Spotkanie Boga z człowiekiem
07.01.2007.

Pewien bogobojny człowiek modlił się z takim zapałem, że zapomniał o własnym synu, którego przyprowadził do synagogi. Chłopiec poczuł się osamotniony, pociągnął ojca za płaszcz i zawołał: - Tato, tato! - Ojciec, wyrwany z rozmodlenia, zobaczył smutek syna i sam się rozpłakał.
Dlaczego płaczesz, tato? - zapytał chłopiec. - Dla­tego - odpowiedział - że gdybym ja tak wołał Boga „Ojcze, Ojcze”, jak ty mnie wołałeś, Bóg usłyszałby moje wołanie i objął­by mnie tak, jak ja ciebie teraz trzymam.

Żydowskie nauczanie teologiczne o Bogu odzwierciedla bieguno­wość. Podobnie jak teologia chrześcijańska, teologia żydowska mówi o Deus Absconditus i o Deus Revelatus - o ukrytej istocie Boga i o Jego widzialnym objawieniu, o prawdziwej naturze Boga i o sposobie, w jaki dostrzegamy Jego obecność oraz doświadczamy jej w świecie i w naszym życiu. Wyrażając tę biegunowość Juda Halewi, średniowieczny poeta żydowski, napisał:

Panie, gdzież Cię znajdę?
Wysokie i ukryte jest miejsce Twojego zamieszkania.
Lecz gdzież Cię nie znajdę?
Świat pełen jest chwały Twojej. [...]
Wołałem do Ciebie całym moim sercem
A gdy wyszedłem, aby Cię spotkać,
Znalazłem Cię wychodzącego mi naprzeciw.

Istota Boga przekracza naszą wiedzę i doświadczenie. Pewien średniowieczny filozof żydowski twierdził, że gdybyśmy zrozumieli Boga, wtedy bylibyśmy Bogiem. Naszym zadaniem nie jest zrozu­mienie Boga, lecz stanie się świadkiem Jego obecności w świecie. Teologia żydowska interesuje się bardziej tym, jak się do Boga od­nosimy, aniżeli tym, jak Go definiujemy.
Nasz stosunek do Boga jest określony przez przymierze z Nim. Jak każde przymierze, jak każda umowa, przymierze z Bogiem to współdziałanie. Według teo­logii żydowskiej całe życie jest współdziałaniem z Bogiem.

Życie człowieka (wierzącego) odznacza się biegunowością między człowie­czym szukaniem Boga a szukaniem przez Boga współdziałania z ludźmi. Biblia Hebrajska to opowieść o nadziejach, jakie Bóg w nas pokłada, i o naszym postępowaniu, które sprawia Bogu za­wód.
Biblia opowiada o niewspółmierności między nadziejami, jakie żywi Bóg, co do przyszłości swoich stworzeń, a tym, czym one się naprawdę stały. A ze wszystkich Jego stworzeń najwięk­szy zawód sprawia Mu człowiek, to znaczy każdy z nas.
Wiemy, że Adam i Ewa mieli dwóch synów. Żyli w bardzo dobrych wa­runkach. Bóg pokładał w nich ogromne nadzieje. A co się wyda­rzyło? Jeden syn zabił drugiego. Następne pokolenia stawały się coraz gorsze. Bóg zniszczył świat potopem i zaczął wszystko od początku.

Bezskutecznie.

Rozczarowania się powtarzają. Bóg za­wsze ma nadzieję, ale ludzie wciąż Go zawodzą.

Dlaczego zatem Bóg trwa w swoim zamiarze? Dlaczego nadal nas szuka, toleruje?

Ponieważ nas kocha. Jest naszym Ojcem. Miłuje nas bez zastrze­żeń, darząc niezasłużoną łaską i przebaczeniem. Nasze uczynki Go ranią, a jednak Bóg nie traci nadziei, to znaczy, wciąż wierzy, że ludzie wypełnią swoje zadania jako Jego współpracownicy w do­pełnianiu dzieła stworzenia.


Jest taka przypowieść:
„Pewne­go razu drogą wędrowali ojciec z synem. Chłopiec był zmęczony i głodny, więc zatrzymali się, by odpocząć. Niedaleko był las, w którym rosły smaczne jagody. Kiedy chłopiec je zobaczył, za­pytał ojca, czy może iść do lasu, żeby je zerwać i zjeść.
Ojciec zgodził się, ale powiedział - Jagody są słodkie, a im głębiej zaj­dziesz w las, tym będą słodsze, lecz możesz zajść tak daleko, że zabłąkasz się i nie będziesz mógł znaleźć drogi powrotnej do mnie. Gdyby tak się stało, zawołaj: «Ojcze, Ojcze». Wtedy ci odpowiem: «Mój synu, mój synu, chodź do mnie!» A ty idź za moim głosem. Ale uważaj, gdy zawołasz, a nie usłyszysz w odpowiedzi mojego głosu, będziesz wiedział, że naprawdę zabłądziłeś. Jeśli do tego dojdzie, biegnij do mnie tak długo, aż mnie znajdziesz”.

Świat to księga napisana przez Boga. Spotykając się z tą księgą, nawiązuje się kontakt z jej Autorem. Komentując werset z Księgi Psalmów (8, 4): „Gdy patrzę na Twe niebo, dzieło Twych palców”, - jest taka przypowieść: Niegdyś pewien ksią­żę żył daleko od swego ojca, króla. Pewnego dnia otrzymał list od ojca, ucieszył się i przechowywał go jak skarb. Lecz radość, jaką sprawił mu list, wzmogła jego tęsknotę. Usiadł i zawołał ze łzami - O, gdybym tylko mógł zobaczyć ojca i dotknąć jego dłoni. Mój ojcze, jakże chciałbym dotknąć, choć twego małego palca i ucało­wać go.
A gdy tak płakał, tęskniąc za dotknięciem ojca, przyszła mu do głowy myśl - Czyż nie mam listu od niego, napisanego jego własną dłonią? Czy nie można porównać odręcznego pisma króla do jego dłoni? - I nagle wielka radość zagościła w sercu księcia.

Przymierze jest porównane do małżeństwa. Prorok Ozeasz (2, 21-22) przyta­cza słowa Boga do Izraela:

I poślubię cię sobie na wieki,
poślubię przez sprawiedliwość i prawo [...]
Poślubię cię sobie przez wierność,
a poznasz Pana.

Żydowska tradycja porównuje Torę daną przez Boga Izraelowi do umowy małżeńskiej. Istnieje biegunowość między miłością a prawem, między wiernością a wzajemnym zobowiązaniem.
Przy­mierze zawarte na Synaju to współdziałanie między Bogiem a na­rodem Izraela. Tora jest znakiem przymierza, dokumentem okre­ślającym tę współpracę. Objawienie na Synaju nie jest monolo­giem, lecz dialogiem. Nadanie Tory przez Boga nie byłoby pełne, gdyby naród Izraela jej nie przyjął. Aby małżeństwo zostało do­pełnione, obie strony muszą się zgodzić, muszą współdziałać. Aby utrzymać współpracę w małżeństwie, miłość z dnia zaślubin po­winna być codziennie odnawiana. Podobnie to, co się wydarzyło na Synaju, trzeba na nowo przeżywać każdego dnia.

Święte uczynki określone przez Torę i jej przykazania mogą prowadzić nie tylko do przemiany ludzkiego „ja”, lecz i do przemiany Boga. Grzech powoduje i powiększa rozbicie, podział wewnątrz objawionej Boskości. Życie zgodne z Torą a więc wypełnianie czynem tego co Tora mówi,
(tz: świętych uczynków) daje jedność i harmonię w życiu Boga. Uczynki Tory mają ten skutek, że świat dostępuje duchowych błogosławieństw.

Komentarzu do wersetu z Księgi Psalmów (121, 5: „Pan twoim cieniem”) „Tak właśnie jak cień człowieka czyni wszystko, co człowiek czyni, tak również Bóg, można by powiedzieć, czyni to, co człowiek czyni. W konsekwencji człowiek powinien wykonywać święte i dobre czyny, takie jak okazywanie współczucia potrzebującym, aby Bóg także otoczył stworzenia swoją dobrocią”.

W tym radykalnym twierdzeniu teologicznym żydowskich mi­styków i mistrzów wypełnianie przykazań Tory po­maga nie tylko ludziom, lecz i Bogu, w przejściu ze stanu poten­cjalnego do aktualnego, z wygnania do odkupienia. Można stwierdzić - „Za po­mocą Tory i jej przykazań kształtujemy poniekąd Boga”. W myśl tego poglądu ludzkie wczuwanie się w Boga jest pierwszym kro­kiem w urzeczywistnianiu odkupienia.

Opo­wieść o pewnym zdarzeniu.

Pewien Żyd wybrał się pod koniec lat czterdziestych do Polski, aby spotkać tych, którym udało się przeżyć nazistowskie obozy śmierci. Wieczorem odmawiał swoje modlitwy. Obok niego stał mężczyzna, który przeżył obozy i nie chciał się modlić.
Wyjaśnił:
- Ze względu na to, co nas spotkało w Auschwitz, nigdy już nie będę się modlił.

Kilka dni później przybysz zauważył, że ocalały od zagłady człowiek odmawia poranne modlitwy.
- Co cię skłoniło do zmiany postępowania? - zapytał przybysza.

Ocalały odpowiedział:
- Zastanawiałem się nad tym i nagle zrozumiałem, jak smutny i samotny musi być Bóg. Poczułem litość do Niego i dlatego teraz odmawiam modlitwy - aby Bóg wiedział, że nie jest sam, że nie
został zapomniany w swoim świecie.

W książce pt.,Esz Kodesz (Święty Ogień), napisanej w get­cie warszawskim. Która powstawała w najczarniejszym okresie historii Żydów, gdy ich cierpienia dosięgły szczytu, pewien rabin osiągnął nowe zrozumienie problemu teodycei, czyli ist­nienia niezasłużonego cierpienia w świecie rządzonym przez nie­skończonego Boga.

Według Słowa Bożego Bóg bierze udział w cierpieniu swoich stworzeń. Jednakże, będąc nieskończony, Bóg musi znosić nieskończony ból i nieskończone cierpienie, znacznie większe niż to, jakie mogą znieść Jego stworzenia. Człowiek musi zrozumieć, że jego indywidualny ból, który dzieli z nim Bóg, sta­nowi tylko mały fragment bólu i cierpienia, jakie Bóg znosi, gdy Jego stworzenia sprowadzają na siebie wzajemnie tragedie i ura­zy. Rabin napisał w getcie warszawskim 14 lutego 1942 roku: „Dręczony cierpieniem, człowiek odczuwa własną samot­ność. Odczuwa tylko własne cierpienie [...] Ale Bóg odczuwa cier­pienia wszystkich swoich stworzeń. W nawiązaniu do Księgi Izajasza (63, 9) Talmud stwierdza:, «Kiedy człowiek cierpi, cóż wte­dy Bóg mówi? Bóg mówi: Ciąży mi głowa. Ciąży mi ręka». Bóg cierpi z nami. Nie jesteśmy sami w naszym cierpieniu. Jak jest napisane w Księdze Psalmów (91, 15): «Ja [Bóg] jestem z nim w utrapieniu». Dalej mówi nam nasza święta tradycja, że Bóg cierpi więcej niż jakikolwiek człowiek. Ponieważ Bóg jest nieskończo­ny, Jego ból, spowodowany cierpieniem Jego stworzeń, jest nie­skończony. Żaden poszczególny człowiek nie może znieść ani pojąć bólu Boga [...] Gdyby świat podzielił całe cierpienie Boga, to by nie mógł go wytrzymać. Gdyby stworzenie Boże usłyszało dźwięk Bożego płaczu, to cały świat by się rozpadł”. 14 marca 1942 roku rabin napisał: „Płacz człowieka, gdy ten płacze sam, sa­motny, może go złamać i powalić, tak, że stanie się niezdolny do czegokolwiek.
Ale płacz, gdy człowiek płacze razem z Bogiem - wzmacnia go [...] i człowiek znajduje w nim siły, aby rozważać słowo Boże, odmawiać modlitwy i wypełniać Boże przykazania”. Autora tych słów wywieziono z warszawskiego getta do obozu koncentracyjnego nieopodal Lublina, gdzie został zgładzony 2 li­stopada 1943 roku. Przed wywiezieniem zagrzebał swój rękopis w bańkach. Po wojnie robotnik budowlany znalazł bańki, gdy kładł fundament pod nowy budynek na terenie zniszczonego getta war­szawskiego.
Ileż jeszcze takich świadectw odwagi i wiary spoczy­wa w polskiej ziemi, czekając na odkrycie po długim okresie za­pomnienia i milczenia?