. Do dziś pamiętam kamienie, którymi obrzucały nas, gdy wychodziliśmy z synagogi, i jak, w czasie naszej kąpieli w rzece, rzucali do wody nasze ubrania i znieważali nas."

"Pewnego razem z żalem i bezsilnymi łzami obserwowałem, jak mój ojciec upadł bez wahania na kolana przed w geście przeprosin jakimś prominentem tylko dlatego, że jakoby niedostatecznie szybko ustąpił mu z drogi na wąskiej ścieżce. Jednak tego typu niewesołe incydenty są zbyt dobrze znane, by je opisywać i, chwała Bogu, należy mieć nadzieję, że są wydarzeniami dalekiej przeszłości!"

"Dziecięce wrażenia pozostawiły na mnie tak głęboki ślad, że gdy dorosłem nadal we mnie tkwiły wspomnienia tamtych wydarzeń. Nic więc dziwnego, że zaczynałem myśleć, iż przyczyną i skutkiem, źródłem naszych upokorzeń i prześladowań Żydów jest Sam Chrystus."

"I w takim przekonaniu doszedłem do wieku dojrzałego i zachowałem je starzejąc się. Nie widziałem różnicy między prawdziwym i nominalnym, powierzchownym chrześcijaństwem: o istocie prawdziwego chrześcijaństwa nie wiedziałem nic. Jest jednak coś dziwnego w tym, że właśnie te straszne, krwawe dzieło Tisca Eslar doprowadziło mnie do rozpoczęcia czytania Nowego Testamentu. Rozprawa sądowa po tych wydarzeniach zmusiła wszystkich wrogów Żydów do wyjścia ze swoich kryjówek i znowu, jak w dawnych czasach, rozległo się echo krzyku: "Śmierć Żydom". Wściekłość była obliczona na pokaz, a wśród podżegaczy było wielu takich, którzy wykorzystywali imię Chrystusa i Jego naukę, by usprawiedliwić swoje działania."

"Te niemoralne, niegodne ludzi powołujących się imię Chrystusa uczynki jedynie w tym celu, by usprawiedliwić swe złe zamysły, wywołały niezadowolenie niektórych prawdziwych chrześcijan, którzy przy pomocy swych ognistych piór i ostrzegającego słowa demaskowali kłamliwy gniew antysemitów. W ich artykułach, napisanych w obronie Żydów, często spotykałem urywki, w których o Chrystusie mówi się jako o Tym, który przynosi człowiekowi radość, jako o Księciu Pokoju i Zbawicielu, jako niosącym życie i miłość wszystkim ludziom. Byłem tak zdumiony, iż ledwo wierzyłem własnym oczom, kiedy w zapomnianym zakamarku mego mieszkania znalazłem Nowy Testament - ten sam, który kiedyś, 30 lat temu, ze złością zabrałem z rąk Nauczyciela-Żyda; zacząłem wertować kartki i czytać. Trudno opisać wrażenie i refleksje, jakie nastąpiły! Nawet połowa treści tej niezrozumiałej dla mnie wcześniej księgi, nie była jasna była i teraz. Wszystko w niej było dla mnie nowym, ale czułem się tak, jakbym ujrzał starego przyjaciela, który zrzucił z siebie zakurzone ubranie podróżnika i pojawił się przede mną w świątecznym stroju, lub oblubienicę, która ubrała na siebie wszystkie swe upiększenia."

Dwa lub trzy lata rabin Lichtenstein ukrywał swoje poglądy w sercu. Niemniej zaczął w synagodze nieśmiało zwiastować nowe nauki, które zarówno dziwiły jak i zainteresowały słuchaczy. W końcu dotarło zrozumiał, że tak dalej nie można, nie można tego dłużej ukrywać. Pewnego dnia w Szabat, wygłaszając kazanie oparte na przypowieści Chrystusa o grobach pobielanych, odważnie ogłosił, że motyw jego kazania jest wzięty z Nowego Testamentu i stwierdził, że Jezus Chrystus jest prawdziwym Mesjaszem, Zbawicielem Izraela. W końcu opisał swoje idee w trzech, ukazujących się jedna po drugiej, publikacjach, co wywołało ogromną sensację wśród Żydów nie tylko na Węgrzech, ale i w całej Europie. I nie należy się temu dziwić, bo przecież sprawa dotyczyła starego i poważanego rabina, jeszcze pełniącego swoje obowiązki, i do tego wzywającego swój naród, by stanął pod sztandarami i powitania Jezusa Chrystusa z Nazaretu, do uznania Go za swojego prawdziwego Mesjasza, Pana i Króla. Huragan prześladowań spadł na niego, gdy tylko oficjalne kręgi żydowskie zrozumiały znaczenie pozycji rabina Lichtenstein’a i jego, w tej sytuacji, artykułów. Żydowscy kaznodzieje i prasa rzucili na niego anatemę (klątwę) i ten, którego jeszcze niedawno stawiali w jednym szeregu ze znanymi żydowskimi przywódcami i nauczycielami, teraz został ogłoszony zhańbionym renegatem, przynoszącym wstyd całemu narodowi - wszystko dlatego, że ośmielił się on wypowiadać znienawidzone Imię Jezusa Chrystusa. Zaczęto rozpowszechniać oszczercze wymysły o tym, że jakoby zaprzedał się on misjonarzom i tylko dlatego zajął taka postawę. Znaleźli się i tacy, którzy twierdzili, że tych artykułów on sam nigdy nie napisał, że został przekupiony w celu wykorzystania jego nazwiska. Zobowiązano go do stawienia się przed zgromadzenie rabinów w Budapeszcie. Wchodzącego do sali obrad powitały głośne okrzyki: "Wyrzeknij się! wyrzeknij się! ..."

"Panowie - powiedział rabin Lichtenstein - z przyjemnością wyrzeknę się swoich poglądów, jeśli tylko mnie przekonacie, iż nie mam racji". Główny rabin Kon zaproponował kompromis: "Rabin Lichtenstein może wierzyć w to, co mu się podoba, ale w swoim sercu, niech tylko zaprzestanie zwiastowania Jezusa. Co zaś tyczy artykułów przez niego napisanych, w bardzo prosty sposób można to naprawić. Synod rabinów przygotuje dokument stwierdzający, że rabin wszystko to napisał w stanie chwilowego zamroczenia umysłowego. Rabin Lichtenstein na to spokojnie z godnością odpowiedział, że ta dziwna propozycja utwierdza go jedynie, że to on ma rację.

W związku z takim rozwojem sytuacji, zażądano od niego, by podał się do dymisji i został ochrzczony. Na to Lichtenstein odrzekł, że na razie nie ma zamiaru przyłączenia się do jakiegokolwiek kościoła. Znalazł on, stwierdził dalej, w Nowym Testamencie prawdziwy Judaizm i dlatego pozostanie, tak jak dotychczas, ze swoją społecznością, której będzie w synagodze głosić Chrystusa. I tak właśnie zrobił, nie patrząc na szykany i prześladowania, i zarzuty, jaki na niego spadły. Wykonując swe obowiązki rabina rejonowe nie przestawał w nauczaniu i kazaniach z Nowego Testamentu.

Było to wzruszającym dowodem jego szczerego oddania swojej społeczności, mającej prawo do zażądania zwolnienia swego rabina. I nie trzeba było długo czekać na zewnętrzne naciski na tę gminę. Wymiernym tego skutkiem były, m. in., znaczne straty, jakie poniosła jego bliższa i dalsza rodzina na skutek gwałtownie malejącej liczby kupujących ich towary. Oni także nie ulegli naciskom, nie odstąpili swego rabina i krewnego. W tym czasie rabin Lichtenstein i jego artykuły stały się szeroko znane a kościelne i misyjne organizacje proponowały mu prace. Papiestwo także dowiedziało się o istnieniu i znaczeniu tego człowieka, co skutkowało wysłaniem do Tapio Scele specjalnego papieskiego emisariusza z propozycjami pracy w samym Rzymie. Na te wszystkie propozycje była jedna odpowiedź: "Pozostanę ze swoim narodem, kocham Chrystusa, wierzę, że Nowy Testament jest Słowem Bożym, ale nie pociąga mnie przyłączenie się do chrześcijaństwa. Jak prorok Jeremiasz po zburzeniu Jerozolimy, nie ulegając szczodrym obietnicom Nabuchodonozora i dowódcy jego wojska, wybrał pozostanie płaczącym wśród ruin Świętego Miasta z resztką swoich prześladowanych braci, tak i ja pozostanę ze swoimi, aby zobaczyć prawdziwą chwałę Izraela w Jezusie Chrystusie."

"Czcijcie Syna, aby On nie rozgniewał się i abyście nie zginęli na drodze waszej )Przekład dosłowny tekstu oryginalnego książki; przyp. tłumacza)." Jestem poważanym rabinem od 40 lat i już jestem starcem. Moi przyjaciele uważają, że zawładnął mną zły duch. Staję się obiektem szyderstw i pokazują mnie palcami. Lecz póki żyję nie zmienię zdania, nawet jeśli przyjdzie mi żyć w całkowitej samotności i izolacji. Będę słuchać Słowa Bożego i oczekiwać na ten czas, gdy On w miłości powróci na Syjon, i Izrael ogłosi pokój w radosnym okrzyku: "Hosanna Synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który przychodzi w Imieniu Pańskim. Hosanna na wysokościach!" (Mat. 21:9).

Rabin Izaak Lichtenstein zachorował nagle i po tym wszystkim żył bardzo krótko. Kiedy zrozumiał, że nadchodzi kres jego życia, swojej żonie i pielęgniarce powiedział: "Przekażcie, proszę, moją głęboką wdzięczność i pozdrowienia moim braciom i przyjaciołom: "Dobranoc moje dzieci, dobranoc moi wrogowie, nie będziecie już mogli nadal mnie ranić. Mamy jednego Boga i jednego Ojca nas wszystkich, nazywanych dziećmi w niebie i na ziemi, i jest jeden Mesjasz, który oddał Swoje życie na drzewie cierpień za zbawienie ludzkości. W Jego ręce ducha swego oddaję." Był mroczny dzień, była godzina ósma rano w piątek 16 października 1909 roku, gdy szacowny rabin odszedł do swojego Pana i Boga.

Fragmenty listu Rabina
Dzięki Bożej Opatrzności trafił do moich rąk Nowy Testament. Ten sam, który przez wiele lat przeleżał gdzieś w zakamarku mojego mieszkania. Zacząłem czytać. Każdy wiersz i każde w nim słowo oddychało żydowskim duchem. Emanowały zeń: światłość, życie, moc, wiara, nadzieja, miłość, miłosierdzie, stanowczość, bezgraniczna wiara w Boga, błogosławieństwo ku obfitości, samoocena, współczucie, dobroć i szacunek wobec innych - to wszystko było treścią tej księgi. Każda szlachetna zasada, czysta moralna nauka, wszyscy patriarchowie, których Izrael poważał i do dziś szanuje traktują jako dziedzictwo współspołeczności Jakuba -wszystko to w oczyszczonej formie znalazłem w tej księdze - i jest to balsam na dowolnego duchowego bólu, dla każą rozterkę psychiczną, pociecha dla wszelkiego smutku, lekarstwo na dowolny uraz moralny - odrodzenie i umocnienie wiary, wskrzeszenie do nowego życia w Panu Bogu.
Zawsze myślałem o Nowym Testamencie jako o źródle nieczystej, aroganckiej pychy, egoizmu i nienawiści, lecz kiedy zacząłem go poznawać, poczułem, że jestem przezeń cudownym sposobem wchłonięty i otoczony. Nieoczekiwana światłość i radość ogarnęły moją duszę. Spodziewałem się kolców a znalazłem czyste róże. Oczekiwany gruby żwir okazał się perłami.; miast nienawiści - miłość; zamiast kary i zemsty - przebaczenie; zamiast niewoli - wolność; zamiast pychy - pokora; zamiast śmierci - życie, zbawienie, zmartwychwstanie, niebiańskie bogactwo.

Żyd choruje już 2000 lat i daremnie zwraca się do psychiatry o pomoc, sam siebie marnuje. Wyleczyć się może jedynie wiarą w społeczność z Chrystusem, mocą od Niego pochodzącą. Chcę pokazać im Jezusa w Jego niebiańskim blasku, "W Jego Boskości wielkiej, jak wieczność, jako Zbawiciela, Mesjasza, Księcia Pokoju" "Myślałem: "Niech dni przemówią, a mnogość lat niech uczy mądrości. Lecz duch, który jest w człowieku i tchnienie Wszechmocnego czynią ich rozumnymi."" (Job 32:7-8). Kiedy Sanhedryn i arcykapłani Jerozolimy rozważali środki, którymi możnaby było zmusić apostołów do milczenia, faryzeusz Gamaliel, bardzo poważany przez swój naród, wstał i powiedział: "Toteż teraz, co się tyczy tej sprawy, powiadam wam: "Odstąpcie od tych ludzi i zaniechajcie ich; jeśli bowiem to postanowienie albo ta sprawa jest z ludzi, wniwecz się obróci. Jeśli jednak jest z Boga, nie zdołacie ich zniszczyć."" (Dz. 5:38-39). Dzieło od Boga nie zniknęło mimo upływu lat, nie zgasł święty ogień pod naciskiem wielu burz i jeszcze bardziej jaskrawo zapłonął w wieku XVIII, zapełniając Ziemię uszlachetniającymi myślami i ciągle z biegiem czasu powiększając swój zasięg. Dobra Nowina szeroko rozprzestrzeniła się po całej Ziemi, płomieniejąc czasami ogromną światłością; czasami wydawałoby się, że gaśnie, lecz znowu rozpalał się jeszcze większym ogniem. "Słońce wschodzi i Słońce zachodzi, i śpieszy do swego miejsca, gdzie znowu wschodzi. Wiatr wieje ku południowi i skręca ku północy. Wiatr ustawicznie krąży i w swym biegu okrężnym wraca." (Kazn. 1:5-6).