Refleksje mieszkańca Jerozolimy
07.01.2007.
 
Napięcie w Izraelu „wisi w powietrzu”. Takich zamieszek na ulicach, na całej ziemi izraelskiej, nie było tu od czasów Wojny Sześciodniowej w 1967 roku. Słychać wystrzały przecinające powietrze w Jerozolimie; niemal bez przerwy dają się słyszeć syreny ambulansów i pojazdów policyjnych. Czołgi IDF (Izraelskich Sił Obronnych) stoją wokół Jerozolimy w osiedlach żydowskich znajdujących się na granicy z tzw. „Zachodnim Brzegiem”, aby bronić obywateli izraelskich przed atakami tłumów mieszkających nieopodal Palestyńczyków.

W mojej dzielnicy, Gilo, graniczącej prawie z Betlejem, skąd stale słychać strzały, pocieszająca jest obecność czołgów i żołnierzy izraelskich, ze względu na świeżą pamięć o strasznych rzeczach jakie spotkały ze strony rozszalałego tłumu dwóch izraelskich żołnierzy w Ramallah.

Mieszkam w Jerozolimie i oglądając sceny przemocy pokazywane przez różne stacje międzynarodowe, jestem zdumiony widząc jak doskonale działa mechanizm propagandy palestyńskiej.
Kolejni reporterzy dostarczają kolejnych porcji dezinformacji, która z kolei jest powielana wiele razy przez międzynarodowych dziennikarzy. Wygląda to, jak gdyby wszyscy oni współpracowali ze sobą w dziele przedstawiania w złym świetle Izraela.

Proponuję czytelnikom, aby zastanowili się nad następującymi kwestiami:
Czy zwróciliście uwagę na to, że starcia z żołnierzami izraelskimi mają miejsce zawsze w punktach kontroli, na granicach i pozycjach zatwierdzonych przez porozumienia w Oslo? Izraelczycy nie wchodzą do miejscowości zamieszkanych przez Palestyńczyków. Raczej starają się za wszelką cenę bronić swoich pozycji przed tłumami rozwścieczonych Palestyńczyków, zmierzających w ich kierunku z zamiarem zajęcia pozycji izraelskich i zabicia żołnierzy. Gdyby te pozycje zostały zdobyte, nie trzeba długo myśleć jaki los spotkałby żołnierzy izraelskich. 12 października 2000 roku cały świat widział, co stało się z dwoma rezerwistami, brutalnie zamordowanymi w Ramallah. Co stałoby się, gdyby te rozjuszone tłumy przedarły się przez posterunki izraelskie i wdarły się do osiedli żydowskich? Czy możecie wyobrazić sobie do jakich starć, zamieszek i przelewu krwi mogłoby wówczas dojść? Oczywiście izraelskie siły obronne uczynią wszystko, aby do tego nie dopuścić.

Dlaczego Palestyńczycy posyłają swoje dzieci i młodzież na pierwszą linię, na pewną śmierć? Autonomia Palestyńska wypłaca rodzinom ofiar 2000$ za śmierć, a 300$ za odniesienie ran, aby nagłośnić „sprawę” palestyńską i pozyskać dla siebie sympatię i współczucie świata.
Pojedynczy Palestyńczycy są niejako składani na ofiarę dla osiągnięcia zbiorowego celu całej społeczności, co stanowi część doktryny islamu.

Jak to się dzieje, że jedynymi przywódcami nawołującymi do pokoju są przywódcy izraelscy, podczas gdy przywódcy palestyńscy wołają wciąż o więcej i więcej przemocy. Muzułmańscy duchowni wzywali do uczynienia dwóch kolejnych piątków (piętek jest muzułmańskim dniem odpoczynku) „dniami gniewu”. Czy możecie sobie wyobrazić chrześcijańskich duchownych lub rabinów żydowskich wzywających w szabat lub w niedzielę do „dni gniewu” i do zabijania muzułmanów? Jakąż religią jest islam, który wzywa do przemocy a nie do pokoju? Jakimi przywódcami są ci, którzy pragną dla swoich wiernych przemocy a nie pokoju? Dlaczego ci religijni przywódcy nie zorganizują raczej specjalnej modlitwy o pokój zamiast zaopatrywać tłumy w kamienie do atakowania Żydów? Nawet Bill Clinton jest sfrustrowany faktem, że jedynymi słowami Arafata są słowa o wojnie. Arafat ani razu nie wezwał do zachowania pokoju, do negocjacji lub przerwania fali przemocy.

Jak udało się Palestyńczykom przekonać świat, że Wzgórze Świątynne jest wyłącznie muzułmańskim świętym miejscem i trzecim w kolejności świętym miejscem islamu?
Jedynym powodem, dla którego to miejsce jest strategicznie ważne dla muzułmanów, jest ten, że tutaj znajdowała się Świątynia Salomona, a później Świątynia Heroda; tutaj objawiała się obecność Boga Izraela. Przywłaszczając sobie żydowskie wydarzenia, islam nadał im nowe, muzułmańskie znaczenie. Dlatego właśnie zbudowane zostały meczety w miejscach dla Chrześcijan i Żydów świętych, jak np. Wzgórze Świątynne lub miejsce żłóbka w Betlejem. Wzgórze Świątynne zaczęto traktować jako trzecie najświętsze miejsce islamu dopiero od 1967 roku!
Jedynym muzułmańskim władcą jaki przedtem odwiedził to miejsce był król Jordanii Abdullah I, który w roku 1953 zginął od kuli Palestyńczyka przed meczetem Al-Aqsa.

Czy Palestyńczycy mają prawo do profanowania i przywłaszczania sobie każdego świętego miejsca, jakie znajdzie się w zasięgu ich władzy? Na Wzgórzu Świątynnym, które dla Żydów znaczy wiele więcej niż dla muzułmanów, Żydom nie wolno się modlić. Nawet sama ich obecność jest źle widziana, czego byliśmy niedawno świadkami w przypadku wizyty Ariela Sharona, mimo że wizyta ta została zatwierdzona przez przywódcę palestyńskich służb bezpieczeństwa.

Po wycofaniu się Izraelczyków z Nablus (biblijnego Szechem) Palestyńczycy siłą zabili grób Józefa, pomimo że – w myśl porozumień Oslo – miejsce grobowca miało zostać w rękach Izraelczyków. Palestyńczycy zabili strażników i modlących się tam ludzi, zniszczyli następnie wszelkie oznaki żydowskości tego miejsca i natychmiast przekształcili je w muzułmański meczet.
Teraz palestyńscy przywódcy wzywają do uczynienia tego samego z grobem Patriarchów w Hebronie. Po przejęciu tych miejsc przez muzułmanów Żydzi mają być stamtąd usunięci. Pod okiem palestyńskiej policji spalono starożytną Żydowską synagogę w Jerycho. Czy to jest w porządku? Dla kogo te miejsca są bardziej święte?

Izrael pozwala na swobodny dostęp wyznawców różnych religii do ich miejsc świętych. Muzułmanie na to nie zezwalają, ale nikt z międzynarodowej społeczności nie zdaje się tego dostrzegać.

Kiedy palestyńscy przywódcy lamentują, że odmawia im się praw, dlaczego nikt z reporterów nie przypomni im, że rząd izraelski zaoferował im od lipca 2000 roku 92% „Zachodniego Brzegu”, wschodnią Jerozolimę jako część wspólnie rządzonej stolicy i wyłączną władzę nad Wzgórzem Świątynnym. Palestyńczycy OMÓWILI PRZYJĘCIA TEJ OFERTY. Było to więcej niż obiecał jakikolwiek izraelski przywódca. Jednak Arafat nie przyjął tej oferty, a teraz twierdzi, że proces pokojowy stoi w miejscu. Cóż jeszcze Izrael może zaoferować?! Jak większość Izraelczyków mogłaby się zgodzić na taką hojność teraz, kiedy jest jasne, że ich partnerzy w procesie pokojowym wcale nie chcą pokoju?
Teraz ludzie po obu stronach, Żydzi i Arabowie, cierpią i potrzebują naszej modlitwy i pomocy. Pogarszająca się sytuacja sprawia, że wszyscy Izraelczycy zastanawiają się, dokąd to wszystko doprowadzi. Wielu ostrzegało wcześniej, że proces pokojowy w Oslo był jedynie wybiegiem Palestyńczyków, mającym doprowadzić w samym sercu Izraela do uzbrojenia terrorystów OWP, a następnie doprowadzić do wojny z Izraelem, zgodnie z dawno już opublikowanym tzw. „Planem Etapów”. Wydaje się, iż program palestyński jest nie tylko planem opracowanym na papierze, ale że jest on właśnie wcielany w życie na naszych oczach. Można go porównać do współczesnego konia trojańskiego.

Najlepszą rzeczą jaką mogą w tej sytuacji uczynić myślący i modlący się ludzie, to „prosić o pokój dla Jerozolimy” (Ps. 122,6) i mieć odwagę pozytywnego wypowiadania się o Izraelu, który jest konsekwentnie oczerniany w międzynarodowych mediach.

Podczas gdy Palestyńczycy są przedstawiani jedynie jako dzieci czy młodzież uzbrojona tylko w kamienie, w rzeczywistości mają w sercu Izraela armię, złożoną z ponad dwudziestu tysięcy strzelających do Żydów, uzbrojonych w broń maszynową ludzi. Kiedy ich dzieci są posyłane na pierwszą linię, przed kamery, aby wzbudzić współczucie świata, snajperzy strzelają do Izraelczyków, dobrze ukryci w okolicznych budynkach.
Na tego rodzaju przemoc i tak gwałtowne rozruchy tłumów każdy rząd państwa zareagowałby użyciem policji i wojska, aby zapanować nad sytuacją i zaprowadzić pokój, mając na względzie dobro kraju. Tak rząd byłby lepiej uzbrojony, aby bronić obywateli, ale to niekoniecznie oznaczałoby, że broniący się są „źli”, a atakujący „dobrzy”.

Zanim bezkrytycznie przyjmiemy za dobrą monetę osąd świeckiej prasy w odniesieniu do Izraela, zastanówmy się jakie jest miejsce Izraela i Żydów w biblijnym i prorockim kontekście ich historii. Zadajmy sobie pytanie, kto działa przeciwko wypełnieniu się ostatecznych planów Boga Izraela, Boga Biblii.
(...) Nade wszystko zaś, uczyńmy to, co możemy czynić niezależnie od naszej odległości od Izraela – podejmijmy wysiłek trwania w modlitwie. Dla modlitwy odległość jest bez znaczenia.



Clarence Wagner Jr. jest dyrektorem organizacji chrześcijańskiej „Bridges for Peace”. Tekst pochodzi z października 2000. Przedrukowano z biuletynu informacyjno-modlitewnego „Nasz Starszy Brat”.